piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział X

Wszelkie próby otworzenia nie pomogły i dwójka młodych osób została skazana na swoje towarzystwo. Zrezygnowana usiadła pod ścianą opierają się o nią i nerwowo przesuwała palcem po posadzce. Piłkarz siedział tuż na przeciw z skrzyżowanymi nogami i wpatrywał się w dziewczynę. Nie pytał o nic, nie próbował przepraszać, bo już dokonał tego kilkukrotnie i więcej nie ma już nic do powiedzenia. Chciałby, aby teraz ona coś powiedziała. Choć w głębi czuje obawę przed jej słowami, które przecież mogą zaboleć, które mogą być odmienne od oczekiwanych.
Mijały kolejne minuty, a każde z nich było zajęte swoją osobą i czasami kątem oka zerkało na towarzysza, ale bez żadnej reakcji.
- Dlaczego tutaj przyszedłeś ? Skąd wiedziałeś, że tutaj pracuję ? Kuba Ci powiedział ? Dlaczego mnie tak potraktowałeś ? Dlaczego nic o mnie nie wiedząc pochopnie mnie oceniłeś ? Dlaczego taki jesteś ? - z jej ust wyrwał się potok pytań, które zarazem były jednym wielkim zażaleniem. Kiedy zamilkła jej serce biło coraz szybciej, a sama zastanawiała się po co tak naprawdę się odezwała, przykuwając tym samym jego uwagę na swojej osobie. Uśmiechnął się subtelnie tak jakby spodziewał się tych wszystkich zapytań. Odwrócił wzrok po czym znów spojrzał na nią, w jej smutne oczy.
- Nie miej do niego żalu, że mi powiedział. Meg...jest mi przykro z tego powodu, za to jak cię potraktowałem. Nie myśl o mnie źle za to. Nie myśl też, że tak traktuję kobiety. Miałaś chyba pecha, że właśnie wtedy napotkałaś mnie, kiedy miałem ciężkie dni. Wiem, doskonale wiem, że to nie wytłumaczenie, bo przecież każdy ma swoje trudne dni. Tyle, że nie mam innego. Chciałbym byś mi wybaczyła. Chciałbym byś zobaczyła we mnie kogoś więcej, byś mnie poznała. Nie po kilku dniach, lecz by nasza znajomość była długotrwała. Chciałbym byś była przy mnie, rozumiesz ? - popatrzył głęboko jej w oczy znów posyłając uśmiech. Widząc zaskoczenie na jej twarzy, postanowił wyznać jej swoje uczucia, bo kolejnej okazji od losu może już nie dostać. - Jesteś inna. Inna na swój sposób i przez to wyjątkowa. Jesteś zagadkowa, jesteś moją inspiracją. I coś co najbardziej mnie w tobie pociąga, to to, że jesteś nieosiągalna. A to co najmniej osiągalne najbardziej kusi. Nie wiem co mogę powiedzieć, bo to co chciałem już powiedziałem. Po prostu zależy mi na tobie. Jeśli nie mogę liczyć na coś więcej, to daj mi szansę choćby na przyjaźń... - odparł a w jego głosie słychać było tę chęć bycia dla niej kimś ważnym. Po raz pierwszy od bardzo dawna odważył się na tak ważne wyznanie, opowiedzenie o swoich uczuciach, że czuł jak oblewa się rumieńcem widząc, że dziewczyna nadal nic mówi. Wyłącznie patrzyła na niego, ale nie dało się wywnioskować co teraz czuje. - Wygłupiłem się. Tak myślałem. Zapomnij - dodał, śmiejąc się krytycznie wobec siebie i spuścił wzrok, ściskając swoje dłonie z gniewu wobec siebie.
- Nie, nie wygłupiłeś się. Zaskoczyłeś mnie tym co powiedziałeś. Nie sądziłam, że stać cię na takie wyznania. Ale to miłe co powiedziałeś - wydusiła z siebie posyłając mu krzepiący uśmiech. Jego oczy w mgnieniu oka uzyskały swój dawny blask, świeciły się niczym migoczące na niebie gwiazdy. Mimowolnie uniósł kąciki ust, tworząc szeroki uśmiech, przez co uwydatniły się niewielkie zagłębienia w jego policzkach. Poczuł w sobie taką radość, której nie czuł już od bardzo dawna. Jednocześnie chciał skakać ze szczęścia, ale nie mógłby ustać, bo jego nogi były giętkie niczym wykonane z pianki. Czuł się jak mały chłopiec, któremu dane było zobaczyć mecz z trybun. Przecież tak naprawdę, powiedziała zaledwie kilka słów, które nie dawały mu żadnej wiadomości, lecz były najlepszymi jakie dotychczas usłyszał.
- Wybaczysz mi to co zrobiłem ? - zapytał po chwili głosem brzmiącym jak głos niewinnego dziecka. Zaśmiała się pod nosem, przerzucając na drugą stronę swoje długie brązowe włosy, które zakryły jej ramię.
- Tak. Nie wiem dlaczego, ale już wtedy...gdy zobaczyłam cię w telewizji, wybaczyłam ci. Tyle, że przez długi czas czułam złość, która z każdym mijającym dniem mijała. Może po prostu obawiałam się znajomości z tobą.
- Obawiałaś się ? Dlaczego ? - uniósł brwi i jego źrenice widocznie się powiększyły, przypominając oczy niejednego kota nocą
- Marco, nie rozumiesz ? - przecząco pokręcił głową - Nie jesteś jak większość ludzi. Wyróżniasz się. Jesteś piłkarzem, jesteś Marco Reusem. Na każdym kroku towarzyszą ci dziennikarze, fani, jesteś w centrum uwagi. Ja nie pasuję do takiego świata. 
- Przecież tak nie jest zawsze. Przecież spotykam się z przyjaciółmi, z rodziną, mam swoje prywatne życie. I nikomu nic do tego.
- Dobrze, ja rozumiem. Ale mimo to wszyscy chcą o tobie wiedzieć dosłownie wszystko. Każda twoja nowa znajomość, spotkanie z przyjaciółmi, to kolejny artykuł w czasopiśmie. Ludzie chcą wiedzieć z kim się spotykasz, co robisz w wolnym czasie. 
- Czyli gdybym był normalnym chłopakiem, miałbym szanse, ale przez to, że jestem osobą publiczną to ich nie mam ? - widocznie był załamany jej słowami
- Nie powiedziałam tego !  - zaprotestowała podnosząc się z miejsca - Zrozum mnie. Kiedy cię poznałam nie wiedziałam nawet kim jesteś, że jesteś piłkarzem. Dowiaduję się o tym z dnia na dzień, jestem zła na ciebie za to co zrobiłeś, a potem mam wyrzuty sumienia, kiedy poznaję po części twoją historię. Przepraszasz mnie i to w jaki sposób, mówisz mi te wszystkie rzeczy, a ja nawet cię nie znam i ... - odetchnęła w końcu, biorąc spokojnie powietrze w płuca, a jej ręce bezwładnie opadły wzdłuż jej ciała. Chłopak stojąc już na przeciw niej widział, jak targają nią emocje - I nie wiem jak mam cię traktować - popatrzyła mu w oczy wywołując tym w nim falę przepływającego przez niego, szczęścia.
- Traktuj mnie na równi z własnymi uczuciami co do mnie - odparł i niepewnie ujął jej dłoń. Wzdrygnęła się, ale nie zabrała dłoni lecz mocniej ją ścisnęła. Uniósł wzrok próbując spojrzeć jej w oczy, a kiedy były na równej lini, poczuł nieznaną dotąd mu więź z drugą osobą. Nie kontrolując już swoich poczynań pochylił głowę, czując na swojej skórze jej ciepły oddech. Ciągle trzymając jej dłoń, drugą ręką uniósł nieco jej podbródek przez co dzieliły ich milimetry. Chwilowa niepewność i strach znikły, a ogarnął ich spokój. Kiedy ich wargi stykały się wręcz ze sobą, usłyszeli trzask, a po chwili w drzwiach stanął starszy mężczyzna z metalowym kluczem w dłoni. Oboje odsunęli się prędko od siebie, czując tę niezbyt komfortową sytuację. Najbardziej ona czuła się źle, z tym co przed chwilą się wydarzyło, a raczej nie wydarzyło. Jeszcze bardziej czuła się podle, czując na sobie spojrzenie Jane, które mówiło samo za siebie.




