Happy end? Sądzisz, że to właśnie teraz?
Dlaczego? Bo już wystarczająco przeżyli i w końcu zasłużyli na szczęście i by
być razem? A może to dopiero początek? Może te rozstania i powroty, kłótnie
były początkiem czegoś co przyniesie ból, łzy i cierpienie. Przecież to nie
bajka. To życie. Życie, gdzie "na tysiące godzin kilka minut
szczęścia". Szukają swojego szczęścia, a gdy już je mają - wymyka im się ono
z rąk. Nie wiedzą dlaczego tak jest. Może na to zasłużyli? Każdemu pisany jest
jakiś los...Ich, jest właśnie taki. Oboje spotkali siebie, pokochali się.
Zechcieli dzielić ze sobą życie. Tyle, że im to nie udaje się. Nie są
szczęśliwi, ale też nie nieszczęśliwi. Trochę to dziwne. Dziwny jest ten stan.
Stan bycia pomiędzy. I nie wiesz co zrobić, co wybrać. Boisz się. Tak - boisz
się. Że wybierzesz źle, że coś zniszczysz, że będziesz nieszczęśliwy,
że...stracisz coś co dla ciebie jest najważniejsze. Rozumiesz, prawda? Może
właśnie teraz dopadł cię ten stan. Co zrobisz? Pewnie jeszcze nie wiesz. A oni?
Czas pokaże...Czy będą razem, czy znów coś ich poróżni...na zawsze.
Stali, patrzyli sobie w oczy, ale nic nie mogli
dostrzec. Może jedynie łzy, które szkliły się, pojedynczymi strumieniami
spływały po policzkach. Trzęsli się z zimna, oddychali szybko a każdy oddech
mroził ich wnętrze.
- Powiedz coś... - wyszeptał niepewnie
zachrypniętym głosem. - Powiedz, że ty też...
- Że co ja?
- Nie wiem...Że tez coś czujesz, cokolwiek.
Powiedziałem ci, że cię kocham. Chcę wiedzieć czy ty...- zawahał się. - Czy ty
też...czy ty mnie kochasz? - spojrzał jej głęboko w oczy, ale ona milczała. A z
każdą kolejną chwilą, jego serce pękało. Wyznał jej swoje uczucia, prawdziwie
ale ona, nie wyznała mu swoich. - Nie
uwierzę w to, że nic nie czujesz do mnie.
- Dlaczego? - zapytała oschle. Nie wiedziała
dlaczego tak się zachowuje. Dlaczego nie mówi mu prawdy.
- Bo gdyby tak było, to ciebie by teraz tutaj nie
było. A jesteś, przyjechałaś.
- Przyjechałam tylko dlatego, że...że... - nie
potrafiła znaleźć odpowiednich słów. Zdenerwowało ją to. Sama doprowadziła do
tego momentu rozmowy i nie potrafi z tego wybrnąć.
- No właśnie. - uśmiechnął się delikatnie widząc
jej bezradność.
- Co no właśnie? Co no właśnie?! Przyjechałam bo
się martwiłam o ciebie, że coś ci się stało!
- Kocham patrzeć jak się denerwujesz. - pogładził
jej twarz.
- Przestań się nabijać! - krzyknęła obrażona, co
jeszcze bardziej go rozbawiło.
- Chodź tu do mnie. - przyciągnął ją mocniej do
siebie i przytulił.
- Nienawidzę cię! - powiedziała chowając się w
jego ramionach.
- Też cię kocham... - kochał ten moment gdy
trzymał ją w ramionach a ona była tylko jego, a on - jej. Nie przypomina sobie
momentu by kochał kogoś bardziej kiedykolwiek. Magda jest dla niego wszystkim.
- Będziemy już wracać do domu. - odsunęła się od
niego, spojrzała w kierunku Nicka, który stał w drzwiach domku i przygladał się
im od dłuższej chwili.
