wtorek, 11 listopada 2014

Rozdział XXIV

Osuwała się wzdłuż ściany, nadal roniąc kolejne łzy. Nie potrafiła ich zatrzymać, nawet nie próbowała. Traciła grunt pod nogami, wszystko coraz bardziej traciło jakikolwiek sens, a w niej pojawiała sie pustka, której nigdy nie potrafiła zaakceptować. W dłoni wciąż trzymała świstek papieru, który zawierał w sobie więcej niż mogłoby się wydawać. Kilkukrotnie czytała to, co było tam napisane, bo nie wierzyła w to. Nie wierzyła, że coś co wraz z nim zaczęła budować, rozpadło sie zanim całkowicie powstało. Może oboje, zbyt wiele w swoim życiu przeszli, by zdobyc się na odwagę wyznania swoich uczuć...Może bali się zaangażowania i tego, że gdy nie wyjdzie, oboje będą cierpieć. A za bardzo im na sobie zależy, by mogli siebie stracić.
- Meg, powiesz coś w końcu? - blondynka usiadła na podłodze obok niej, spojrzała na nią i czekała. Na jakiekolwiek słowa, odpowiedź, cokolwiek.
Polka milczała. Cicho szlochała, mięła w dłoni biały papier. Dopiero po chwili spojrzała na niego, obróciła kilka razy w palcach i dała przyjaciółce. Ta niepewnie wzięła go i zaczęła czytać. - Tak mi przykro...
Dla niej, te słowa nic nie znaczyły. Czy jej jest przykro czy nie, dla niej to nie jest ważne. Ktoś, kogo kocha, odszedł od niej. Co czuje? Ból, żal, smutek, rozgoryczenie...? Nie. Nie czuje nic. Brak uczuć. Czy tak wogóle można? Tak, bo właśnie miłość doprowadza ludzi do takich stanów.
Siedziała, patrząc w nicość, nie rejestrując żadnego obrazu. Patrzyła, nic nie dostrzegając. Zamknęła oczy, pozwoliła sobie odejść na te kilka sekund, tylko po to by nie być tutaj.
- Myślałam...głupia myślałam, że jednak coś dla niego znaczę. Okazuje się, że nie. - zaśmiała się ironicznie. - Nie daruję mu tego. Nie może sobi teraz zniknąć, tak, jakby nic się nie stało.
Podniosła się, wzięła kurtkę którą na siebie narzuciła i wybiegła z mieszkania. Szła coraz szybciej i szybciej. Zderzała się ze ścianą zimna, wiatr targał jej włosami, rozwiewał je we wszystkie strony. Z oczu płynęły łzy a ona nadal szła przed siebie.
Nie wie ile czasu minęło, gdy stanęła przed drzwiami jego mieszkania. Szarpnęła za klamkę, lecz bylo zamknięte. Wściekła uderzyła z całej siły w drzwi, raz, drugi, trzeci. Było w niej tyle złości, gniewu, jak nigdy dotąd.
- Otwórz te cholerne drzwi! Wiem, że tam jestem! - wciąż toczyła walkę z samą sobą by się uspokoić, ale emocje były ponad nią - Nienawidzę cię! Tak bardzo cię nienawidzę! Jesteś najgorszą rzeczą jaka w życiu mnie spotkała! - krzyczała, ale każde kolejne słowo było coraz cichsze. Bezsilna usiadła na schodku na niższe piętro i rozpłakała się.
- On nie otworzy, bo naprawdę go nie ma... - usłyszała czyjś głos dobiegający zza jej pleców. Powolnym ruchem obejrzała się za siebie, dostrzegając bruneta, którego już raz tutaj spotkała. Był jego sąsiadem, jego przyjacielem.
- Chodź. - podał jej dłoń i zaprosił do swojego mieszkania.
Niepewnie przekroczyła próg i weszła do środka. Jej oczom ukazało się mieszkanie, które bardzo przypominało to, które znajduje się obok, które jest Marco Reusa. Mieszkanie Nicka było jedynie nieco mniejsze, może bardziej uporządkowane i zadbane. Było tu więcej harmonii, jednolitości, w pewnym rodzaju spokoju. Było bardzo jasne, co bardzo się spodobało Meg. Salon był biały, ale mnóstwo było w nim błękitu. Siedząc na kanapie, wyłożonej pluszowymi poduszkami, mozna było odnieść wrażęnie, że niebo Cię otula. Bierze w swoje ramiona i chroni. Dziwne uczucie.