***



W samotności pokonała trasę do domu, odrzucając propozycję Marco, który z wielką chęcią chciał odwieźć ją do domu. Dla niej i tak to było zbyt wiele jak na jeden dzień, więc jak najprędzej chciała opuścić chłopaka i mieć chwilę wytchnienia. Stojąc przed drzwiami, zajrzała do torebki z której wyjęła swój miedziany klucz, za pomocą którego weszła do środka. Zdjęła swoją bluzę pozostawiając na swoim miejscu i dyskretnie zajrzała do salonu. Na kanapie siedziała Jane z miską chipsów i colą, spożywając je i jednocześnie oglądając powtórkę meczu, na którym obie były. Z lekkim strachem usiadła obok kurczowo trzymając dłonie i zastanawiając się co powinna powiedzieć. Jednak to blondynka wyszła jej na przekór z własnymi słowami:
- Jak to możliwe ?! Jak to możliwe, że ty..że znasz go ? Znasz Marco Reusa ?! - krzyknęła odstawiając swój wieczorny posiłek - Czyli mówiąc o kimś mówiłaś o nim. A on, wtedy w telewizji...boże to było o tobie ! Jak mogłaś mnie oszukać ? Jak mogłaś nie powiedzieć mi prawdy ?! Myślałam, że jesteś moją przyjaciółką. Widocznie się myliłam... - zakończyła z żalem i udała się do swojej sypialni z której już nie wyszła. 
Polka siedziała zasmucona zastanawiając jak może naprawić swój błąd, lecz żadne racjonale rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy. Może mogła już wtedy powiedzieć prawdę, lecz czy ona by jej uwierzyła ? Zapewne nie, bo jak to możliwe, że zwykła dziewczyna z dnia na dzień poznaje tutejszą gwiazdę ? Przecież to nieracjonalne ! W dodatku spokoju nie dawały jej wyznania chłopaka, na które sobie pozwolił. Ciągle nie dowierza, w to co usłyszała od niego. Tak jak z początku nie rozumiała jego postępowania, tak teraz nie rozumie jeszcze bardziej. Dlaczego mówi, że jest dla niego ważna, skoro nic o niej nie wie ? Dlaczego tak bardzo zainteresował się zwykłą dziewczyną, która ledwo wiąże koniec z końcem, skoro może mieć każdą inną ? Może właśnie o to chodzi. Nie chce już każdej, tylko chcę właśnie ją. Tę, która jest inna od wszystkich pozostałych, która ma w sobie coś o czym nie da się zapomnieć. 
Całkowicie zagubiona w swoich myślach i uczuciach, wyłączyła telewizor, zgasiła palące się światło i udała się do swojego pokoju, gdzie prędko zasnęła wtulona w ciepłą pościel.




