niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozdział XVII

Pocałunek. Mówi o wszystkim. W nim jest prawda, uczucie, obietnica. Pocałunek jest mową duszy i ciała. To tak, jakbyś powiedział „zawsze będę Cię kochać”. To zawsze, to nie jest miesiąc, rok czy kilka dni. To zawsze jest jak wieczność, która trwać będzie dopóki oni będą razem. Nie chcą już ciągle się mijać, łudzić, marzyć… Zwyczajnie pragną siebie, by być szczęśliwymi.
Patrzyli na siebie od dłuższego czasu, uśmiechali się. Nadal ją obejmował nie chcąc puścić, nie pozwalając jej odejść choćby na krok. W tych spojrzeniach było coś wyjątkowego. Patrzyli tak, jakby widzieli się po raz pierwszy. Patrzyli tak, jakby chcieli sobie coś powiedzieć. Nie musieli używać zbędnych słów, bo ich ciała mówiły za nich. To co teraz jest między nimi, jest magiczne. To co jest między nimi to miłość. Miłość inna niż pozostałe. Delikatna, krucha, bez żadnej skazy. Narodziła się nie wiadomo kiedy, ale przyniosła szczęście, które dodaje im sił na każdy kolejny dzień. To uczucie, które nimi zawładnęło dało im nadzieję, sens życia, które jeszcze nie dawno było znikome, którego nie dostrzegali. W tej jednej chwili, wszystko się zmieniło.
- To było…  - zaczęła, ale nie potrafiła odnaleźć słowa, które idealnie opisało by, to co właśnie czuje.
- Niesamowite – zakończył za nią. Na jego twarzy malował się szeroki, promienny uśmiech, który jeszcze jakiś czas temu był rzadkością. Pochylił się nad nią i jeszcze raz delikatnie musnął jej wargi. Kolejny czuły i słodki pocałunek, który cieszył ich do granic możliwości. Nie chciał tego kończyć, a nawet nie potrafił. Teraz, za każdym razem gdy ją całował, był spokojny, pewny siebie, tego co robi. Czuł spokój, bo wiedział, że ona pragnie tego tak bardzo, jak on sam.
- Powinieneś już iść. Brakuje jeszcze by Jane cię tutaj zobaczyła – niechętnie odsunęła się od niego, choć nie chciała tego. Pragnęła jego obecności, jego dotyku i czułości. Jego całego.
- Wstydzisz się mnie ?! – spojrzał na nią oczekując odpowiedzi, ale jej nie uzyskał – Trudno, możesz się mnie wstydzić, ale ja się nigdzie nie wybieram – objął ją od tyłu, mocno ściskając, tak, że nie mogła się od niego uwolnić.
- Marco, idź już. Naprawdę – mówiła, ale jej słowa na nim nie robiły żadnego wrażenia. Próbowała robić kroki w kierunku kuchni, ale czuła na sobie dodatkowy ciężar w postaci chłopaka. Śmiali się cały czas, nie potrafiąc przestać. Podążał za nią krok w krok, ciągle całując jej nagą szyję i ramiona. Lubiła go takiego jakim jest teraz, ale wiedziała, że on musi stąd wyjść. Pamięta reakcję Jane, na ich znajomość, więc widok Marco w ich mieszkaniu, w dodatku nawet bez koszulki, źle mógłby wpłynąć na ich przyjaźń. Jednak jej obawy były niepotrzebne, gdyż przyjaciółka zapewne nie ma jej tego za złe, zwłaszcza, że ona tej nocy również nie spędziła samotnie.
Oniemieli na ten widok. Zapewne wielu rzeczy się spodziewali, ale tego na pewno nie. Choć zaskoczeni, cieszyli się z tego na swój sposób. Z Magdy nie dało się nic wyczytać, z jej oczu, wyrazu twarzy. Nic. A Marco ? Od wczorajszego dnia temu człowiekowi  z twarzy nie schodzi uśmiech więc jak miało by być teraz ? Nadal obejmując Ostaszewską, uśmiechnął się szeroko w kierunku swojego kolegi z drużyny.
- Hummi ? A co ty tutaj robisz ? – zapytał czarnowłosego, który w mgnieniu oka zakładał na siebie swoje ubrania, która były porozrzucane po całym salonie. Jane stała, rumieniąc się cała i próbując to zakryć swoimi włosami. – Czyżbyś kierunki pomylił ? – ledwo powstrzymywał się od śmiechu
- A ty Reus ?! – unikał udzielania odpowiedzi, zadając podobne pytanie, choć doskonale znał powód obecności blondyna  w tym mieszkaniu.