- Wracać? My? - zdziwil się i spojrzał także na
swojego przyjaciela. Przeszła mu przez głowę myśl, że gdy Nick wspominał mu
kiedyś o nowym mężczyźnie w życiu Meg, to miał na myśli...siebie samego. Ale to
nie mogło być prawdą. Szybko wyzbył się głupich podejrzeń.
- Tak. Wiemy, że wszystko z tobą w porządku to
wracamy do Dortmundu i czekamy na ciebie...
- Myślisz, że pozwolę ci się stąd ruszyć? Nie ma
mowy! On niech jedzie, ale ty zostajesz! I chodź do środka, bo zamarzniesz mi
całkiem. - objął ją ramieniem i zaprowadził w kierunku domu. Nie wyobrażał
sobie, że znów miałby pozwolić jej wyjechać, odejść od niego. Choc właściwie
ostatnio to on uciekł, on wyjechał.
- Nic tu po mnie. - rzekł średniego wzrostu
brunet, zasuwając zamek swojej kurtki pod samą szyję. - Nie zróbcie nic
głupiego i opiekujcie się sobą. - w jego słowach słychać było troskę i
opiekuńczość. Mimo, że nie był zbyt wiele starszy od swoich przyjaciół, to tę
różnicę było widać w jego zachowaniu. Był rozważny, ostrożny, zawsze szukający
racjonalnego rozwiązania i nigdy się nie poddawał. Dla Marco jest niczym starszy
brat. Jest zawsze wtedy, gdy ten go potrzebuje. Pocieszy, rozbawi, ale i
przywróci rozsądek do głowy gdy tego potrzeba. To baczny obserwator, który
zawsze jest na drugim planie, ale przez to wie więcej, widzi więcej. - Widzimy
się wkrótce w Dortmundzie! - zawołał na pożegnanie i ruszył w kierunku drzwi.
Nagle podbiegł do niego przyjaciel.
- To ty? - trzymał go kurczowo za ramię i patrzył
wrogim spojrzeniem.
- Co ja? - niczego nie rozumiał. Dopiero gdy
Marco spojrzał na Meg, ten wszystko zrozumiał. - Widać jeszcze nie dorosłeś. A
chyba najwyższa pora. - zaśmiał się ironicznie i wyszedł.
***
Siedziała na skraju kanapy, patrząc się w płomień
kominka, który znajdował się przed nią. Była nerwowa i niespokojna. Kurczowo
trzymała swoje drobne dłonie na kolanie, a co pewien czas poprawiała swoje
włosy, które opadały jej na oczy.
- Co się dzieje? - zapytał, gdy tylko usiadł
obok. Położył dłon na jej udzie, ale ona prędko odepchnęła ją i uciekła
wzrokiem w przeciwną stroną. - W porządku. - nie do końca rozumiał jej
zachowanie. - Musimy porozmawiać. I to teraz. Nie uciekniemy od tego, dobrze o
tym wiesz.
Milczała. Co chwilę odwracała wzrok w jego
stronę, ale nie potrafiła na dłużej spojrzeć mu prosto w oczy.
- Meg? - w końcu ujął jej twarz, oparł swoje czoło
o jej i zamknął oczy. Wystarczył mu dotyk. Wystarczyła mu świadomość, że ona
jest obok. - Co się z nami stało?
Przecież było nam dobrze, było wspaniale pod każdym względem. I coś pękło.
Powiedz mi ty, co się stało? - jego głos drżał. Rozmowa była dla niego bolesna.
- Ty to zniszczyłeś. Rozumiesz?
Zniszczyłeś...nas. - ujmując jej twarz, czuł łzy na jej policzkach.
- Nie płacz, proszę...Twój płacz jest dla mnie
bolesny.
- To poczuj ten sam ból, który ja czułam gdy
zniknąłeś. Wyjechałeś a mnie zostawiłeś. Znudziłeś się? Szybko! - wyrwała się z
jego objęć i stanęła przy oknie. Skrzyżowała ręce i wbiła wzrok w mroczną
przestrzeń rozpościerającą się za szybą. Czuła jak się zbliża. Jak niepewnie
stawia kroki. - Odsuń się, zostaw mnie... - nie miała siły by krzyczeć, by
walczyć z nim i ze sobą.
- Nie. Nie mogę. Nie mogę cię stracić. Meg ja cię
kocham, rozumiesz?
- Co mi z twojej miłości? - odwróciła się
gwałtownie w jego stronę i zaraz tego pożałowała. Byli blisko siebie, czuli
swoją wzajemną bliskość. Ich ciała stykały się ze sobą. Jego dłonie spoczęły na
jej talii, przez co swobodnie mógł ją przyciągnąć jeszcze bliżej do siebie.
- Nie. Nie rób tego. Nie zbliżaj się, zostaw
mnie. – nie była do końca pewna czy tego właśnie pragnie, jego oddalenia.
Chciała jego bliskości, ale teraz wydawało się jej to nierealne, niemożliwe.
Nie wiedziała co czuje. Nie wiedziała, czy jest sens dalej to ciągnąć, ten ich
„związek”. On nigdy nie byłby normalny. Przecież ona jest zwyczajną dziewczyną,
a on? Też, ale zwyczajny inaczej. Jest na ustach pracy całego świata, a ona nie
chce się w to mieszać.
- Dlaczego mnie odtrącasz? Wiem, że nie jestem
idealny, ale nikt nie jest. Spróbujmy, spróbujmy być razem. Jeśli zawiodę,
zechcesz odejść – nie będę cię zatrzymywał. Ale daj nam szansę. Ostatnią,
proszę… - ponownie łamał mu się głos. Wiedział, że oboje są na granicy. W
każdej chwili znów mogą być razem, ale też w każdej chwili mogą stać się dla
siebie obcymi ludźmi. – Powiesz coś?
- Marco, ty naprawdę tego nie widzisz?
- Czego? – zdziwił się.
- Tego…że my nie pasujemy do siebie.
- Ale o co ci chodzi? O to, że ja jestem znany, a
ty nie? O to, że nasza znajomość wygląda tak jak wygląda? O co do cholery!
- Właśnie o to… Nie dogadujemy się, Marco. Przez
chwilę jest fajnie a potem…jest jak jest. Ja chyba nie potrafię być z kimś
takim jak ty… Nie wiem czy jestem w stanie angażować się w związek, w którym
nie będzie ani chwili spokoju, gdzie cały czas ktoś będzie czekał na nasze
potknięcie, na każdą nową plotkę… Poza tym, to byłby ten związek, gdzie ja nie
będę jedyną kobietą w twoim życiu.
- Co ty pieprzysz? Jak to nie będziesz jedyna?!
- Pojawiła się Emily. Twierdzisz, że to nie ma
dla ciebie znaczenia, że jest dla ciebie nikim, ale ja widzę… Widzę, że myślisz
o niej. Przyjechałam tutaj i co? Zastałam cię w towarzystwie innej kobiety.
Ciągle wyjeżdżasz… skąd mam wiedzieć, że tam…- zacisnęła pięści.
- Ty mi nie ufasz?
- Nie chodzi o zaufanie.
- To o co?! – krzyknął.
- Nie wierzę w to, że ty naprawdę mnie kochasz.
- To co mam zrobić byś uwierzyła?
- Marco… - uśmiechnęła się delikatnie. – Nie rób
nic, to nie ma sensu. My nie mamy przyszłości, po prostu… nam nie wyszło.
- Ale…
- Kocham cię, ale nie potrafię z tobą być…
Jej słowa odbijały się pustym echem w jego głowie. Chciał coś
powiedzieć, ale tak naprawdę nie wiedział co. Nie miał już nawet siły by
ciągnąć dalej tę rozmowę, by się kłócić. Obserwował jak siada na fotelu
zwróconym w kierunku okna, okrywa się kocem a po chwili zasypia. Nie długo
potem on sam zasnął, dając sobie kilka godzin wytchnienia i spokoju. Ale nawet
sen był dla niego męczący, tak samo jak dla niej. Gdzieś tam głęboko w nich,
toczyła się walka przekonań, uczuć i tego w co wierzyli. Nie do końca zdawali
sobie sprawę z tego co robią, co mówią. A może po prostu nie dorośli by z kimś
być – być naprawdę, na poważnie i … na zawsze.
***
Delikatnie podnosił powieki, a jego oczom zaczął
się ukazywać pobielony sufit na którym odbijały się promienie wschodzącego
słońca. Przedzierało się ono przez gęste chmury, by choć na chwilę dotrzeć na
ziemię w te mroźne dni. Podparł się na łokciach i rozejrzał wokół siebie: jej
już nie było. Poderwał się na nogi, zrzucił koc na podłogę, prędko założył buty
i kurtkę, po czym wybiegł na zewnątrz. Zamaszystym ruchem popchał drzwi, które hamowała
pokrywa śnieżna. Jego oczy poraziła nieskazitelna biel zasp śnieżnych na
których odbijały się promienie słońca. Delikatne a jednocześnie tak bardzo
wyraziste. Zobaczył ją. Siedziała na ławce przed domem, skulona, okryta grubym
kocem z kubkiem parującej herbaty w dłoniach. Była nieobecna, zamyślona,
patrzyła w dal. Nie odezwał się do niej ani słowem, lecz usiadł obok i milczał
wraz z nią.
- Pięknie tutaj o tej porze. Można tak siedzieć,
patrzeć i myśleć. – odezwała się po pewnym czasie, nie zmieniając pozycji, wciąż
patrząc w to samo miejsce. – Dlaczego tutaj przyjechałeś? – spojrzała na niego,
na krótką chwilę, po czym znów uciekła wzrokiem.
- Wspomnienia z dzieciństwa. Może kiedyś będę
miał okazję by ci to wszystko opowiedzieć. – uśmiechnął się. Zapanowała chwila
ciszy, którą przerwał pytaniem. – Co teraz będzie? Co będzie z nami?
- A czego byś pragnął?
- Przecież wiesz. Ciebie. Ciebie i mnie, razem,
już zawsze.
- Marco, przecież…
- Nie. Nie mów mi, że to się nie uda. Nie mów mi,
że do siebie nie pasujemy. Nie mów mi, że nie mamy przyszłości. Powiedz, że
możemy wszystko.
- Spróbujmy od początku.
- Początku?
- Tak. Jeśli po raz kolejny nie będziemy
potrafili się porozumieć, będziemy mieć pewność, że to na pewno nie ma
przyszłości. Spróbujmy się zaprzyjaźnić… - w jej głosie słychać było nadzieję,
wiarę, że to może się udać. A on? On się tego bał. Czuł, że to może być koniec.
- Nie chcę się tylko z tobą przyjaźnić. Ja chcę z
tobą być. – odwrócił jej twarz w swoim kierunku i pocałował. Wiedział, że to
może być największy błąd, ale teraz o tym nie myślał. Chciał tylko znów być jak
najbliżej niej.
„Bo to jest
dopiero początek, nie koniec. Zobaczysz. Pokażę ci, że ja jestem twój, a ty
moja. Udowodnię ci moją miłość. Zawalczę o ciebie. I może przed nami jest długa
droga to wiem, że kiedyś będziemy razem. Każda chwila spędzona z tobą, jest
najwspanialszą chwilą w moim życiu. Co mogę ci jeszcze powiedzieć? Że cię
kocham? Dobrze, kocham cię. Ale powiem ci to jeszcze nieskończoną ilość razy.”
***
Witajcie kochane! Zapewne macie mnie już serdecznie dość, nie dziwię się. Mam tylko cichą nadzieję, że mimo to, jeszcze o mnie pamiętacie. Jest nowy rozdział, nie wiem czy spełnił Wasze oczekiwania... Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie tę historię. Wracam do niej, wracam do Was. W końcu mam wakacje, coraz więcej czasu. Odstawiam problemy na drugi plan, na pierwszy wstawiam Was i bloga, wstaję na nogi. Następny rozdział zapewne za tydzień. Wiem, że mam ogromne zaległości i dlatego mam prośbę. Jeśli chcecie być informowane o nowym rozdziale napiszcie mi w komentarzu Wasz blog/ numer gg/ twitter/ snapchat. I nazwy Waszych blogów na których mam zaległości, z góry dziękuję za pomoc! Przepraszam jeszcze raz za przerwe, ale jak na razie nie przewiduje juz zadnej innej! Do zobaczenia!
Patrycja
Tutaj mnie znajdziecie:
twitter: @saynothope
gg: 31841237
snapchat: saynothope
Nie wiem co powiedzieć.. Cudowny, to po prostu za mało by wyrazić ten rozdział, blog. Uwielbiam go ❤ Dziewczyno, na prawdę masz ogromny talent do pisania. Te emocje, przeżycia jakie potrafisz przekazać przez to pisanie są niesamowite.
OdpowiedzUsuńOj warto było tyle czekać na ten rozdział, choć mam nadzieję, że następny pojawi się szybko. Bo musi ! :) Skończyłaś akurat w takim momencie.. Marco i Meg muszą być razem. Widać jak Marco na Niej zależy, że ją kocha. Jak o nią walczy i próbuje naprawić to co wcześniej zepsuł. I ona też Go kocha. Mam nadzieję, że Magda jednak przekona się i postanowi dać mu szansę, zaryzykuje.. Muszą być w końcu szczęśliwi, razem. Dobra kochana, czekam z niecierpliwością na kolejny cudowny rozdział w Twoim wykonaniu. Pozdrawiam ❤
To się porobiło :/ Mam nadzieję, że jakoś się ułoży pomiędzy Meg a Marco :/
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny :))) Chciałabym napisać dłuższy komentarz, ale mam dzisiaj mały zasób słów :/
Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że będzie o wiele weselszy ;))))
Pozdrawiam c: - Karu ;d
To, to... Szczerze to brak mi słów. Kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego. Potrafisz u czytenika wzbudzić emocje, poczuć się jak oni w danym momencie... To jest piękne 💕
OdpowiedzUsuńCo do Meg i Marco- miłość zawsze znajdzie drogę, aby się odnaleźć.
Czekam z niecierpliwością na kolejny ��
świetny, chwytający za serce rozdział, kibicuję, aby tej parze się udało ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo jest takie cudowne! Niezmiernie ciesze sie, ze wrocilas, naprawde! Uwielbiam to opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze Meg i Marco w koncu sie uda, bo zasluguja na szczescie. Przepraszam, ze tyle bledow, ale pisze komentarz z telefonu. Pozdrawiam :)
lose-a-bet.blogspot.com
Cudowni że wracasz do pisania bardzo brakowało mi tego opowiadania i wracasz w świetnym stylu! Zb niecierpliwością czekam na nowy rozdział i jeżeli mogła byś mnie poinformować przez snapa to była bym wdzieczna- antkiewicz_99
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? ;**
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opowiadanie. Kiedy następny rozdział? :-)
OdpowiedzUsuńCzekamy, czekamy a tu żadnej wiadomości od ciebie co dalej z tym opowiadaniem :(
OdpowiedzUsuńRozdział - świetny. Kocham twoje opowiadanie. Jest jednym z nielicznych o piłkarzach które nadają sie do czytania 👍 Snap: litbitofbitch
OdpowiedzUsuń