Donośne dźwięki padającego deszczu i silne podmuchy wiatru,
uniemożliwiały spokojne zaśnięcie. Na stoliku paliła się niewielka lampa, która
oświetlała zaciemnione pomieszczenie. Dziewczyna siedziała przed oknem
podziwiając rozbłyskujące się błyskawice, które uderzały nie daleko blokowiska,
w którym się znajdowała. Rozpamiętywała dawne czasy, te spędzone w warszawskim
Domu Dziecka. Było jej ciężko, nie ukrywa tego. Nie rozumiała dlaczego ona,
dlaczego właśnie ta mała dziewczynka musiała mieć tak trudne życie. Teraz
patrzy na to w nieco pozytywniejszy sposób. Czegoś ją to nauczyło. Zrozumiała,
że życie to nie ciągła prosta, lecz mnóstwo przeszkód do pokonania, pasmo
porażek, ale też chwile szczęście i nieubłagalnego spokoju. Ale potrzebowała
sporo czasu, by dojść do tych wniosków. Teraz już rozumie, że o wszystko trzeba
walczyć, by coś osiągnąć, trzeba być silnym i nieugiętym, ale nie należy
zapominać o sercu. Sercu, które należy przepełnić dobrocią i miłością i
obdarowywać tym innych, by później to do nas znów powróciło. Może nie od razu,
ale kiedyś, za kilka lat…
Myślała, jeszcze o czymś, a właściwie to o kimś. O mężczyźnie, który był
dla niej wielką zagadką, niewiadomą.
Próbowała zrozumieć, zrozumieć jego, tyle że nie potrafiła. Nic o nim
nie wie, poza faktem, że jest piłkarzem. Czy to coś zmienia ? Zmienia i to bardzo dużo.
- Nie śpisz ? – zapytała właścicielka mieszkania, zaglądając przez
uchylone drzwi, ściskając na piersi puchową poduszkę.
- Nie – uśmiechnęła się przyjaźnie, robiąc miejsce obok siebie i znów
wbiła wzrok w rozjaśniające się niebo.
- Kim on jest ? – zapytała po chwili, patrząc na zaskoczoną koleżankę.
- On ? Jaki on ? – udawała zaskoczoną, nie dając po sobie poznać, że jej
myśli, krążą wokół jednej osoby.
- Ten przez, którego nie możesz spać. Ten przez którego jesteś taka
nieobecna. Ciągle bujasz w obłokach, nie słyszysz jak się do ciebie mówi,
uśmiechasz się pod nosem. Właśnie ten.
- Ten – zaakcentowała słowo, śmiejąc się – Nie istnieje. Przynajmniej
dla mnie.
- I ja mam Ci niby uwierzyć ? Jaki on jest ? Przystojny chociaż ?
- Nieosiągalny dla mnie – powiedziała patrząc na przyjaciółkę, a swoje
prawdziwe odczucia zachowała wyłącznie dla siebie.
- Jak to ? Dlaczego ? – Niemka nie ukrywała zaskoczenia
- Dlatego, że ja i on to dwa różne światy. Całkiem odmienne, które nigdy
nie będą ze sobą współgrały. Poza tym on jest inny. Jest wredny, chamski,
irytujący, wkurzający, podły, niemiły – ciągle wymawiała kolejne określenia,
nerwowo gestykulując przy tym rękoma – Ale… - ucichła
- Ale ma w sobie to coś, co cię w nim urzekło, prawda ? – dziewczyna nic
nie odpowiedziała, a to było oznaką zgodzenia się z Jane – Zapomnij o nim. Tacy
potrafią tylko ranić, a ty na to nie zasługujesz – powiedziała, poklepując
krzepiąco dziewczynę i wyszła, mówiąc na koniec - Dobranoc.
***
Niedzielny dzień zachwycał swoją pogodą. Bezchmurne niebo, brak wiatru,
dodawało ochoty do wylegiwania się na świeżym powietrzu. Jednak on dzisiaj miał
inne, ważniejsze sprawy, niż odpoczynek tydzień przed rozpoczęciem sezonu
Bundesligi.
Otworzył szafę z której wyjął swoje ulubione spodnie, biały T- Shift i
czarną marynarkę. Gdy był już gotowy z kuchennego blatu wziął swój telefon,
portfel i kluczyki do samochodu, a kierując się do wyjścia wszedł do łazienki,
by użyć perfum. Wziął pierwszą buteleczkę z półki, lecz nie użył jej.
Przyglądał się jej z taką uwagą. Doskonale pamięta ten dzień, gdy je dostał. To
ona mu je dała, w dzień jego urodzin. Było to równe trzy tygodnie przed ich
ślubem, do którego ostatecznie nie doszło. Nie lubi tego wspominać, ale to tak
często wraca, może zbyt często. Chciałaby o tym wszystkim zapomnieć, zapomnieć o niej, o ślubie, o tym co było. Teraz dla
niego ważne jest to co jest teraz i żyje świadomością, że ucieczka od wspomnień
jest blisko, tylko musi naprawić to co zniszczył.
Butelkę perfum wrzucił do pojemnika na śmieci, po czym trzasnął drzwiami
i wyszedł.
- Możemy zaczynać ? – zapytała kobieta patrząc na zamyślonego gościa. Ten zgodnie przytaknął, usiadł wygodnie i był
gotowy na rozpoczęcie programu. – Nim zaczniemy Marco, masz jakieś specjalne
prośby, mam uniknąć jakiegoś tematu, niezbyt przyjemnego dla ciebie, coś o czym
nie chcesz mówić ? – pytała przeglądając kartki z pytaniami i notatkami.
- Właściwie to mam, nawet dwie.
- Mów śmiało – obdarzyła go uśmiechem patrząc na niego
- Nie chcę mówić o moim ślubie, chcę uniknąć tego tematu.
- Dobrze, skoro chcesz. Widzisz, a ja miałam chyba najwięcej pytań o to
do ciebie. Coś jeszcze ?
- Tak. Mam prośbę. Czy na koniec, mógłbym coś powiedzieć od siebie ? To
dla mnie bardzo ważne – spojrzał na czarnowłosą kobietę, starszą od niego o co
najmniej dziesięć lat. Po chwili namysłu zgodziła się, a piłkarz jeszcze przed
rozpoczęciem programu próbował wymyślić co zamierza powiedzieć.
- Zaczynamy ! – rozległo się wołanie, wszyscy zajęli swoje miejsca i
godzinny program, przepełniony pytaniami na wszystkie tematy, rozpoczął się.
Można powiedzieć, że czas szybko zleciał i nim wszyscy się obejrzeli, do
końca pozostały trzy minuty. Niby tak
niewiele, a jednak aż nadto. Czy w trzy minuty można naprawić swój błąd ? Czy w
trzy minuty można obrócić bieg losu ? Czy w trzy minuty można odzyskać to czego nawet się nie
posiadało ? On spróbuje.
- Marco, chciałeś jeszcze coś powiedzieć na koniec, więc masz
kilkadziesiąt sekund – gestem ręki wskazała na kamerę, wciąż sztucznie się
uśmiechając jak przez tą całą godzinę.
- Dziękuję – spojrzał na nią, po czym wzrok skupiła na kamerze. Serce
biło mu coraz szybciej, język zaczął się plątać, nie wiedział co mówić. Ale
wiedział, że to jest jego jedna i jedyna szansa i kolejna może się nie
powtórzyć.
***
Obudził ją dźwięk dobiegającej z salonu muzyki, cichego podśpiewywania.
Zrzuciła z siebie pościel, ubrała bluzę po czym powędrowała do kuchni, w której
jej nowa przyjaciółka przygotowywała śniadanie. Przemieszczała się od szafki do
szafki w rytm pogrywającej muzyki, śpiewając przy tym swoje ulubione piosenki.
- Pomóż mi, a nie się patrzysz ! – zachichotała i rozkazała Magdzie
pokroić warzywa na kanapki. Gdy wszystko było gotowe wzięły talerze, kubki z
gorącą herbatą i zasiadły w salonie przed włączonym już telewizorem.
- Co oglądamy ? – zapytała biorąc kanapkę do buzi
- Jak to co ? Zaraz się zaczyna. Wywiad z Marco Reusem ! – na te słowa
Polka mało się nie udławiła kęsem kanapki, który szybko przepiła łykiem
chłodniejszej herbaty.
- Chcesz to oglądać ? – udawała mało zainteresowaną a w rzeczywistości
też bardzo ją to interesowało, choć nie wiedziała czego może się spodziewać
- Oczywiście ! On jest niesamowity ! Boże, kiedyś będę jego żoną,
zobaczysz – obie dziewczyny wybuchły śmiechem, lecz za chwilę zamilkły, gdy
program się rozpoczął. Przez większość programu, młoda Polka nie była
zaciekawiona, bowiem wszystko dotyczyło piłki nożnej, na której się nie znała,
więc ignorowała temat, czytając książkę. Dopiero tuż przed zakończeniem,
spojrzała na ekran telewizora, gdzie w pełnym obiektywie znajdował się młody
mężczyzna. Czuła się tak, jakby patrzył na nią, prosto w jej oczy. Mam nadzieję, że to oglądasz. I proszę, nie
wyłączaj, lecz wysłuchaj tego co chcę powiedzieć. Chcę cię przeprosić, tak
bardzo żałuję tego co zrobiłem, co powiedziałem. Wiem, że moje przeprosiny nic
nie zmienią i w twoich oczach będę nikim, albo tylko tym , który potrafi ranić.
Wiedz, że oddałbym wszystko, by naprawić swój błąd. Czuję się okropnie, ale
zasłużyłem na to. Może kiedyś dostanę od życia szansę by znów cię spotkać i
powiedzieć ci to prosto w oczy.
Przepraszam za wszystko. Wybacz mi. Zamilkł. Spuścił głowę. Program się
zakończył.
- O mój boże! Słyszałaś to ? Jaki on jest uroczy. Chciałabym być na
miejscu tej dziewczyny. Jeśli mu nie wybaczy to będzie idiotką – Jane
zachwycała się wypowiedzią swojego ukochanego piłkarza.
- Jestem idiotką. Idę się przejść. Będę wieczorem! – powiedziała
zamykając za sobą drzwi.
Powolnym krokiem spacerowała ulicami malowniczego Dortmundu próbując się
uspokoić, ochłonąć i zastanowić się nad wszystkim. Wszystko stało się dla niej
tak trudne, nie wiedziała co robić, nie rozumiała siebie, a na pewno
niepoznawana. Zmieniła się odkąd tu przyjechała, bardziej niż powinna. To co
najbardziej znienawidziła w sobie, to zainteresowanie młodym mężczyzną. Próbuje
zapomnieć, ale nie potrafi. Chcę poznania go bardziej, jest silniejsza.
Doskonale wie, że to przysporzy jej kłopotów, smutków i cierpienia, a mimo to,
nadal chce w to brnąć dalej. Tylko nie wie, czy jest w stanie mu wybaczyć.
Od dłuższej chwili czuje, że ktoś ją obserwuje. Podąża za nią. Zarzuciła
czarny kaptur, ręce skrzyżowała na piersi i przyspieszyła swój chód. Dyskretnie
obejrzała się za siebie, dostrzegając wyłącznie czarny samochód, jadący bardzo
powoli. Coraz bardziej zdenerwowana, zaczęła biec, do momentu, aż samochód
zatrzymał się tuż obok. Szyba się odsunęła, a na miejscu kierowcy siedziała
znajomy jej już mężczyzna, który serdecznie uśmiechał się w jej kierunku.
- Dlaczego uciekasz przede mną ? – zapytał – Wsiadaj – otworzył jej
drzwi, zabierając z wolnego siedzenia torbę z zakupami. – Nie bój się mnie-
zaśmiał się i znów poprosił młodą dziewczynę, by wsiadła do jego samochodu. Po
chwili niepewności, zajęła miejsce, patrząc na mężczyznę, który uradowany przyciska
pedał gazu i rusza przed siebie.
- Dlaczego to robisz ? – zapytała patrząc na kierowcę samochodu
- Co robię Madziu ? – szeroko się uśmiechnął irytując ją przy tym, swoją
sztuczną uprzejmością
- Wiesz co mam na myśli. Po co się zatrzymałeś, po co ze mną rozmawiasz,
po co to wszystko? I gdzie mnie w ogóle zabierasz ?
- Agata przyrządza kolację i jesteś zaproszona. Będzie jeszcze kilka
osób. – widząc strach w oczach dziewczyny, dodał – Jego nie będzie. Obiecuję.
- Nadal nic nie rozumiem – powiedziała, po czym samochód gwałtownie się
zatrzymał, przez co zaskoczona dziewczyna pochyliła się w stronę przedniej szyby.
- Nie dziwię ci się. Sam na twoim miejscu czułbym się zagubiony. Ale my
chcemy ci tylko pomóc.
- My ? Jacy my ? Nie potrzebuję pomocy ! – krzyknęła rozzłoszczona, po
czym chwyciła za klamkę by wysiąść z samochodu, lecz Jakub ją zatrzymał.
- Nie denerwuj się tak. Poznaj nas wszystkich, poznaj w nas zwykłych
ludzi. Jeśli będziesz czuła się źle w naszym towarzystwie, wyjdziesz. Ale może
dostrzeżesz w nas swoich przyjaciół. – po raz kolejny uśmiechnął się w jej
kierunku, lecz tak prawdziwie, szczerze, zwyczajnie.
***
Przy stole siedzieli już Lewandowscy, Piszczkowie, Sahinowie i tylko
Agata znosiła do jadalni gorące potrawy nie pozwalając nikomu jej pomagać.
Wszyscy byli gośćmi więc w jej obowiązku leżało zajęcie się nimi. Wszyscy
wesoło gawędzili, opowiadali sobie różne historie, świetnie się przy tym
bawiąc.
- Kuby nie ma ?- zapytał w końcu Nuri, bawiąc się ze swoim synem
- Jak wyślesz go na zakupy, to prędko go nie zobaczysz – zaśmiała się
Agata
- Słyszałem!- rozległo się wołanie Błaszczykowskiego, który właśnie
wszedł do domu w towarzystwie nowej znajomej. Zawstydzona stanęła przed grupą
ludzi, którzy bacznie się jej przyglądali, przez co czuła się onieśmielona.-
Poznajcie Magdę – powiedział, krzepiąco obejmując dziewczynę ramieniem.
- Madziu! Jak się cieszę, że mogę cię w końcu poznać – podbiegła do niej
Agata, wyściskując ją jakby nie widziały się kilka lat, a w rzeczywistości
nawet się nie znały. Każdy przywitał ją tak bardzo serdecznie, potraktowali jak
najbliższą przyjaciółkę. Czuła się niezręcznie.
Pierwsze minuty były dla niej wyjątkowo krępujące, siedząc pomiędzy
takimi ludźmi, ale z czasem zobaczyła w nich normalne osoby, jak ona sama.
Musiała się zgodzić z Jakubem, który to samo jej powiedziała w drodze do jego
domu.
- Kuba, przynieś ciasto i talerzyki z kuchni- porosiła męża,
Błaszczykowska. Mężczyzna posłusznie wstał od stołu, prosząc Magdę o pomoc, a
tak naprawdę chciał z nią porozmawiać na osobności.
- Gdzie są talerzyki ? – zapytała rozglądając się po przestronnej
kuchni.
- W górnej szafce obok okna – odpowiedział krojąc ciasto na równe
części. – Mogę cię o coś zapytać ?
- Tak, oczywiście.
- Wybaczysz mu to kiedyś ? – dziewczyna spojrzała na niego pytająco.
- Oglądałaś wywiad z nim, dzisiaj ?
- Tak, i co z tego ?
- Myślałem, że to coś pomoże, że jest szansa byś mu wybaczyła. Uwierz
mi, on żałuje tego co zrobił. On taki nie jest, nie znasz, więc nie możesz…
- Właśnie Kuba, nie znam. On też nie znając mnie potraktował mnie tak
jak mnie potraktował. Więc co ja mam zrobić ? Zignorować to wszystko i udawać,
że nic się nie stało ? Tak się nie da. Nie chcę go widzieć, nie chcę go znać,
nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
- Może kiedyś zmienisz zdanie – powiedział pełny nadziei i wyszedł z
talerzem ciasta do jadalni. Gdy dziewczyna już miała wychodzić z pomieszczenia
z talerzami, przejście uniemożliwił jej Kuba, zabierając porcelanę z rąk.
- Co ty robisz ?
- Uciekaj po schodach na górę i nie schodź tutaj !- ponaglił dziewczynę
popychając ją w kierunku schodów.
- Co jest grane ? – pytała nic nie rozumiejąc
- Marco przyszedł…
***
Kolejny rozdział w przyszły piątek.
zapraszam na wznowione opowiadanie