- Moja obecność tutaj chyba nie jest dla nikogo zaskoczeniem – zaśmiał się i ciągle stojąc za dziewczyną, pocałował ją delikatnie w policzek, a ona jedynie uśmiechnęła się tak subtelnie, że ledwo dostrzegalnie – Więc ? Hummi, opowiadaj ! – doskonale widział to zdezorientowanie i zakłopotanie na twarzy przyjaciela, więc jeszcze bardziej ciągnął ten dość osobisty temat.
- Marco… Nie przeszkadzajmy – Magda chyba wyczuła prośbę przyjaciółki, więc postanowiła, że opuści pomieszczenie, zabierając ze sobą Marco, który widocznie wybrał sobie Matsa jako cel jego zadręczania.  – Chodź już ! – pociągnęła go za sobą i już po chwili ponownie byli u niej w pokoju.
Zaraz, gdy tylko przekroczył próg drzwi, wybuchnął śmiechem, który starał się powstrzymywać będąc w towarzystwie klubowego przyjaciela. Położył się na niewielkim łóżku, które mieściło się pod ścianą i, w którym spędził tę noc, wyjątkową noc. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, ale, gdy dostrzegł Magdę stojącą blisko niego, prędko spoważniał, usiadł i spojrzał na nią. Również wpatrywała się w niego, tak, jakby chciała przekonać samą siebie, że wszystko co teraz się dzieje, jest prawdziwe.
-Chodź do mnie – wyciągnął dłoń w jej kierunku.  Trzymając jej rękę, pociągnął ją w swoim kierunku, sadzając na swoich kolanach. Patrzyli na siebie w milczeniu, ale często między nimi dochodzi do tych momentów, kiedy patrzą na siebie, nic nie mówią a to im wystarcza.
Ich milczenie stawało się coraz głośniejsze. Do głosu zaczęło dochodzić serce, rozum i pożądanie, które toczyły swoistą walkę. A oni ? Oni nie wiedzieli kogo słuchać, decydowała chwila, moment, jedno spojrzenie. Wnikliwe, przeszywające całe  wnętrze i gorące, jak miłość, która ich łączy.
Trzymała dłonie na jego ramionach, uśmiechając się do niego, patrząc mu w oczy, ciesząc się jego widokiem. On, delikatnie, ostrożnie choć bardzo pewnie przejechał opuszkami palców po jej ramieniu, schodząc coraz niżej, aż do jej ud. Ciągle, jego dłonie gdzieś błądziły po jej ciele, z jej zgodą. Jako pierwsza, przybliżyła się do niego, delikatnie przygryzając jego wargę, co było ledwo odczuwalne, lecz nie dopuściła do pocałunku. Miała wrażenie, że  ten dystans, który utrzymuje, wyraźnie mu odpowiada, więc nie przerywała i nadal stawiała opory, choć było jej coraz trudniej. W jednej chwili obrócił ją tak, by siedziała naprzeciw niego i pożądliwie spojrzał na nią, ale tylko na moment. Kiedy nieznacząco odchyliła się w tył, przyciągnął ją do siebie, całując jej szyję i dekolt. Cieniutką bluzeczkę, która okrywała jej delikatne ciało, podciągnął wyżej a ona delikatnie wzdrygnęła. Jej ciało przeszła ciepła fala połączona z dreszczami, które zaraz zniknęły. Jego dotyk był dla niej przyjemnością, był czymś, czego nie doświadczyła jeszcze nigdy. On – dominował. Robił to co chciał, choć wiedział, jak daleko może się posunąć. Ale ta chwila nie miała być zabawą, jednorazowym doświadczeniem, ale miała być wyrazem miłości, czymś więcej niż dla większości osób na ich miejscu.
- Chodźcie do nas ! – usłyszeli wołanie zza drzwi, którego chyba nie chcieli usłyszeć. Chcieli być teraz sami, wyłącznie sami. Magia, czułość, która im towarzyszyła, zaczęła się ulatniać… Spojrzał jej w oczy w tak wielką czułością, z jaką na nikogo jeszcze nie spojrzał.
- Przy tobie wszystko staje się inne. Przy tobie ja staję się kimś innym… - szeptał – Obiecasz mi, że już zawsze tak będzie ? – posłał jej takie spojrzenie, jakiego się obawiała. W jednej chwili przypomniała sobie rozmowę z Lewandowską, która powiedział bardzo zrozumiale, by ta nigdy nie skrzywdziła Marco. Ona tego nie chce, ale nie wie co przyniesie los. Obiecać jest bardzo łatwo, ale dotrzymać tej obietnicy, znacznie trudniej – Obiecasz ?
- Niech wszystko pozostanie takim jakim jest teraz – rzekła, ale nie patrzyła na niego. On, chyba nie usłyszał do końca to co chciał usłyszeć. „Takim jakim jest teraz”, czyli jakim ? Są razem, nie są ? Kochają się, nie kochają ? Właściwie, co tak naprawdę teraz jest między nimi…




*



Po wspólnie zjedzonym śniadaniu, po niezliczonych docinkach z obu stron dwójki kolegów, Marco postanowił już udać się do swojego mieszkania, wcześniej odwiedzając Lewandowskiego, któremu chciał o wszystkim opowiedzieć.
- Zobaczymy się dzisiaj ? – zapytała mnąc jego koszulkę w dłoniach, stojąc blisko chłopaka.
- Chciałabyś ? – zapytał.
- Tak – nawet się nie zastanawiała nad odpowiedzią.
- Przyjadę wieczorem po ciebie. Pa – pocałował ją i wyszedł. Ona jeszcze chwilę stała…zauroczona, zamyślona…zakochana ? Zdecydowanie tak…
Nie chciała przeszkadzać przyjaciółce, która nadal przebywała w towarzystwie dortmundzkiego piłkarza, więc ponownie zaszyła się w swoim pokoju. Właściwie, to co wydarzyło się od wczorajszego wieczoru, było dla niej takie nierealne. Ona i Marco,  w co jeszcze nie dowierza, a jeszcze bardziej w to, że między Jane a Matsem coś się pojawiło. Jeden wieczór, jeden taniec, jedna noc i już coś jest ? Tak szybko ? Kiedy ona i Marco, tak długo się do siebie zbliżali, kiedy tak bardzo tego pragnęli ale się obawiali. I nadal nic między sobą nie wyjaśnili. Nie było okazji, sposobności, ochoty… A może gdzieś w każdym z nich pojawił się ten cień strachu, by ukochana osoba nie wiązała z tym żadnej przyszłości. Przecież tak nie jest !
- Mów, mów, mów !  Jak było ? Jak całuje ? Wszystko jak na spowiedzi, Meg ! – blondynka wparowała do pokoju rzucając się na wolną część łóżka, zasypując Polkę ogromem pytań.
- Ja mam mówić ? To ty mi lepiej powiedz co to się wydarzyło kiedy myśmy z Marco wyszli – zaśmiała się i znacząco spojrzała na przyjaciółkę, unosząc brwi ku górze
- Innym razem – zachichotała, rumieniąc się – Ale…Marco ! Jaki on jest ? Jaki jest, kiedy jesteście tak tylko sami ? – ułożyła dłonie na swoich kolanach i czekała na długą opowieść z wieloma szczegółami.
- To moja sprawa – rzuciła w nią poduszką – Tak naprawdę, jest taki…inny. Może mi się tylko tak wydaje, ale naprawdę, kiedy jesteśmy razem, a obok nie ma nikogo innego, on wydaje się taki…widzisz, nawet nie umiem tego określić. Jest inny niż dotychczas myślałam. Albo ma tyle do powiedzenia, że nie wie kiedy skończyć, albo milczy i tylko patrzy – kiedy o nim mówiła cały czas się uśmiechała, a oczy jej błyszczały – I przy nim…Jane, jestem przy nim szczęśliwa – spuściła głowę, ciesząc się na myśl o nim i o tym co się dzieje między nimi obojgiem
- Meg, jesteś zakochana !? – blondynka była tym wyraźnie podekscytowana i uszczęśliwiona, czego nie ukrywała – Jesteście razem, prawda ?!
- Nie…to znaczy nie wiem do końca. Nie rozmawialiśmy tak naprawdę o tym…Chciałabym, ale…
- Ale?
- Ale mam wrażenie, że to nie jest dobry pomysł. Przecież my tak bardzo się różnimy. Tyle nas dzieli. Co jeśli to co jest teraz zaraz minie ? – wyraźnie posmutniała
- Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz…