- Marco rozmawiał z tobą w ostatnim czasie? - niepewnie zapytał, dostrzegając jak młoda dziewczyna wpatruje się w obraz wiszący na ścianie.
- Nie. - zaśmiała się ironicznie. - Zostawił list. Tylko list. Z którego i tak właściwie nic nie wiem, nie rozumiem... - westchnęła. - Gdzie on teraz jest?
- Nie wiem. Sam chciałbym wiedzieć. Nie zdązyłem zapytać, o nic. Pojechał, nie wiadomo dokąd, na jak długo, czy wróci... - zaciskał dłonie w gniewie i bezsilności.
- Co się działo ostatnio u niego? Co się stało, że to wszystko tak się potoczyło? - zapytała bo nie dawało jej to spokoju.
- Sam nie wiem...Nie wiem ile mogę powiedzieć, bo...chodzi o ciebie.
- O mnie? - niedowierzała. Mężczyzna spojrzał na nią, mówiąc
- Tak, o ciebie Meg. - posłał jej krzepiący uśmiech. - On cię kocha, on naprawdę cię kocha, tyle że...to uczucie chyba go przerosło i nie potrafi sam sobie z tym do konca poradzić. I jak wiesz już zapewne...Emily wróciła. I jej powrót namieszał mu w głowie. Pogubił się, tak po prostu. Gdy ona odeszła, on bardzo cierpiał. Potem pojawiłaś się Ty i Marco z każdym dniem coraz bardziej się do ciebie przywiązywał. Walczył o ciebie, o uznanie bo mu zależało i zresztą...nadal zależy. Emily jest przeszłością, ale też z nią wiąże się wiele wspomnień, o których on nie potrafi zapomnieć. On wie czego chce, wie, że chce ciebie ale boi się o to zawalczyć. On się boi, że kiedyś odejdziesz tak jak ona. Może dla ciebie to dziwne ale tak jest. Znam go już dość długo i widzę co się dzieje. Widziałem, jak przeżywał każde niepowodzenie związane z walką o ciebie, każdą waszą kłótnie, wszystko to, co między wami się działo. A teraz, wygląda na to, że uciekł bo nie potrafił tego wszystkiego opanować...
- To nie jest dziwne. Zdaję sobie sprawę z tego, że Emily zawsze poniekąd będzie dla niego ważna, ale...On nie może na wszystko patrzeć przez prymzat tego, co było kiedyś.
- To powiedz mu to. - spojrzał na nią. - Wiesz, jego największa wadą jest to, że za bardzo przywiązuje się do ludzi. Nie potrzebuje wiele czasu, by sprawić, by ktoś stał się dla niego wszystkim w jego życiu. Mogę cię o coś zapytać?
- Tak. Oczywiście.
- Kochasz go? Kochasz go tak naprawdę, na poważnie?
Przez chwilę zapanowała cisza. Ona nie zastanawiała sie, bo to było dla niej oczywiste, lecz jakoś nie potrafiła się do tego przyznać. Do tego, że pokochała kogoś tak bardzo.
- Tak. Kocham go. I nie sadziłam, że pokocham go tak jak pokochałam.
Znów zapanowała cisza, którą po niedługiej chwili przerwała Meg.
- Masz z nim jakikolwiek kontakt? Cokolwiek?
Przecząco pokręcił głową.
- Możesz coś dla mnie zrobić?
- Co tylko zechcesz.
- Pomóz mi go odnaleźć.
Uśmiechnął się do niej. Widział w jej oczach, że jej zależy. Jemu też zależalo. W końcu Marco, był jego najlepszym przyjacielem.
- Dobrze, więc chodź ze mną.
Powiedział tylko tyle, po czym poprosił by z nim gdzieś pojechała. Nie wahając się, przystała na to.






***







- Dlaczego tutaj przyjechaliśmy? - zapytała zanim wysiedli z samochodu. Otworzył drzwi pojazdu, po czym spojrzał na swoją towarzyszkę. Kolejny raz przyjaźnie się uśmiechnął i znów przeniósł swój wzrok w całkiem inne miejsce.
- Bo może tutaj się czegoś dowiemy. Chodź, idziemy. - wysiadł zamykając za sobą drzwi. Ostaszewska siedziała jeszcze przez chwilę w bezruchu, lecz także opuściła samochów i ruszyła za Nickiem.
- Wpuszczą nas tam? - zadala kolejne pytanie po niedługim czasie.
- Tak, oczywiście. To trening otwarty. Pooglądamy a potem spróbujemy z kimś porozmawiać.
Na tym zakonczyła się ich rozmowa. Nie minęło wiele czasu a byli już przy wejściu do ośrodka treningowego. Było już sporo ludzi, przeciskających się by być jak najbliżej, pragnących na koniec zdobyć autograf czy choćby zdjęcie swoich idoli. Oni jednak przyszli tu w innym celu. Stanęli dalej, na uboczu, opierając się bandy i przyglądali się uważnie, choć myslami oboje byli całkiem gdzie indziej.
- Co? - szepnęła, gdy mężczyzna szturchnął ją w ramię.
- Skończyło się. Musimy się jakoś dostać do Kloppa bądź kogokolwiek innego. - rzekł.
Przepychali się przez tłum ludzi i gdy już tracili nadzieję że uda im się tam dostać, na ich szczeście Błaszczykowski dostrzegł Magdę.
- Magda? Co ty tutaj...? Nick? Cześć. Chodźcie ze mną. - piłkarz pomógł przejść Magdzie przez metalową bramkę, podnosząc ją nad nimi. Gdy chciał ją odstawić na ziemię, ich oczy się spotkały. I oboje tak jakby zamarli w tym spojrzeniu. Patrzyli sobie w oczy i sami nie pojmowali co się dzieje, co dzieje się z nimi.
- Chodźmy. - Błaszczykowski otrząsnął się, odstawił Magdę na ziemię i unikając już jej spojrzenia szedł z przodu prowadząc znajomych do wnętrza budynku, który mieścił się obok.
Jednak to co się właśnie wydarzyło, ten niby nic nie znaczący gest jakoś wpłynął na nich oboje. Gest ten, został też zauważony przez Nicka, któremu dało to coś do myślenia. Zobaczył jak oni na siebie patrzyli, w jaki sposób. Wiedział, że to nie było zwyczajne spojrzenie. To było coś więcej, znacznie więcej.
- Chyba wiem co was tutaj sprowadza, ale nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie odpowiedzieć na wasze pytania. - Kuba odpwiedział ze smutkiem w glosie, gdy cała trójka usiadła na skórzanej sofie mieszczącej się niedaleko szatni. Obok były dwie donice z wysokimi, zielonymi kwiatami i niewielki stolik pełen czasopism sportowych. - Z Marco ostatnio coś się działo, coś złego. Znów stał się tym samym Marco, którego nie lubiliśmy. Tym samym, którego znaliśmy kilka miesięcy temu.
- Nie wiesz gdzie możemy go znaleźć? - zapytała pełna wiary i nadzieji, że powie tak, że wie, lecz ten jedynie przecząco pokręcił głową.
- Nie, nie wiem. Niestety nie...Może dajmy mu troche czasu? Może on właśnie tego teraz potrzebuje? - mówił.
Magda powolnym ruchem wstała, podeszła do szklanych szyb i krzyżując dłonie na piersi wbiła wzrok w rozciągający się przed nią widok miasta.
- Nie wiem czego on potrzebuje, ale wiem, że ja potrzebuję jego. Teraz i tutaj.
Czuła jak do jej oczu napływają łzy, ale powstrzymała się. Musiała być silną, nawet mimo tej tęsknoty za nim.
- Pójdziemy już. - powiedziała, zarzucając szal na siebie, który opadał wzdłuż jej drobniutkiego ciała.
- Magda, mogę cię prosić na chwilę? - zapytał niepewnie Kuba, stając obok niej. Przytaknęła i spojrzała na niego. Nick odszedł od nich, lecz wciąż dyskretnie im się przyglądał.
- O co chodzi? - zapytała.
- O nic. Dawno się nie widzieliśmy, tęskniłem i...- zawahał się. - I chciałem zapytać, czy jest szansa byś przyszła mnie odwiedzić?
Nic nie odpowiedziała. Minęła go bez słowa i wraz z Nickiem wyszli na zewnątrz.






***




Nic nie mówiła. Siedziała z wzrokiem skierowanym w drugą stronę, patrzyła na to, co mijali jadąc samochodem. Dziwnie się czuła. Sama tego nie rozumiała. Przecież Kuba stał się jej przyjacielem, przynajmniej tak jej się zdawało,  a po tym co wydarzyło się kilkanaście minut temu, potraktowała go oschle, z dystansem. Tak jakby to nie było jej obojętne. Czyli co? Kuba to nie przyjaciel? Ktoś więcej? Przecież to nie mozliwe, nielogiczne, bo...No właśnie. Coś się wydarzyło. Niby nic szczególnego a jednak to coś tkwi w jej głowie, myśli o tym, stara się to pojąć...
- Odwiozę cię do domu, co? - dotarły do niej słowa Nicka, który patrzył na nią z uśmiechem.
- Wiesz, nie mam ochoty wracać do domu...- westchnęła.
- To dokąd cię zawieźć?  - zapytał.
 Sama do końca nie wiedziała, aż w końcu powiedziała, że
- Do Kuby. Jeśli to nie problem.
- Do Kuby? - zdziwił się.
- Tak.
- Dobrze, nie ma problemu. - zmarszczył brwi, bo coś wyczuwał. Miał dziwne przeczucia, że coś może się wydarzyć. Coś co może skomplikować całą sytuację. Do końca podróży, oboje milczeli. Każdy o czymś myślał, każdy był skupiony na czymś innym. Gdy byli już na miejscu, sami byli zaskoczeni, że czas tak szybko im upłynął.
Zanim Meg wysiadła, Nick złapał jej dłoń a tak szybko przeniosła wzrok na niego.
- Ty i Kuba... - zaczął niepewnie.
- Jesteśmy przyjaciółmi. - dokończyła, ale nie była to zdecydowana odpowiedź. Było w tym trochę niepewności i on to wyczuł. Jednak nie mógł nic zrobić, nic więcej powiedzieć. Wiedział jednak, że musi jak najprędzej odnaleźć przyjaciela, bo gdy sam zdecyduje powrócić do Dortmundu, do Meg, może być już zdecydowanie za późno...





***




Od blisko pół godziny czasu siedziała na schodach prowadzących do domu Błaszczykowskich. Nie wiedząc jeszcze o niczym, była przekonana, że rodzina gdzieś wyszła i niedługo wrócą. Nie chciała dzwonic, więc cierpliwie czekała. 
Patrzyła jak przez nagie gałęzie drzew, przedzierają się promienie zachodzącego słońca. Czuła jeszcze te ostatnie muśnięcia ciepła na swej skórze, uśmiechała się  z tego powodu.
- Magda? - mimowolnie jej usta zacisnęły się w płaską linię, słysząc jego głos, widząc go, zbliżającego się w jej kierunku. -  Co ty tutaj robisz?
- Chciałeś bym cię, was! - predko się poprawiła - odwiedziła, więc jestem. - lekko się uśmiechnęła.
- Cieszę się, że przyszłaś, naprawdę. - również się uśmiechnął lecz bardzo szczerze i czule, przynajmniej tak to odebrała. - Wejdź.
Szerzej otworzył drzwi i zaprowadził ją do salonu. Sam zniknął w kuchni by przygotować coś ciepłego do picia. Przyszedł do niej po kilku minutach, trzymając w dłoniach tacę z herbatą owocową i talerzykiem ciastek.
- Co tutaj taka cisza? Gdzie Ewka i Oliwka? - zapytała, dziwiąc się.
Z jego twarzy zszedł promienny uśmiech, a zastąpił go smutek.
- Nie ma ich.
- Ale jak to nie ma? - dociekała.
- Tak po prostu - nie ma. 
- Ale są gdzieś na zakupach czy gdzieś pojechały...? - zastanawiała się.
- Pojechały, pojechały...
- Dokąd? 
- Do Polski. - odpowiadał krótko.
- Ale, że do rodziny czy jak?
- W pewnym sensie.
- Kuba zaczniesz mówić do cholery, czy nie?! - krzyknęła. Nie wiedziała co się stało, co dzieje się teraz, a polski piłkarz nie ułatwiał. Za to, spojrzał na nią, uśmiechnął się a w jego oczy oczach widać było łzy. - Kuba? - jej samej załamał się głos.
- Ewa odeszła, odeszła ode mnie. To koniec, po prostu koniec... - mówił, ledwo dosłyszalnie.
Ona już niczym nie odpowiedziała. Przytuliła go najmocniej jak potrafiła, tak jakby to przytulenie zniszczyło wszystko to co złe mu sie przytrafiło. I na ten krótki moment tak właśnie się stało. Potrzebował tego. Potrzebował czyjegoś wsparcia, jej wsparcia. Nie rozumiał kiedy to sie stało i jak to się stało, lecz ta dziewczyna która teraz jest obok niego, stała się dla niego ważna. Poczuł coś do niej, coś więcej niż przyjaźń, lecz mniej niż miłość. Przynajmniej tak sobie to wmawia. Jednak żyje w przekonaniu, że on dla niej może być tylko przyjacielem. Bo ona już kogoś kocha - jego klubowego przyjaciela. 
W tej chwili ich serca cierpiały razem. Jemu rozwaliła się rodzina, ona utraciła kogoś kogo kocha - przynajmniej na ten czas. Oboje będąc teraz razem, dawali sobie wsparcie, rozumieli się. Wiedzieli co nawzajem czują.
Odsunął się od niej. Patrzył w jej oczy, które też płakały. Otarł dłonią jej mokre policzki, a ona lekko zadrżala. Wciąż obejmowała go wokół szyi, on - wciąż ją trzymał blisko siebie. Chciał by ta chwila trwała jak najdłużej. Nie wiedział co się z nim dzieje, tak jak ona nie rozumiała swojego zachowania. Ale czuła, że tego potrzebuje. Przybliżyła się do niego, znacznie bliżej, lecz on zdecydował się zrobić to pierwszy. Pocałował ją. Najpierw delikatnie, przez co ledwo to poczuła, lecz potem pogłębił pocałunek, pragnąc go. Ona to odwzajemniała. Odwzajemniała każdy pocałunek, choć wiedziała, że to co robią jest złe i nie powinno mieć miejsca. Lecz potrzebwała bliskości, tak jak on sam. Jednak w pewnym momencie zaczęło zmierzać to wszystko w złym kierunku. Odsunęła się gwałtownie, biorąc głeboki oddech. Jej rozczochrane włosy opadały na jej twarz, prawie całą ją przysłaniając. Była wystraszona. Odrzuciła kosmyki włosów za siebie i sporzała na Kubę. On wyglądał podobnie jak ona - wystraszony, nic nie rozumiejący.
- Magda, ja... - zaczął, ale ona szybko zkwitowała to co się wydarzyło, jedynie słowami
- Zapomnij. Zapomnij o tym. - na swoje ramiona zarzuciła koszulę, ubrała płaszcz i nim on zdołał coś powiedzieć, wybiegła z jego domu.
Szła powoli ulicą, cały czas roniąc łzy. Była wściekła na siebie, że pozwoliła by coś takiego miało miejsce. Wszystko jeszcze bardziej się skomplikowało, a ona nie wie jak z tego wybrnąć. Dla niej od samego początku, Kuba był przyjacielem. Aż do teraz. Teraz nie wie kim jest.
- Idiotka, skończona kretynka. - skarciła siebie samą. Usiadła na jednej z ławek, przechodząc przez park. Obok była latarnia, która ją oświetlała pomarańczową barwą. Sięgnęła do kieszeni swojej torby, z której wyjęła list od Marco i po raz kolejny zaczęła czytać. Chciała by on znów był przy niej. Chciałaby by znów byli razem. Dlaczego? Bo go kocha...





Meg,
pewnie mnie nienawidzisz. Nie dziwię Ci się. Sam siebie nienawidzę za to, co Ci zrobiłem. Zraniłem Cię. Doskonale o tym wiem. Nie szukam wytłumaczenia, bo ono nie istnieje. Wiem, że nie dostanę drugiej szansy, bo już nie jeden raz ją dostawałem. Co mogę Ci powiedzieć? Że Cię kocham? Tak, kocham Cię jak szaleniec. Zrobiłbym dla Ciebie wszystko. Chcę byś była szcześliwa. Chciałbym dawać Ci to szczęście, lecz nie potrafię. Jeszcze do tego nie dorosłem. Dlatego muszę zniknąć z Twojego życia. I wiem, że przez to zranię Cię po raz kolejny. Przepraszam za to, choć wiem, że to nic nie pomoże. Życzę Ci szczęśliwego życia bo na nie zasługujesz. Chcę byś ułożyła sobie życie przy mężczyźnie, który będzie Cię szanował, nigdy Cię nie zrani, lecz każdego dnia będzie wywoływał na Twej twarzy uśmiech. Ja nie jestem do tego zdolny. Nie chcę byś na mnie czekała, na to az się zmienię. Może to nigdy się nie wydarzy. Proszę Cię tylko o to, byś zapamiętała we mnie to co dobre, a nie to co złe. Choć mam więcej wad niż zalet, dlatego może się to nie udać. Ja o Tobie będę pamiętał już zawsze. Nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobiłaś. Dziękuję za każdą wspólnie spędząną chwilę. Za każdy wspólny wieczór, spacer, za każde chwile ciszy, ale i rozmowy. Za każdy Twój uśmiech i pocałunek. Nie potrafię Ci pwoiedzieć tego prosto w oczy, bo nie mam odwagi. Pewnie i tak nie chciałabyś mnie słuchać. Rozumiem to. Chcę Ci jeszcze powiedzieć, że Cię kocham i będę kochał dopóki będę żył na tym świecie.
Żegnaj Magdo.
Na zawsze zakochany w Tobie,
Marco






***




W końcu jest! Wiem, że musiałyście długo czekać na ciag dalszy i za to przepraszam. Jednak mam bardzo mało wolnego czasu na napisanie czegokolwiek a jak już mam tę chwilę to znów brak chęci... Licze jednak, że to rozumiecie, a rozdział Wam się spodobał.
Kiedy kolejny rozdział? Nie wiem. Postaram sie jak najszybciej coś napisać!
Pozdrawiam ♥


8 komentarzy:

  1. jak się cieszę, że wróciłaś :) ojej... Marco musi się spotkać z Meg, muszą szczerze porozmawiać. Wierzę, że los skrzyżyje ich drogi, w tym wypadku Ty :D pisz szybciutko nexta, pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak słów, żeby opisać to cudo.*.* Nie wiem, co napisać biedna Meg, biedy Marco i ten list. Płacze :/ Mam nadzieję,że się spotkają już wkrótce i że wszystko się szybko wyjaśni. Bardzo, bardzo proszę nie każ nam długo czekać na kolejny. :) Czekam na ciąg dalszy i życzę ci dużo czasu na pisanie i weny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super tak sie ciesz ze wkoncu dodalas ten rozdzial. Blagam o napisanie szybko nastepnego. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ten Kuba wgl?? Niech ten Marco wraca, bo cierpi i on i Meg. Czekam z niecierpliwością na next, to pisz go szybciutko. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się... Jejkuuuu! Aż mi w sercu coś, noo nie wiem! Dawaj nexta, bo nie wiem czego mam się spodziewać. Kuba bardzo skomplikował obecną sytuacje, która i tak jest tak pokręcona, że aż trudno uwierzyć co miłość robi z ludźmi

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech Marco wraca do niej. Kuba bardzo namieszał, ale ona kocha Marco, dodaj jak najszybciej nowy rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy rozdział? jestem mega ciekawa co wydarzy się dalej, więc czekam niecierpliwie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń