Lipiec 2013
Dla milionów ludzi na świecie dzisiejszy dzień był kolejnym w ich ziemskiej wędrówce. Od wczesnego poranka słychać było budzące się do życia miasto. Przez ulice przewijały się tłumy mieszkańców i przejezdnych, czy też turystów. Temperatura wzrastała z każdą godziną, co stawało się coraz bardziej uciążliwe. Parki zapełnione były ludźmi, którzy spacerowali, biegali czy wygrzewali się na słońcu. Jedni cieszyli się wakacyjnym okresem, czerpiąc z niego co najlepsze, a inni spieszyli się gdzieś, zazwyczaj do pracy. Tak właśnie wygląda życie tych ludzi, lecz nie dla jej. Dzisiaj rozpoczyna nowy etap swego życia, stawia kolejny krok ku odnalezieniu szczęścia i wielkiej miłości.
Odkąd cztery
lata temu opuściła warszawski Dom Dziecka, zamieszkała w jednej z biedniejszych
dzielnic miasta. Początki samodzielności i życia na własny rachunek były dla
niej bardzo trudne. Obawiała się, ze sobie nie poradzi w wielkim świecie, że
upadnie jak wielu młodych ludzi. Będzie nikim, a po niej pozostanie tylko cień.
Doskonale pamięta jak tygodniami przepłakiwała całe noce, a czasami i dnie.
Odbierała sobie jakiekolwiek nadzieje na lepsze jutro i marzyła, by ten
koszmar, który był jej życiem w końcu się skończył. Tak było te kilka lat temu.
Teraz jest całkiem inaczej. Po wielu upadkach na życiowej drodze, udało się jej
w końcu coś osiągnąć. Skończyła studia z najlepszymi wynikami na roku, co
oznaczało nowy początek. Przynajmniej tak się jej wydawało, lecz rzeczywistość
okazała się okrutna i brutalna. By żyć i funkcjonować potrzebowała pieniędzy.
Wykształcenie które posiadała nie dawało jej gwarancji otrzymania pracy i
pozostawały jej tylko drobne dorabianie sobie tu i tam. Łapała się każdej pracy,
by mieć na spłacenie rachunków i na jedzenie. Miała jednak świadomość że
dorywcze czynności nie zapewnią jej odpowiedniego bytu. Dlatego zadecydowała,
że wyjedzie za granicę i tam zarobi na dalsze życie. Doskonale posługiwała się
językiem angielskim i niemieckim, dlatego też nie miałaby problemu by się
porozumieć. Pomocną dłoń w jej stronę wyciągnęła pani Krystyna, która tak
naprawdę ją wychowała. Magda przez osiemnaście lat była jej podopieczną w
tutejszym Domu Dziecka. Kobieta poświęciła całe swoje dotychczasowe życie dla
samotnych dzieci, które nie miały prawdziwej rodziny i domu, a tym stał się
właśnie warszawski sierociniec. Siostra pani Krysi od piętnastu lat mieszka w
niemieckim mieście, Dortmundzie, gdzie przeprowadziła się by móc na stałe związać
się z ukochanym mężczyzną. Jest to czterdziestopięcioletnia mężatka, która od
dłuższego czasu poszukuje zaufanej osoby, której mogłaby poświecić opiekę nad
mieszkaniem. Zależy jej na tym by ktoś po prostu codziennie przychodził, robił
podstawowe czynności związane z uporządkowaniem przestronnego
apartamentowca. I właśnie zdaniem pani Krystyny, Magda jest osobą godną
zaufania. Zdaje sobie jednocześnie sprawę, że to poniżej jej poziomu
wykształcenia ale w dzisiejszym świecie nie można wybrzydzać. Początki są
zawsze trudne i trzeba być silnym. Ona wierzy w nią, a wyjazd do Niemiec
pomoże jej w obyciu z wielkim światem i ludźmi.
- Gotowa ? -
zapytała widząc dziewczynę siedzącą na przystanku autobusowym z walizką.
Brunetka uniosła wzrok wpatrując się w zatroskane oczy opiekunki Domu Dziecka.
Podniosła swoje ciało i przytuliła się do swojej jedynej bliskiej osoby, w
której zawsze odnajdywała oparcie przez tak wiele lat. Skinęła głową dając do
zrozumienia, że jest gotowa by rozpocząć nowy etap w swoim życiu, a w rzeczywistości
bała się wyjazdu, tego co zastanie w nowym miejscu. Miała teraz ochotę odwrócić
się i wrócić do swojego przyciasnego, a zarazem przytulnego mieszkanka. Po
bladej twarzy spłynęły pojedyncze, przezroczyste łzy, będące oznaką strachu i
smutku przed opuszczeniem miasta i znajomych osób.- Nie ma co płakać, głowa do
góry!- pokrzepiła ją pani Krystyna,której serce się krajało na myśl o wyjeździe
dziewczyny, która była dla niej niczym rodzona córka.- Proszę- wręczyła
brunetce reklamówkę w której znajdowało się pudełko owinięte ciemnym papierem i
kartkę z adresem jej siostry. Przytuliła ją na pożegnanie, widząc nadjeżdżający
autobus i ponagliła by wsiadła do pojazdu. Magda dopytywała co jest w
podarunku, lecz nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Kobieta poprosiła wyłącznie by
odpakowała po przyjeździe do Niemiec, mówiąc, że to na dobry początek,
pomachała na ostatnie pożegnanie, uśmiechając się do dziewczyny siedzącej na
jednym z wolnych miejsc.
Przez szybę
podziwiała mijające krajobrazy, wygodnie siedząc w jednym z wagonów pociągu,
który zmierzał prosto do jednego z niemieckich miast, Dortmundu. W dłoniach
trzymała pożółkłą kartkę, która była kluczem do nowego, lepszego świata. Na jej
twarzy pojawił się delikatny uśmiech, tak jak w jej sercu. Czuła, że w końcu
coś zaczyna dziać się w jej życiu, coś pozytywnego. Jednak nie zdawała sobie w
tym momencie sprawy, że życie znów pokomplikuje się jeszcze bardziej niżby
mogła przypuszczać.
***
Zmęczony,
obolały i poobijany we wszystkich częściach ciała kierował się w kierunku
windy, ciągnąc za sobą podręczną walizkę. Oparł się o metalowe drzwi na czas
przejazdu na swoje piętro. Po kilku sekundach winda zatrzymała się, rozległ się
cichy dźwięk a wejście się rozsunęło, przez co o mały włos mężczyzna nie upadł
na podłogę. Korespondując ze swoim przyjacielem wpadł na miejscową sprzątaczkę,
której posłał chłodne spojrzenie i powędrował w kierunku swojego mieszkania.
Przekręcił klucz w zamku i przekroczył próg. Pod ścianą pozostawił walizkę, po
drodze do swojej sypialni na podłogę rzucił swoją dresową bluzę i rzucił się na
łóżko, które było w takim stanie w jakim je pozostawił kilka dni temu przed
wyjazdem na obóz przygotowawczy w Bad Ragaz, w Turcji. Rozegrał tam ze swoją
drużyną kilka meczów, w których zaliczył kilka trafień, między innymi z
Bursasporem, który zakończył się wynikiem 4:1.
Spokojne
zaśnięcie uniemożliwiały mu przebijające się przez okna promienie wschodzącego
słońca. Wstał by zasunąć rolety, potykając się w między czasie o swoje buty i
ponownie położył się, okrywając swoje ciało puchową pierzyną. Przeciągnął się
kilkukrotnie, obracając się we wszystkie strony, aż ostatecznie udał się do
krainy Morfeusza na zasłużony sen, po męczącej podróży powrotnej.
Gdy stojący na
etażerce zegar wskazał godzinę za kwadrans dwunastą, po mieszkaniu rozległ się
donośny dzwonek do drzwi. Rozzłoszczony mężczyzna schował głowę w poduszki,
próbując zaciszyc dobiegające dźwięki do jego uszu. Widząc, że nieproszony gość
nie zamierza rezygnować ze spotkania z jego osobą, zrzucił z siebie przykrycie
i mocno zdenerwowany poszedł otworzyć drzwi.
***
Szeroko
uśmiechnięta pokonywała kolejne odległości kierując się w stronę mieszkania z
odpowiednim numerem. Bez większych problemów pokonywała stopnie schodów, wcześniej
rezygnując z przejazdu windą, której po prostu się obawiała. Stojąc przed
drzwiami z numerem jedenaście, wzięła głęboki wdech i przycisnęła guzik
dzwonka. Po kilku próbach, zawiedziona i zrezygnowana postanowiła opuścić
budynek. W tym jednak momencie drzwi nieoczekiwanie się otworzyły, lecz
domownikiem okazał się młody mężczyzna, a nie kobieta będąca siostrą pani
Krystyny.
- Czego ?!-
krzyknął wymachując rękoma, przez co, mało by brakowało, by przypadkowo uderzył
dziewczynę w twarz. Przerażona odsunęła się o krok w tył przyglądając się
mężczyźnie, który stał tuż przed nią. Ponowił pytanie, lecz Polka była w takim
szoku, że nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. Dopiero po krótkim czasie,
po tym jak doszła do siebie, postanowiła po raz pierwszy przemówić w tutejszym
języku.
- Przepraszam,
szukam...- zaczęła, lecz nie zdążyła dokończyć.
- Nie obchodzi
mnie kogo czy czego szukasz, rozumiesz ?! Rodzice cię nie nauczyli jakiekolwiek
kultury osobistej ?!
- Przeprasz...
- Idź
stąd i nie pokazuj mi się na oczy !
***
Pozostawiam do Waszej oceny pierwszy rozdział. Dziękuję za wszystkie komentarze pod prologiem. Dzięki Wam świat staje się piękniejszy :) Jesteście najlepsze !
Kolejny za tydzień.
Pozdrawiam, Patrycja