*




Szczęśliwy, radosny, pewny siebie, wparował przez otwarte już drzwi do mieszkania swoich przyjaciół. Od progu, swoim głośnym wołaniem, informował o swoim przybyciu. Kiedy Anna usłyszała głos przyjaciela od razu się uśmiechnęła i nadal czytała gazetę, siedząc na fotelu i popijając marchwiowy sok, a Lewandowski ?
- Tylko nie on, Ania, błagam powiedz, że to mi się śni – mamrotał leżąc na kanapie z obolałą głową po wczorajszej zabawie po meczu. Widocznie jeszcze nie powrócił do codziennej formy,  a przybycie Marco było kolejną dawką jego męczarni, czego Reus nigdy nie odpuszczał.
- Lewy ! Kochany ty mój ! – krzyknął i przeskoczył przez oparcie kanapy i wylądował na Robercie, który tylko zaklnął pod nosem, a Anka tylko się zaśmiała. Uwielbiała patrzeć na to jak obaj mężczyźni się ze sobą droczą każdego dnia, w każdej chwili.
- Reus, złaź ze mnie !
- Nie mam ochoty – zaśmiał się – Przecież ty to lubisz
- Wiesz jak to wygląda ? Gdyby ktoś teraz nas zobaczył to pomyślałby sobie, że my… - uciął temat, bo wiedział że dla Niemca to kolejny głupi temat do ciągnięcia rozmowy którego nie odpuści tak łatwo.
- Lewy, dokończ. Przecież to są ludzkie sprawy. O tym mówi się otwarcie. Więc, wiesz…może pora powiedzieć, że my czasami, lubimy tak razem… - śmiał się, ledwo mówiąc, a wtórowała mu żona polskiego napastnika
- Reus ! Jak ty mi grasz na nerwach !
- Wiem – odparł dumnie – Ale, ty mnie kochasz, ja cię kocham. Nasz związek jest wprost idealny. Chociaż mógłbyś przestać chodzić w tych jaskrawych bokserkach bo drażnią moje oczy kiedy się przebierasz…
- Reus do cholery ! Wynocha stąd !  - zrzucił blondwłosego piłkarza z siebie, który upadł na twardą podłogę, ale to go nie powstrzymała i nadal śmiał się w niebogłosy. Natomiast Robert ledwo mógł wytrzymać z bólem głowy, który towarzyszył mu od samego wybudzenia się ze snu.
- Dobra, odpuść mu na dzisiaj. Jutro go pomęczysz  - zachichotała Lewandowska, co spotkało się z chłodnym spojrzeniem jej ukochanego. – Co cię w  ogóle do nas sprowadza ?
- Wiadome, że mój ukochany – napastnik tym razem zignorował blondyna choć cisnęło mu się na usta kilka słów- A tak serio, to chciałam wam pierwszym powiedzieć, że chyba…ja i Meg…jesteśmy razem…





*



Taki dziwny wyszedł mi ten rozdział. Chyba Was nim trochę zawiodłam. Jednak chciałam coś dodać, a mojego pomysłu nie mogłam ubrać w słowa. Kolejny postaram się napisać jak najszybciej.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Każdy wywołuje u mnie uśmiech.
Jesteście wspaniałe !
Pozdrawiam

14 komentarzy:

  1. Jezu! Od początku do końca ten rozdział jest idealny! Po prostu mam poczucie, że z rozdziału na rozdział robi się jeszcze bardziej magicznie i pięknie! Ten miał w sobie wszystko, czego ja zazwyczaj oczekuję od rozdziałów! Pasję, namiętność, niepewność i nutę humoru! Po prostu dla mnie świetnie!! Jesteś mega utalentowana dziewczyną i ja mogę Ci jedynie pozazdrościć! Boże! Nadal jestem zaczarowana! Po prostu jak siadam i czytam to opowiadanie to przenoszę się do innego świata. Do świata Magdy i Marco. To piękne, że umiesz utożsamić czytelnika ze świadkiem tego co dzieje się w ich świecie! Może to co napisałam jest trochę nie logiczne ale brakuje mi słów aby skleić coś inteligentnego! ;) Mogę po prostu Ci przyznać, że to Twój najlepszy blog, wśród wszystkich! I tu wyobraź sobie na jakim wysokim musisz być poziomie pisania, bo każde Twoje opowiadanie jest normalnie klasą światową ;) I dziękuje Ci za to!
    Buziaki kochana:* ♥
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zawiodlas! Jest wprost idealnie...
    Uwielbiam takich droczących się ze sobą Lewuska i Reusa! A nawet i Reusa z Hummelsem xD
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po prostu nie mam slow. Twoje opwiadania sa genialne-czasem nawet wracam i czytam od poczatku. Ta historia jest najlepsza jaka do tej pory czytalam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zawiodłaś,i nigdy nie zawodzisz! Ten rozdział był cudowny<3 rozmarzyłam się czytając go!! To było piękne. Uwielbiam czytać takie opowiadanie bo mam wrażenie jak bym czytała dobry romans . Jestem ciekawa co nowego wymyślisz w kolejnym rozdziale ;) I szczerze nie mogę się już doczekać kiedy dodasz nowy ;) Mam nadzieję ,że szybciutko;)
    Pozdrawiam i całuję Cię Kochana <3 :*:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki dziwny ten rozdział jest cudny :)
    Normalnie leżę z Reusa i Lewego hahahahhh ♥
    Zboczeńce jedne...
    A Madzia i Blondi? No normalnie jak w bajce ♥
    Czekam na nn
    Buziaki
    Kalina ♥
    + zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Brak mi słów. To jest poprostu cudowne. :) Ta relacja jaka jest pomiędzy Marco i Meg jest wspaniała. Widać, że są dla siebie najważniejsi i, że się kochają. Mam nadzieję, że będą żyli długo i szczęśliwie i że zawsze takie relacje będą między nimi. To jest para idealna moim zdaniem. Są tacy słodcy. *__*A Marco i Robert znowu mnie rozwalili. Kocham ich. Najlepsi przyjaciele i te ich teksty mnie rozwalają.Najlepsze. A Jenne jak poszalała. Zaskoczyło mnie trochę, że ona i Hummi. Ale cieszę się. Niech będą szczęśliwi. :) Czekam z niecierpliwością na następny. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ty nawet sobie nie wyobrażasz jak ja Cię kocham za to opowiadanie :)
    I jeszcze słuchając Jamesa Blunta to już w ogóle osiągam najwyższy stopień zadowolenia♥
    Co do rozdziału to cos powiem, bo przecież po to yu piszę :D
    Jacy oni są słodcy! ♥
    Miód malina normalnie :)
    Co do Marco i Robert hahahah jakbym siebie i moja best friend widziała :D
    Ahahahahah zryty łeb :d
    A tu taka niespodzianka Hummels :D
    Zadziwiasz mnie
    Pozdrawiam
    Monika ♥
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiecham się jak głupia do monitora! ahhaha :D Reus i Lewy to mnie nie źle rozbawiają i się śmieję do monitora i ktoś by pomyślał, że jakaś idiotka ze mnie, ale mniejsza o to! Rozdział cudowny! :*
    Czekam na nexta.
    pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  9. Boziu
    .... Ah ten Marco... Są razem?? Muszą ! Jejku oni tak do sb pasują.... Matkooo no po prostu kocham to opowiadanie.... Zadziwiasz mnie i zaskakujesz coraz to bardziej... Hummels?? Coś tu mi nie gra.... bo. . . Z Jenn byli tak jak pisałaś na tej imprezie czy coś..... A tu już lądują w łóżku..... hmmmm A Robcio... ojjj biedaczek.... co on ma z tym Reusem... :-D
    Rozdział jest tak wspaniały i boski ze nie umiem tego wyrazić.... ;-)
    Czekam na nn...... I serdecznie cię Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Idealny <3
    Tak sie cieszę, że zblizaja sie coraz blizej do siebie, ze aż mam Czikitę na mordce :D
    A Hummels jaki....no prosze prosze :)
    Wspaniały, cudowny, KOCHAM! ♥
    Pozdrawiam :*
    Julita ♥
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. <3 <3 Niesamowite.
    I w końcu (chyba:)) są razem. Tyle na to czekałam! :) Tyle miłości <3 Ahh, piękne to jest! :)
    A scena Reusa i Roberta, popłakałam się ze śmiechu. hahaha to jest idealne! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, więc weny życzę! :3
    Pozdrawiam ! <3 Klaudia ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziwny? Ja wcale tak nie myślę. Ten rozdział jest wspaniały!!! Jest w nim tyle uczuć... Uwielbiam twój styl pisania. Uczucie między Meg a Marco- magia, najprawdziwsza magia:) Uwielbiam czytać i czuć to co się dzieje między bohaterami. Ty tak piszesz, że można to wszystko odczuć. Uwielbiam to opowiadanie :) Mam nadzieję, że Ci dwoje w końcu w jakiejś rozmowie nazwą swoje uczucia do siebie. Powiedzą to sobie jasno i wyraźnie, nie będą się domyślać, zastanawiać czy właściwie to już są ze sobą czy nie. czekam na ten moment :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedy będzie następny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń