Od bardzo długiego czasu nie czuła w sobie tak ogromnej przykrości
zadanej przez innego człowieka. Liczne obelgi pod jej adresem padały za czasów
szkoły średniej, spowodowane jej sytuacją życiową: brak domu, rodziców,
wychowanka bidula. Tym razem, jednak to nie rówieśnicy lecz nieznany jej
mężczyzna odważył się ją tak obrazić. Wpatrywała się w jego wyraz twarzy, a do
jej oczu zaczęły napływać łzy. Nie była w stanie się nawet bronić słownie i
wysłuchiwała co ma jej do powiedzenia, choć tak naprawdę wolałaby tego nie
słyszeć. Po chwili postanowiła uciec stąd jak najszybciej, ale odwracając się
wpadła na starszą kobietę. Z wyglądu przypominała jej, dokładnie opisaną przez
panią Krystynę- Elżbietę. Ta zapewne też ją rozpoznała, gdyż podała jej dłoń na
powitanie i srogo spojrzała na swojego sąsiada.
- Czy mógłby mi pan powiedzieć, dlaczego tak został potraktowany mój gość
?
- Jeżeli to pani gość, to dlaczego przychodzi do mnie i zakłóca mój
spokój ?- dwudziestoparolatek nieco ochłonął, lecz nadal jego głos był mało
sympatyczny.
- Nie poinformowałam o zmianie numeracji mieszkań. To moja wina, więc
przepraszam za kłopot, panie Reus- zaakcentowała jego nazwiska i gestem ręki
zaprosiła speszoną dziewczynę do środka.
Siedząc przy stoliku z zastawą porcelanową, popijając najsmaczniejszą
kawę jaką do tej pory piła, rozmyślała o sytuacji sprzed kilkunastu minut.
Próbowała samej sobie wytłumaczyć zachowanie młodego mężczyzny, który zbyt
chaotycznie zareagował na to wszystko. Jednak do głowy nie przychodziło jej
żadne racjonalne wytłumaczenie, więc doszła do wniosku, że owy zbulwersowany
człowiek, taki po prostu jest. Gwałtowny, niemiły, a jednym słowem ujmując
wręcz chamski. Po krótkim czasie dotarło do niej, że siedząca przed nią
właścicielka apartamentu a jednocześnie wybawicielka małego incydentu, od kilku
minut stara sie jej coś powiedzieć.
- Przepraszam, zamyśliłam się- odparła ze skruchą w głosie, upijając
czarny napój.
- Widzę- zaśmiała się, podsuwając talerz z przeróżnymi ciastkami.-
Mówiłam, byś się nim nie przejmowała. Może ciężko w to uwierzyć, ale to
naprawdę dobry chłopak, tylko trochę zagubiony.
- Nie sądzę, ale nie mi to oceniać- przegryzła cukrowy herbatnik, po
czym wygodnie oparła się o krzesło odsuwając od siebie kremową filiżankę i
talerzyk.
- Nie wiem, jak mam ci to powiedzieć- pochyliła głowę, lecz zaraz znów
spojrzała na Ostaszewską- Chodzi o to, że mój mąż, Harry, otrzymał przed
kilkoma dniami bardzo interesującą ofertę pracy w Stanach i - zaniemówiła na
moment- zgodził się. Wyjeżdża, a ja, ja wraz z nim.
Dwudziestodwulatka w myślach powtórzyła kilkukrotnie jej słowa, aż
dotarło do niej, co właśnie się wydarzyło. Nie ma mieszkania, nie ma pracy,
pieniędzy, nic. Ostrożnie wstała od stołu, chwyciła swoją torebkę i powędrowała
do przedpokoju, gdzie stała jej walizka i obuwie.
- Przepraszam, że nie poinformowałam cię przed twoim wyjazdem tutaj, ale
sądziłam, że w ramach rekompensaty znajdę jakąś pracę dla ciebie.
- Proszę się nie tłumaczyć, rozumiem. Nic się nie stało- wymusiła
uśmiech, aby przypominał jak najprawdziwszy po czym opuściła mieszkanie.
Siedziała na ławce po drugiej strony ulicy, przyglądając się jak starsi
ludzie wsiadają do samochodu i ruszają w podróż na lotnisko, a potem do USA.
Nie długą chwilę temu zamienili ze sobą kilka słów, głównie dotyczących
oferowanej pomocy jeśli chodzi o przenocowanie i opłacenie powrotu do Polski.
Kobieta odmówiła jej udzielenia i z przymusu przyjęła podarunek w postaci
znacznej sumy pieniędzy, za fatygę i przyjazd do Dortmundu.
Zbliżał się wieczór, a ona nie miała jakiekolwiek ochoty by się stąd ruszać.
Wiedziała jednak, że nie może spędzić tutaj całej nocy, które są jednak chłodne
i wietrzne, nawet jak na lipcową pogodę. Otworzyła walizkę, by wyjąc ciepły
sweter i zorientowała się, że jeszcze nie otworzyła podarunku od pani Krysi.
Ostrożnie wyjęła pudełko, które kilkoma zwinnymi ruchami otworzyła. W środku
znajdował się nie najtańszy, jak na jej oko, laptop z przyklejoną kartką "
Na dobry początek :) ". Uśmiechnęła się sama do siebie i ponownie schowała
drogocenny przedmiot. Skrzyżowała nogi i w takiej pozycji spędziła kolejne
dobre, kilkadziesiąt minut.
- Co ty tutaj robisz ?- wyrwał ją męski głos, dobiegający z jej prawej
strony. Odwróciła się przestraszona i ujrzała przed sobą tego samego mężczyznę,
z najbliższego blokowiska. Ubrany w czarny dres, sportowe buty i ze słuchawkami
na szyi, spoglądał na nią z góry. Nie wyglądał już na tak zdenerwowanego, a
mimo to Magda obawiała się jego towarzystwa.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że nie wolno tutaj siedzieć- zaczęła się tłumaczyć
zbierając z ławki wszystkie swoje rzeczy.
- Ławki są do tego i są dla wszystkich- odpowiedział łagodnym tonem
głosu, subtelnie się uśmiechając- Chciałem cię przeprosić, za to wcześniej, po
prostu...- marszcząc czoło, mierzwiąc swoje blond włosy dodał- mam dzisiaj zły
dzień, a właściwie to ostatnie dni, tygodnie. Nie ważne- machnął ręką-
Przepraszam.- Dziewczyna stała oniemiała, lecz milczała, co widocznie
zaniepokoiło Niemca. Zobaczył jej dezorientację, którą doskonale rozumiał i
postanowił się przedstawić z grzeczności.- Tak w ogóle jestem Marco, Marco
Reus.
- Magda Ostaszewska
- Mag...- zmrużył oczy, mając problem z wymówieniem jej imieniem, które
przysporzyło mu niemały kłopot- Meg ?- zaśmiali się oboje podając sobie dłonie.
- Może być i Meg- posłała mu ciepły uśmiech i odgarnęła swoje ciemne
włosy. Usiadła ponownie na ławce, a Niemiec obok niej.- Marco, więc powiedz mi
coś o sobie, tak na dobry początek.- zaczęła, a ten spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Nie wiesz kim jestem ?
- Powinnam wiedzieć ?- odpowiedziała pytaniem, na pytanie
- Może jeszcze nie- uśmiechnął się tajemniczo i kontynuował- Nie ważne.
Powiedz co tutaj robisz, w Niemczech, w Dortmundzie, bo nie jesteś Niemką,
prawda ?
- Nie, jestem z Polski, dokładniej z Warszawy. Przyjechałam tu do pracy,
lecz jak widać nic z tego nie wyszło- spuściła wzrok i skurczyła kolana,
opierając o nie podbródek.
- Co zamierzasz zrobić ?
- Wracam jutro do Polski.- odparła bez zastanowienia
- A dzisiaj ?- zadawał kolejne pytania
- Poszukam jakiegoś noclegu i tyle. Właściwie to będę już szła. Nie znam
miasta, więc chwilę mi zejdzie.- uniosła swoje ociężałe ciało zarzucając torbę
na ramię i biorąc walizkę pod rękę. Blondyn również wstał, widocznie o czymś intensywnie
rozmyślając.
- Może nie będziesz nic szukała, tylko pójdziesz do mnie ? - powiedział
w końcu
- Dzięki, ale nie wydaje mi się by to był dobry pomysł.
- Nie bój się mnie.- szybko dodał- Po co masz marnować pieniądze na
hotele, które w najbliższej okolicy do najtańszych nie należą, skoro u mnie
jest wystarczająco miejsca- dziewczyna musiała przyznać mu rację, a dla niej
pieniądze były wyjątkowo ważne, skoro miała ich tak mało.- Więc ?
- Zgoda.
Młody mężczyzna zabrał jej walizkę, którą wziął ze sobą i razem z nowo
poznaną kobietą udał się do swojego lokum. Po wejściu do środka, rozpalił
światło, które oświetliło przestronne pokoje i udał się do jednego z
pomieszczeń. Magda podążała za nim krok w krok, w międzyczasie rozglądając się
po mieszkaniu. Ostatecznie weszła do jasnego pokoju z pokaźnej wielkości,
łóżkiem dwuosobowym, szafą garderobianą i potrójnymi oknami. Na suficie wisiał
kryształowy żyrandol, który połyskiwał odbitym światłem żarówki.
- Tutaj będziesz spała. Tam jest łazienka, kuchnia, a gdybyś czegoś
potrzebowała jestem tam- wskazał jedne z białych drzwi, uśmiechnął się do niej
przyjaźnie i zniknął jej z oczu.
Ubrana w białą bluzkę z krótkim rękawem, zielone szorty siedziała na
łóżku z milionami myśli, których nie potrafiła uporządkować, a tym bardziej zapanować
nad nimi. Nerwowo rzucała się po łóżku nie mogąc znaleźć sobie na nim miejsca.
Wyciągnęła rękę za siebie, zapalając światło małej lampki. Przetarła zmęczone
oczy i podeszła do okna z którego doskonale widać było główną ulicę, oświetloną
licznymi latarniami. Z rękoma na piersi stała tak przez kilkanaście minut.
Zmęczona, ostatecznie ponownie weszła pod ciepłą pościel i zasnęła.
***
Bezszelestnie uchylił drzwi do pokoju, spoglądając na zanurzoną we śnie
dziewczynę. Na palcach podszedł do łóżka, przykucnął i dłonią pogłaskał jej
delikatne policzki. Istota poruszyła się nieznacznie, marszcząc czoło i noc,
przez co wywołała na twarzy mężczyzny mimowolny uśmiech. Poczuł wewnętrzną
satysfakcję mogąc pomóc komuś, kto jej pomocy naprawdę potrzebuje. Po
kilkunastu minutach wpatrywania się w nią, wstał i opuścił pokój, starając się
jej nie obudzić.
Ubrany w wyjściowe ubrania, stał oparty o kuchenny blat dopijając kawę.
Odstawił kubek do zlewu i podszedł do komody na której leżały kartki i
długopis. Zwinnym ruchem, napisał kilka słów i ponownie powędrował do pokoju, w
którym spała nieznajoma. Zgięty kartonik położył na skraju stolika i udał się w
kierunku drzwi. Jednak przed wyjściem odwrócił się i spojrzał na niewinną
dziewczynę. Dlaczego zjawiasz się w moim życiu, właśnie teraz ?, zadał sobie
pytanie po czym zamknął za sobą drzwi i opuścił mieszkanie.
Siedział nadal w swoim samochodzie, z głową opartą o kierownicę. Nie
miał ochoty iść na Signal Iduna Park, nie chciał się widzieć z chłopakami z
drużyny, nie chciał nic. Po prostu w jego życiu nadszedł czas, kiedy potrzebuje
się odciąć od wszystkiego i odpocząć. Jednak ten moment przyszedł w bardzo
nieodpowiednim czasie. Zbliżający się start Bundesligi, Liga Mistrzów i Puchar
Niemiec, a do tego reprezentacja. Obiecał sobie, że w tym sezonie da z siebie
wszystko i z Borussią sięgnie po nie jeden Puchar.
Każdego dnia, gdy stawał przed lustrem i poznawał siebie. Nie wiedział
kim jest, co się stało z tym Marco, którym był jeszcze kilka miesięcy temu.
Zmienił się, bardzo, a najgorsze jest w tym to, że zmienił się na gorszego
człowieka. Zaczął ranić ludzi, na których mu zależy, a przez to ich traci.
Stracił przyjaciela, dziewczynę, samego siebie.
Zmierzający ku wejściu dwaj piłkarze, dostrzegli samochód swojego
najlepszego przyjaciela i jego samego, przez co bez wahania podeszli do niego.
Obydwaj próbowali wspierać kolegę, lecz nie zawsze wychodziło im to pomyślnie,
zwłaszcza ze strony napastnika dortmundzkiej drużyny. To właśnie pomiędzy nim,
a reprezentantem Niemiec uwidocznił się konflikt. Mimo wszystko, Robert
rozumiał postawę Marco i próbował za każdym razem załagadzać sytuację bądź
unikać nieprzyjemnego tematu. Zależało mu na przyjaźni z blondynem i nie chciał
by jakiekolwiek posunięcie zniszczyło ich relacje, tak jak decyzja Mario
zniszczyła długoletnią przyjaźń.
- Wysiadaj. Spóźnimy się !- krzyknął Kuba, który również przyjaźnił się
z Marco Reusem.
- Mam to gdzieś- prychnął w odpowiedzi, lecz nie robił żadnych problemów
i opuścił swój pojazd. Spojrzał na drugiego mężczyznę, ale nie odezwał się do
niego, a wyłącznie kpiącą zaśmiał pod nosem. Z rękoma w kieszeniach wszedł do
budynku i schodami powędrował do pomieszczenia, w którym przebywała pozostała
cześć drużyny wraz z trenerem. Milcząc zajął wolne miejsce i słuchał prezesa
BVB. Klopp widząc kapryśną minę swojego podopiecznego, pytająco spojrzał na
dwóch Polaków. Ci tylko pokręcili głowami, a Jurgen już wiedział, że jest źle,
a nawet bardzo źle.
Przez całą godzinę, kiedy to prezes miejscowej drużyny omawiał wszelakie
założenia na zbliżający się sezon, Marco myślami był całkiem gdzieś indziej.
Właściwie myślał o dziewczynie, która pewnie w tym momencie przebywa w jego
mieszkaniu, kiedy on jest tutaj. Żałował swojego zachowania wobec niej, czuł
się z tym źle, i łudził się, że udzielona przez niego pomoc odkupi jego winy.
Po długich namowach, Niemiec uległ namowom przyjaciół i zgodził się na
męskie popołudnie w jego mieszkaniu. Zabrał ich do swojego samochodu i zmierzał
w kierunku ulicy, na której mieszkał. W czasie prawie godzinnej jazdy, ze
względu na korki, najbardziej rozmowny był Kuba, który przez cały czas miał coś
do powiedzenia. Marco przytakiwał głową, a Robert dopowiadał krótkie pół słowa.
Około godziny piętnastej byli już na miejscu. Zostawili samochód w
podziemnym garażu, a sami udali się na odpowiednie piętro, gdzie mieszkał
Marco. Po tym jak otworzyli drzwi, dostrzegli diametralne zmiany w lokum
Niemca. Sam domownik niepewnie odwiesił swoją bluzę, zdjął buty i wszedł dalej.
- Nie sądziłem, że z nim jest aż tak źle- westchnął Kuba, który
zawsze to miejsce kojarzył z walającymi się po podłodze ubraniami,
porozwalanymi opakowaniami po zamawianych posiłkach, a nie z tym co zastał
teraz.
O jaaaaa suppper!! Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału;)
OdpowiedzUsuńJaka diametralna zmiana pana Reusa :D ale to dobrze ;)
Szkoda mi Magdy , że tak ja potraktowała ta pani!! Ale to może dobrze ;)
Czekam na kolejny rozdział z mega utęsknieniem :)
Pozdrawiam ;*********
Jejku,chcę już kolejny rozdział! :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że Marco przeprosił Magdę i zaoferował jej pomoc.
A końcówka najlepsza XD
Wyobrażam sobie minę Kuby jak wchodzi do domu Marco XDD
Pozdrawiam ♥
Ach szkoda, że urwałaś w takiej chwili ;) Interesująca końcówka, widać Magda robi swoje ;) Myślę, że jednak tak szybko nie wróci do Polski, a nawet jeśli to zapewne zaraz wróci do Niemiec. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Czyżby Magda posprzątała? Na to wygląda. Cudowny rozdział, zresztą jak zawsze. Wybacz, że nie komentuję zbyt często, nawet nie wiem dlaczego, ale postanowiłam się poprawić i komentować już regularnie ;-) Tak jak wspominałam, rozdział boski, bardzo mi się podoba, dlatego czekam na kolejny! Pozdrawiam, ciepło ;*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejnyyy !!!! :))) co ile beda sie pojawiac rozdzialy ?;>
OdpowiedzUsuńKażdy kolejny rozdział będzie pojawiał się co piątek :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńjejuu cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
Pozdrawiam :*
Cudowny rozdział , szkoda tylko , że skończyłaś w takiej chwili :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Szkoda, że zakończyłaś w takim momencie. A rozdział po prostu cudowny <3 Pozdrawiam i zapraszam do mnie. :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny i zapraszam
pomimowszystkokocham.blogspot.com
Cześć , blog jest bardzo interesujący :) Świetnie się go czyta bo masz pomysł na niego .
OdpowiedzUsuńTylko szkoda , że co piatek dodajesz , a na tym Kleine Rose czy jakoś już wql nic nie udostepniasz , a szkoda :(
Nie wiem czy bierzesz w tym udział , ale co tam .. nominowałam cię do LBA więcej tutaj --> http://patrz-na-tych-obok.blogspot.com/
Awwwwwh.. dobrze, ze Marco przeprosił Magdę i już jest OK ;) Ciekawi mnie reakcja chłopaków na widok Madzi w domu Reusa, hyhy.. ;d Czekam na nexty! ^^
OdpowiedzUsuńPzdr :3 gemsetmeczjanowicz9.blog.pl
Zostałaś nominowana do Libster Award Blog :*
OdpowiedzUsuńWięcej na: http://zaczarowanyswiatmariki.blogspot.com/2013/12/libster-award-blog.html
Marzycielka :* Pozdrawiam :*