***




Kiedy ona zasnęła bez żadnych problemów, on przewracał się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Z jego twarzy nie schodził uśmiech, co było czymś nowym w ostatnim czasie. Ostatecznie ułożył się wygodnie na plecach, kładąc ręce pod głową i cały uszczęśliwiony rozmarzył się o Magdzie. Cały czas miał przed oczami jej spojrzenie, te dyskretne uśmieszki w jego stronę. Będąc szczęśliwym z tego co się wydarzyło, ciągle zastanawiał się jak dalej potoczy ich znajomość. Tak bardzo chciałby dostać szansę i jest zdania, że znajduje się na dobrej drodze. Choć musi się jeszcze bardzo postarać to jest chyba w stanie zrobić wszystko, by skraść jej kruche serce. Wie doskonale, że tylko dzięki niej rozpocznie nowe życie...
Z samego rana opuścił łóżko, mimo że spał zaledwie kilka godzin, które jednak wystarczyły mu i tryskał energią. Nałożył na siebie swój ulubiony dres i ze słuchawkami na uszach wybiegł na ulicę. Poranna rozgrzewka, a szczególnie bieg od zawsze działały w pewien sposób na niego kojąco, w dodatku były ważnym elementem w utrzymaniu jego optymalnej formy. Odkąd pamięta każdego dnia, bez względu na pogodę wychodził z domu na świeże powietrze i tam rozładowywał wszystkie swoje emocje. 
Po przebiegnięciu zapewne z trzech kilometrów postanowił o wszystkim opowiedzieć Kubie, który na swój sposób był jego spowiednikiem. Zawsze miał dla niego mądre rady, które wiele mu dawały. Przez to, że był nieco starszy, posiadał większe doświadczenie życiowe, co dla Marco było nową lekcją.
Po pewnym czasie był już na miejscu, więc spokojnie mógł nabrać powietrza i odpocząć. Zadzwonił do drzwi, lecz nie słysząc odzewu, zbiegł ze schodów i okrężnym łukiem zaszedł na tył domu, gdzie na tarasie znajdowała się w komplecie rodzina Błaszczykowskich. Agata widząc gościa, doskonale jej znanego i często witającego w progu ich domu, od razu pobiegła do kuchni skąd przyniosła jeszcze jedno nakrycie.
- Nie uwierzysz co się stało ! - radosny Marco oznajmił, zasiadając na wolnym miejscu i biorąc z talerza smakowicie wyglądające kanapki. Nic chyba nie było w stanie zniszczyć tego szczęścia, które mu towarzyszyło od wczorajszego wieczoru. Nawet żona polskiego piłkarza była zadowolona widząc ten optymizm u przyjaciela.
- Opowiadaj - oznajmiła, a Jakub siedział ze smętną miną, tak jakby nie miał ochoty słuchać opowieści klubowego kolegi. Reus spojrzał na jego żonę, która tylko wzruszyła ramionami i oczekiwała na wiadomości. Po kilku minutach piłkarz zakończył, a Agata z niedowierzaniem patrzyła na niego. - Marco, jak ja się cieszę ! - klasnęła w dłonie z podekscytowania i upiła łyk swojej kawy - To co teraz będzie ? Znaczy się z wami ?
- Nie wiem. Chciałbym aby coś się wydarzyło. Coś ciekawego - zaśmiał się pod nosem, mając już oczywiście pewne zamiary wobec Magdy  - Dała mi wczoraj swój numer. Chyba zadzwonię do niej. Może ją gdzieś zaproszę. Co myślisz ?
- Na pewno się zgodzi. - posłała mu szczery uśmiech, który dodał mu potrzebnej otuchy. Najmniej zadowolony był jednak Kuba, który ciągle siedział z niezbyt miłym wyrazem twarzy. Niedługo pozostał na osobności ze swoim kolegą, gdyż jego żona wraz z córką udały się do domu by posprzątać po śniadaniu. Dziewczynka zasiadła przed telewizorem oglądając ulubioną kreskówkę, a Agata zabrała się za zmywanie naczyń, które zajęły cały kuchenny blat.
- Możesz mi powiedzieć dlaczego jesteś na mnie taki zły ? - odparł w końcu Niemiecki piłkarz spoglądając na przyjaciela
- Nie jestem - odparł pod nosem
- Nie, pewnie że nie. Codziennie patrzysz na mnie tak jakbyś chciał mnie udusić a potem zakopać w swoim ogrodzie - zironizował
- Osiągnąłeś to co chciałeś. Spotykasz się z nią, zadowolony ? - prychnął
- To o to chodzi - blondyn zaśmiał się, bo dotarło do niego, że Magda nie tylko dla niego stała się kimś ważnym - Chodzi o Meg. Jesteś zazdrosny 
- Chyba sobie żartujesz ! Nie zapominaj że mam już żonę i dziecko z nią - oznajmił tak jakby to miał być jakikolwiek argument
- Nie rób ze mnie idioty większego niż jestem ! Od początku coś było. Miałeś z nią kontakt. Pewnie tu przychodziła, widywałeś się z nią. 
- I co z tego?! Byłem dla niej wsparciem po tym jak ją potraktowałeś - wzburzył się uderzając pięścią o blat drewnianego stołu
- I nie liczyłeś na nic więcej ? Na bliższą znajomość ? Nawet kosztem Agaty ?
- Licz się ze słowami ! - krzyknął wściekły szarpiąc kolegę za bluzę. 
- Dobra, odpuść - odepchnął go - Skoro tak mówisz to tak jest. Czyli nie będziesz miał nic przeciwko jak zacznę się z nią umawiać - spojrzał na przyjaciela, w którym emocje były górą i wystarczyło jedno złe słowo, a użyłby siły wobec przyjaciela, którym jest Marco.
- Jeśli ją skrzywdzisz, pożałujesz ! - krzyknął gdy Marco udał się ku wyjściu..Był wściekły, ze tak łatwo dał się podpuścić i wbrew wszystkiemu, jego skryte uczucia zostały rozpoznane. Uczucia, które chciał zachować wyłącznie dla siebie. Które za wszelką cenę, chce zataić przed Magdą, a zwłaszcza przed żoną, którą mimo wszystko kocha najbardziej w świecie..

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział IX

Czarny samochód stał po drugiej stronie ulicy z której doskonale widać było posesję Błaszczykowskich. Siedział opierając się o kierownicę a jego sylwetkę oświetlał blask padającego światła z ulicznej latarni, która była tuż obok. Cały czas zastanawiał się jak to możliwe, że jego przyjaciel miał kontakt  z dziewczyną, a nic mu nie powiedział. Nie chciał, czy nie mógł ? Ale czy teraz ma to znaczenie ? Teraz wie jedno, a mianowicie, wie że może mieć kolejną szansę by ją spotkać i porozmawiać. Jednocześnie boli go fakt, że przyjaciel, któremu ufał, mówił o wszystkim, zataił przed nim prawdę. Przecież wiedział, jak jemu bardzo zależy na spotkaniu z nią. Więc dlaczego mu o wszystkim nie powiedział ? Może gdzieś przez ten czas, kiedy zatracał się w smutku i własnych problemach, oddalał się od ludzi, którzy byli z nim zawsze. A on odtrącał pomoc. Traktował ich z pogardą, był niemiły, był nie sobą. Sam tak bardzo znów chciałby się cieszyć życiem, lecz ostatnie wydarzenia odbiły na nim piętno. Zobaczył jak okrutne jest prawdziwe życie, jak fałszywi są ludzie. Stracił przyjaciela, którego traktował niemalże jak brata i stracił dziewczynę, kobietę życia, która miała być jego żoną. Tyle, że gdzieś to szczęście, którym tak się cieszył, gdzieś znikło, odeszło, a on został sam ze sobą.
Zapowiadał się najlepszy rok jaki mógł sobie wymarzyć. Dortmund stał się jego domem, tym za którym tak tęsknił będąc kilkadziesiąt kilometrów dalej. Ale wrócił do miejsca które kochał. Spotkał przyjaciół i zaznał prawdziwej miłości, choć teraz już nie patrzy na to w ten sposób. Z Borussią wiodło mu się tak dobrze, nawet gdy w Bundeslidze tracili punkty. Ale Liga Mistrzów ? Byli niepokonani. Słysząc hymn, widząc tylu kibiców rozpierała go duma. Pamięta doskonale każdy mecz, każdą strzeloną bramkę, wszystkie emocje, które ciągle im wszystkim towarzyszyły. Ciągle w pamięci ma mecz  z Malagą, kiedy już wszyscy widzieli ich poza LM, a oni w ostatnich sekundach wyrwali zwycięstwo na wagę złota. Ale już właśnie wtedy, wszystko zaczęło się zmieniać. Kiedy wraz z klubem miał zagrać arcyważny mecz w półfinale z wielkim Realem Madryt, jak grom z jasnego nieba, wyszła prawda o transferze jego najbliższego przyjaciela, Mario Goetzego do Bayernu Monachium. Wtedy coś w nim pękło. Czuł w sobie pustkę, której nie potrafił zaakceptować i niczym zapełnić. Jednak pogodził się z faktem straty kogoś ważnego i szedł dalej przed siebie. Oświadczył się. Tak po prostu. Kupił pierścionek, zaprosił ją na kolację. Zgodziła się. Był szczęśliwy lecz nie na długo. Nadszedł dzień jego pierwszego finału Ligi Mistrzów o którym marzył od dziecka. Jego marzenie się spełniło, lecz zakończenie nie było takie, jakby chciał on, drużyna, trener i wszyscy kibice. Ale była to dla niego lekcja, że nie zawsze się wygrywa, a z porażką trzeba się pogodzić i uznać wyższość przeciwnika. Wrócił do Dortmundu, wrócił do normalnego życia. Lipiec. Ślub życia, ślub jego i Emily. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Już myślał o ceremonii, wspólnym miesiącu miodowym. Tyle, że znów ktoś go zranił. Najbliżsi przyjaciele, rodzina, reporterzy, fotografowie i kiedy myślał, że właśnie oboje połączą się w jedność, będą małżeństwem, ona... Uciekła. Stał i patrzył jak wybiega ciągnąc za sobą biały welon i suknię, a po chwili sam wyszedł. Od tamtej pory się zmienił. Stał się takim jakim nigdy nie chciał być. A jednak potrafi tylko ranić ludzi i przez to wszyscy odchodzą od niego.
W międzyczasie kiedy on rozmyślał nad swoim życiem, po raz kolejny, oni siedzieli przy stole kończąc spożywanie kolacji. Rozmawiali i żartowali, lecz Agata widziała po swoim mężu, że coś go dręczy od dobrego czasu. Kiedy ich córka pobiegła do salonu by obejrzeć swoją ulubioną kreskówkę, kobieta zwróciła się do męża.
- Coś się stało Kuba ? - zapytała zabierając nakrycie ze stołu i zanosząc je do kuchennej zmywarki
- Chyba tak przez przypadek Marco zauważył mnie jak rozmawiałem z Magdą - odparł dopijając do końca swoją herbatę.
- Jak to możliwe ? - na jej twarzy malowało się zaskoczenie
- Mówiłaś bym się dowiedział co u niej, bo się nie odzywa do nas. Więc poszedłem do niej do pracy. Akurat wychodziła więc staliśmy na chodniku i zdawało się, że przejechał obok nas samochód Reusa. Nie jestem pewien do końca, czy to on, ale raczej tak. - mówił
- Co jeśli to jednak on ?
- Nie wiem. Boję się, że będzie miał mi, nam to za złe. To, że milczeliśmy kiedy on...
- On coś czuje do niej, Kuba ? - zapanowała chwila ciszy - Dlatego tak mu zależy ? - nie otrzymała żadnej odpowiedzi, lecz usłyszała dzwonek do drzwi. Odeszła od stołu i poszła przywitać niespodziewanego gościa, którym okazał się ten, o którym właśnie rozmawiali. Marco Reus, we własnej osobie. Pobladły, z rozwianymi włosami, smutnym spojrzeniem i brakiem uśmiechu. Bez słów zaprosiła go do środka i wraz z nim weszła do pomieszczenia, w którym przebywał Błaszczykowski. Na widok swojego przyjaciela wstał i chciał coś powiedzieć, lecz to blondyn, odezwał się jako pierwszy,
- Nic nie mów. Jak mogłeś ? Kuba, jak mogłeś mi to zrobić ? - odparł wpatrując się w klubowego kolegę, tak chłodnym spojrzeniem, jakiego ten nie znosił. Zawsze wtedy czuł, że zrobił coś złego, coś czego robić nie powinien. - Wiedziałeś, że mi zależy. Wiedziałeś, że chcę się z nią spotkać, porozmawiać, a mimo to milczałeś. Wiedziałeś kim jest dla mnie. I nic nie mówiłeś. - kontynuował chodząc w tę i z powrotem - Czemu teraz milczysz ? Dlaczego mi nie powiedziałeś o niej ?! - odpowiedziała mu głucha cisza z jego strony, której nie mógł zaakceptować - Kuba, powiedz coś do cholery ! - uderzył pięścią o blat stołu. Dziewczynka siedząca przed telewizorem gwałtownie zwróciła się w stronę zaistniałej kłótni, przyglądając się wszystkiemu z uwagą. Agata uznała, że dziecko nie powinno być świadkiem ostrej wymiany zdań i zaprowadziła je na piętro do swojego pokoju, pozostawiając mężczyzn samym sobie.
- Nic nie powiedziałem, bo nie zasługujesz na nią ! - wykrzyczał w końcu. Blondyn usiadł na krześle wbijając wzrok w podłogę. Kuba zorientował się, że chyba uraził przyjaciela i postanowił go przeprosić. - Marco, przepraszam, ale...
- Kuba, ja wiem. Wszystko spieprzyłem, znowu. - westchnął - Ona mnie przecież nienawidzi.
- Nie mów tak, bo tak nie jest. Ona...Ona jest inna. 
- Wiem ! I dlatego jest wyjątkowa. - wstał, by oprzeć się o kuchenny aneks - Wiesz, że była dziś u mnie ? Tyle, że mnie nie było i nie wiem dlaczego przyszła. Kuba, pomóż mi się z nią spotkać - popatrzył na niego, a Kuba widząc to proszące spojrzenie, nie potrafił odmówić, chociaż wiedział, że może tego żałować.
- Dobrze. Jutro po treningu - odpowiedział, a na twarzy Niemca od razu zagościł uśmiech. 




***




Poranne śniadanie spożyły w milczeniu, a potem wspólnie udały się do pracy, choć nadal nie odzywały się do siebie. Była to krępująca sytuacja, ale żadna nie miała odwagi ani ochoty zaczynać jakiegokolwiek tematu rozmowy. Po kilku minutach zajechały na miejsce i każda zajęła się swoimi obowiązkami. Mijały godziny, a dzień wyglądał tak monotonnie jak od dłuższego czasu. Znudzona usiadła by choć na chwilę odpocząć od opieki nad dziećmi, lecz zaraz zjawiła się jedna z opiekunek z prośbą o dostarczenie dokumentów do urzędu, które tak naprawdę to ona miała dostarczyć. Dziewczyna z uśmiechem na twarzy zgodziła się to zrobić i wyszła na miasto. Kochała tę pracę, choć ciężko było jej zrozumieć, dlaczego kobiety pracujące, zajmujące się opieką nad dziećmi muszą zajmować się taką pracą, jaką jest wypełnianie przeróżnych dokumentów. Jednak to nie od niej zależało, więc postanowiła się tym nie przejmować.
Po załatwieniu wszystkich formalności wyszła na zewnątrz, gdzie siarczyście padał deszcze. Ciemne chmury nadeszły nad Dortmund i gwałtownie obniżyła się temperatura. Zapięła swój sweter i ruszyła przed siebie mimo deszczu. Na jej szczęście, z miejscowego przystanku odjeżdżał autobus więc szybko wsiadła do niego, zajmując miejsce pod oknem.
Otworzyła ciężkie, drewniane drzwi i weszła do środka. Powędrowała prędko do łazienki gdzie choć po części postanowiła osuszyć swoje mokre włosy. Kiedy doprowadziła je do jakiegokolwiek stanu,  w którym mogłaby się pokazać ludziom, opuściła niewielkie pomieszczenie. Idąc korytarzem coś jej nie pasowało. Było zbyt głośno, i swój sposób zbyt radośnie. Nim zajrzała do Sali głównej, skąd dobiegały okrzyki dzieci, jej przyjaciółka złapała ją za ramię i podekscytowana odparła:
- Nie uwierzysz kto przyszedł odwiedzić dzieciaki.
- Kto ? – zapytała patrząc na blondynkę
- I tak nie uwierzysz! Chodź ze mną ! – krzyknęła i pociągnęła ją za sobą. Zaprowadziła ją do małego gabineciku, który zazwyczaj należał do dyrektora ośrodka, którego jednak teraz nie było. Zamiast niego, był ktoś inny.  Ktoś, dla kogo nie jedna dziewczyna na świecie traciła dla niego głowę. Marco Reus. Siedział popijając kawę i wyglądał tak… Zwyczajnie.
- Marco, poznaj moją… - zaczęła wskazując na przyjaciółkę, lecz nie dokończyła.
- My się już znamy. Witaj Meg – odparł czarującym głosem i spojrzał na dziewczynę, która stała oniemiała na jego obecność.
Nie przywitała go, nie wypowiedziała choćby jednego słowa, lecz wybiegła z pokoju, trzaskając za sobą drzwi. Chłopak nie zwlekając ruszył za nią, zostawiając Jane samą, która była w takim zaskoczeniu, jak nigdy dotąd. W ostatniej chwili wsunął się w lukę, kiedy kobieta chciała zamknąć drzwi przed nim, chowając się w pomieszczeniu socjalnym, w którym panowała całkowita ciemność. Na ścianie wyczuł włącznik światła, którym zapalił światło, którym była żarówka wisząca na suficie, na kilku przetartych kablach. Ostaszewska stanęła pomiędzy dwoma metalowymi regałami, skąd nie miała wyjścia. Odwróciła się, a tuż przy niej stał Marco, opierając się o metalowe półki. Próbował spojrzeć jej w oczy, lecz ona ewidentnie tego unikała.
- Co tutaj robisz ? – zapytała pierwsza
- Przyszedłem cię zobaczyć i porozmawiać. Byłaś u mnie, wiem o tym. Dlaczego przyszłaś ?
- Nie wiem – nadal patrzyła całkiem w inne miejsce
- Wiesz, tylko nie chcesz się do tego przyznać. – odparł a ona po raz pierwszy spojrzała na niego – Przepraszam za wszystko. Za to co zrobiłem i powiedziałem. Zależy mi na tobie, rozumiesz ? Każdego dnia co raz bardziej – przybliżył się nieznacznie, ale na bezpieczną odległość
- Wyjdź – odparła oschle, choć nie chciała by tak to zabrzmiało
- Nie. Nie wyjdę do póki, nie porozmawiamy.
- O czym ?
- O nas.
- Nie ma żadnych nas. Nigdy nie było i nie będzie.
- Dlaczego ? – zapytał i przejechał dłonią po jej policzku
- Nie rozumiesz ? Nie pasujemy do siebie. Różnimy się. Ty i ja to dwa odległe światy, które nigdy nie będą potrafiły wspólnie funkcjonować.
- Jesteś tego taka pewna ? Bo ja nie. I nie odpuszczę. Pojawiłaś się w moim życiu wtedy gdy tego potrzebowałem i nie pozwolę ci z niego zniknąć. Będę walczył o ciebie czy tego chcesz czy nie. 

- Zostaw mnie. Zostaw mnie samą. – oświadczyła
Mężczyzna odwrócił się i chwycił za klamkę drzwi, lecz kilka prób nie poskutkowało. Spojrzał na zasmuconą dziewczynę, która chciała by ten wyszedł.

- Chyba się zacięły.

- Jak to zacięły ?! – podbiegła i zaczęła ciągnąć lecz na marne.

- Jesteś skazana na moje towarzystwo – zaśmiał się i spojrzał jej w oczy. On był szczęśliwy. Ona ? Nie…





***



Kolejny będzie dłuższy i ciekawszy. Obiecuję !

niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział VIII


Stała oparta o zimną ścianę, próbując przestać płakać, lecz nie potrafiła. Po jej policzkach spływały kolejne pojedyncze łzy, a w głowie krążyły myśli. Myśli nad którymi już od dawna nie potrafi zapanować, które towarzyszą jej w każdej sekundzie, minucie, każdego dnia. Nie kontroluje tego co się z nią dzieje, nie potrafi przestać o nim myśleć, a co dopiero zapomnieć. Czuła dotyk jego dłoni na swoim ciele, słyszała jego subtelny głos, patrzyła w jego błękitne oczy. To wszystko było dla niej czymś nowym, zaskakującym. Kto wie co byłoby dalej, gdyby nie uciekła niczym spłoszone zwierzę. Czy gdyby wysłuchała go do końca, potrafiłaby szczerze mu wybaczyć ? Nikt nie wie, tym bardziej ona sama, a jedyne co pozostało jej po spotkaniu z nim, to tylko powtarzające się w jej głowie słowa " zależy mi na tobie ".
- Co tak długo ? - zapytała ją Jane, gdy brunetka stawiła się obok trzymając w dłoni żółto czarny kawałek materiału.
- Jedziemy do domu - oznajmiła, a odpowiedź była stanowcza jak nigdy.
Jechały przez zakorkowane miasto próbując dotrzeć na ulice gdzie znajdował się ich blok. Gdy po ponad godzinie czasu dotarły na miejsce, Magda bez słowa wysiadła z samochodu i szybko pobiegła schodami do mieszkania. Trzasnęła drzwiami swojego pokoju i rzuciła się na łóżko, chowając twarz w poduszkę i cicho szlochając. Takie zachowanie nie uszło uwadze spostrzegawczej blondynki która zaraz znalazła się obok przyjaciółki. Próbowała się dowiedzieć czegokolwiek lecz nie uzyskała żadnej odpowiedzi.
- Zostaw mnie, proszę - po tych słowach dziewczyna wyszła lecz zdawała sobie sprawę że musiało stać się coś naprawdę przykrego. Jedyne co przychodziło jej teraz do głowy to chłopak o którym napomniała kiedyś Meg. Tyle że nie wiedziała kim on jest, nawet nie zdawała sobie sprawy, że płacz przyjaciółki wywołał ten sam Marco Reus, którego fanką jest od tak długiego czasu.




***




W tym samym czasie grupa mężczyzn przebywała w najlepszym dortmundzkim klubie świętując wyjątkowe zwycięstwo nad Bayernem Monachium. Wszyscy doskonale się bawili lecz brakowało im przyjaciela, który dzisiejszego wieczoru należał do najlepszych zawodników na boisku. Każda próba skontaktowania nie skutkowała, gdyż prawdopodobnie chłopak miał wyłączony telefon. Zastanawiali się co mogło takiego się stać, że dwudziestoczterolatek zrezygnował z imprezy.  A co najdziwniejsze obiecał że przyjedzie zaraz po wyjściu że stadionu gdy wszyscy rozeszli się w swoje strony.
- Jest w końcu ! - zawołał Kevin gdy dostrzegł swojego kolegę zasiadającego przy ladzie tutejszego baru. Barman po chwili postawił przed nim butelkę alkoholu i kieliszek a sam odszedł obsłużyć resztę ludzi. Kevin usiadł na miejscu obok, opierając się na łokciach o czarny blat, przyglądając się bawiącym się znajomym. Dopiero po chwili zwrócił się do przyjaciela, który wyglądał na całkowicie załamanego. - To przez tę dziewczynę ?
- Jaką znowu dziewczynę - zaśmiał się pod nosem, przesuwając od dłoni do dłoni w pół zapełniony kieliszek.
- Marco, kogo ty chcesz oszukać. Może inni by ci uwierzyli że nic się dzieje, ale nie ja. Ile my się znamy, co ? Od pierwszych lat w Borussi. Znam ten wyraz twarzy. Miałeś taki sam gdy Borussia oddała cię do Ahlen, gdy Mario odchodził, gdy Emily uciekła sprzed...
- Pamiętam ! Nie musisz mi wszystkiego przypominać ! - oburzył się nieco
- Masz rację. Chcesz zapomnieć a ja wracam niepotrzebnie do tego. Przepraszam. Ale wiesz co chciałem przez to powiedzieć.
- Tak, wiem. Nie mylisz się. Chodzi o dziewczynę. Ale to wyjątkowa dziewczyna, jest inna w porównaniu z tymi które znam. Jest taka delikatna, uczuciowa, miła i dobra. - mówiąc o niej na jego twarzy uwidaczniał się uśmiech - To co zrobiłem, było złe. Wiem o tym i dlatego chciałabym to naprawić. Próbuje i próbuje, ale nic. Przeprosiłem ją na wizji, szukam jej ciągle i dziś odnalazłem. Gdy patrzyłem w jej oczy... Były takie smutne. Tak jakby chciała mi powiedzieć że mnie nienawidzi. Ale była w nich też nadzieja. Muszę ją jakoś odnaleźć. Muszę z nią porozmawiać. Ona musi dać mi szansę.
- Tobie zależy Marco. Znów ci na kimś zależy.
- Chcesz mi powiedzieć że znów za szybko się w coś angażuje ?
- Nie, nie powiedziałem tego. Tylko może nie rób sobie za wcześnie jakichkolwiek nadziei.
- Nie robię. Chce by tylko dała mi szansę. Choćby tylko na przyjaźń.





***





Minęły dwa dni od ich spotkania. Spotkania , które miało wszystko odmienić. Które miało być początkiem czegoś pięknego. Miłość ? Może to właśnie ona ich sobie upodobała. Oboje coś czują lub dopiero zaczynają czuć. To coś utkwiło w ich sercach, gdzieś na dnie i nie chce odejść. To coś potrzebuje tej drugiej osoby. Tyle że oni nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Może zbyt wiele ich dzieli ? Ale mimo to tęsknią za czymś, co tak naprawdę nigdy nie zaistniało.
Przez dwa dni nie opuszczała swojego pokoju. Każdą chwilę spędzała siedząc przed oknem podziwiając wędrówkę słońca na niebie. Nie chciała rozmawiać, nie chciała nikogo widzieć, nie chciała tłumaczyć. Chciała być wyłącznie sama że swoimi problemami. A On ? On nadal udawał, że w jego życiu wszystko jest w porządku, że jest szczęśliwy. Śmiał się i żartował. Lecz to wszystko nie było prawdziwe. Ci którzy go prawdziwie znali, widzieli smutek w oczach, sztuczny śmiech i blady uśmiech. Pokazywał wszystkim wokół że Marco Reus. ten sprzed kilku miesięcy w końcu powrócił. Jednak sam w to nie potrafił uwierzyć. Nie cieszyła go już gra na boisku, szybka jazda, wyjścia z przyjaciółmi, a nawet nocne imprezy. Nie potrafił się cieszyć. Stał się taki inny, niż dotychczas. Był...ciałem bez duszy. Dlaczego ? Przez kobietę. Kobietę wyjątkową i niepowtarzalną, jedyną w swoim rodzaju. Kobietę, która jest w stanie odmienić wszystko. Kobietę , która może uczynić jego świat szczęśliwszym. Kobietę, która ma w sobie coś o czym dzisiejszy świat zapomina. Ma wielkie serce, którym potrafi kochać każdego. Ma w sobie tyle dobroci dla innych. Ma nadzieję, na lepsze jutro...




***




Słysząc trzaśnięcie drzwi frontowych, co oznaczało, że Jane wyszła, brunetka opuściła swoje łóżko. Z krzesła wzięła szarą dresową bluzę, którą nałożyła na siebie i powędrowała do kuchni, by coś zjeść. po tym jak zaczął doskwierać jej głód. Po wykonaniu wszystkich porannych czynności, dotarło do niej, że nie zniesie już dłuższego pobytu w mieszkaniu, w swoim pokoju, gdzie przez cały czas jej myśli krążyły wokół gwiazdy tutejszego klubu piłkarskiego. Miała o to do siebie pretensje, że nie potrafi tak łatwo wyzbyć się myśli o nim. Od ich wspólnej rozmowy, zaczęło ją interesować wszystko co dotyczy właśnie jego. Spędzała każdą chwilę na dowiadywaniu się o nim jak największej liczby informacji. Chciała wiedzieć czym się interesuje, co lubi, kogo naśladuje i kto jest jego autorytetem. Co myślą o nim inni, jak bardzo się wyróżnia w świecie piłkarskim. Chciała wiedzieć o nim dosłownie wszystko. Tyle, że informacje umieszczone w sieci nie dawały jej odpowiedzi na te wszystkie pytania.
Postanowieniem na dzisiejszy dzień było zjawienie się w pracy. Z wieszaka wzięła wiatrówkę z obawy przed padającym deszczem i wyruszyła w drogę. Nie chciała trafić pieniędzy na bilet autobusowy więc uznała że lepiej będzie dla jej budżetu jak i zdrowia, jeśli pójdzie piechotą. po niedługim czasie znalazła się na odpowiedniej ulicy i w miejscu swojej pracy. Przywitała inne osoby pracujące i sama wzięła się za swoje obowiązki. Czasami minęła się z Jane odbywając z nią krótką rozmowę, ale tylko na tematy pracy. Odkąd Magda nie chciała wyjawić powodu swojego gorszego samopoczucia, blondynka nie chce naciskać i sama czeka na jakiekolwiek wieści.
Po godzinie osiemnastej Ostaszewska postanowiła wracać już do domu. Wcześniej wyszła tylko jej przyjaciółka, gdyż miała odwiedzić rodziców. Wzięła wszystkie swoje rzeczy. pożegnała się i wyszła. Zabiegając po schodach, poszukując telefonu w swojej torbie, w ostatniej chwili zorientowała się że ktoś stoi tuż przy bramce. Podeszła z zamiarem przeproszenia nieznajomego i z chęcią udania się do domu.
- Co ty tutaj robisz ? - zapytała gdy mężczyzna odwrócił się w jej stronę z mało przyjacielskim wyrazem twarzy.
- Przyszedłem zobaczyć co się stało i dlaczego mnie unikasz: nie odbierasz telefonu, nie odpisujesz na wiadomości. Martwię się ! - wytłumaczył swoją wizytę w jej miejscu pracy.
- Dlaczego musiałam was wszystkich poznać - oznajmiła, lecz odpowiedź nieco uraziła piłkarza. - Zapomnijcie o mnie, wszyscy ! - krzyknęła i ominęła jego sylwetkę. Ledwo zrobiła kilka kroków przed siebie, gdy zatrzymała się w miejscu na jego słowa.
- Widziałaś się z nim. Widziałaś się z Marco - spojrzała w jego stronę z lekkim niedowierzaniem. Nic nie powiedziała lecz wpatrywała się w niego czekając co jeszcze jej powie. - O czym rozmawialiście ?
- To nie jest chyba twoja sprawa ?! Poza tym dlaczego wtrącasz się w nieswoje sprawy ? To jest chyba moje życie i mogę robić co mi się podoba !
- Dobrze, ale jeszcze nie dawno nie chciałaś go widzieć, nie chciałaś go znać, więc co się zmieniło ?
- Nic się nie zmieniło !
- Ty chcesz go poznać ... Dlaczego ? Dlaczego się nim interesujesz ? - wyglądał na wyraźnie zakończonego.
- Chcę się tylko dowiedzieć jaki jest naprawdę - powiedziała
- Jest inny. Całkiem inny. Lubiliśmy tego Marco sprzed kilku miesięcy, ale jego już nie ma. Gdy on stracił wszystko co miał, my straciliśmy jego, straciliśmy przyjaciela.
- Skoro go straciliście, to sprawcie by znów wrócił.
- Próbowaliśmy. Ale nam się nie udało.
- Skoro wam się nie udało, to komu ma się udać ?
- Tobie...
- Co ?!
- Magda, jemu na tobie zależy. Potrzebuje ciebie by zacząć żyć. Nie oceniaj go po tych kilku dniach znajomości. Spróbuj go poznać. Daj mu szansę. On ciebie potrzebuje. Zresztą, ty jego też. Nie uciekniesz od tego. To widać w twoich oczach. Marco nie jest ci obojętny i nie zmienisz tego.
- Przestań !





***


Pokonywał kolejne stopnie schodów zmierzając do swojego mieszkania i pisał. wiadomość do swojego znajomego z siłowni. Znów był taki nieobecny, zamyślony, zamknięty w swoim świecie. Stanął przed drzwiami i sięgnął do kieszeni po klucze. Na przeciw, oparty o framugę, stał mężczyzna w wieku około dwudziestu pięciu lat. Jasne, lekko podkręcone włosy odejmowały mu lat. Sprawiał wrażenie miłego i sympatycznego człowieka. Oczywiście taki właśnie był i odkąd zamieszkał obok Marco Reusa, stali się dobrymi kolegami i spędzają. że sobą sporo czasu. Zawsze kiedy piłkarz ma już dość swoich klubowych przyjaciół, wolny czas spędza że swoim sąsiadem.
- Jak ty to robisz ? - zapytał krzyżując ręce
- Co robię ?
- Wszystkie dziewczyny cię kochają
- Żadna mnie nie kocha, a już na pewno nie ta, którą chciałabym by mnie kochała.
- Ale mi tu ściemniasz. A ta co tu siedziała i czekała na ciebie
 ? Powiem ci, że .... no fajna. fajna. I ładna.
- Czekała ? Kto ? Kto tu był ?
- Przedstawiła się jako Meg. Powiedziałem, że nie ma cię w domu i że może zadzwonię kiedy wrócisz.
- To dlaczego do cholery nie zadzwoniłeś kretynie ?! - nie krył sfrustrowania.
- Mówiła że rozmawiała już z tobą i że zaczeka. Ale się chyba doczekała i poszła sobie.
- Niech cię szlag trafi, Nick ! - krzyknął i wybiegł na zewnątrz. Teraz jedynym celem było odnalezienie dziewczyny i przeprowadzenie z nią szczerego rozmowy.