piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział IX

Czarny samochód stał po drugiej stronie ulicy z której doskonale widać było posesję Błaszczykowskich. Siedział opierając się o kierownicę a jego sylwetkę oświetlał blask padającego światła z ulicznej latarni, która była tuż obok. Cały czas zastanawiał się jak to możliwe, że jego przyjaciel miał kontakt  z dziewczyną, a nic mu nie powiedział. Nie chciał, czy nie mógł ? Ale czy teraz ma to znaczenie ? Teraz wie jedno, a mianowicie, wie że może mieć kolejną szansę by ją spotkać i porozmawiać. Jednocześnie boli go fakt, że przyjaciel, któremu ufał, mówił o wszystkim, zataił przed nim prawdę. Przecież wiedział, jak jemu bardzo zależy na spotkaniu z nią. Więc dlaczego mu o wszystkim nie powiedział ? Może gdzieś przez ten czas, kiedy zatracał się w smutku i własnych problemach, oddalał się od ludzi, którzy byli z nim zawsze. A on odtrącał pomoc. Traktował ich z pogardą, był niemiły, był nie sobą. Sam tak bardzo znów chciałby się cieszyć życiem, lecz ostatnie wydarzenia odbiły na nim piętno. Zobaczył jak okrutne jest prawdziwe życie, jak fałszywi są ludzie. Stracił przyjaciela, którego traktował niemalże jak brata i stracił dziewczynę, kobietę życia, która miała być jego żoną. Tyle, że gdzieś to szczęście, którym tak się cieszył, gdzieś znikło, odeszło, a on został sam ze sobą.
Zapowiadał się najlepszy rok jaki mógł sobie wymarzyć. Dortmund stał się jego domem, tym za którym tak tęsknił będąc kilkadziesiąt kilometrów dalej. Ale wrócił do miejsca które kochał. Spotkał przyjaciół i zaznał prawdziwej miłości, choć teraz już nie patrzy na to w ten sposób. Z Borussią wiodło mu się tak dobrze, nawet gdy w Bundeslidze tracili punkty. Ale Liga Mistrzów ? Byli niepokonani. Słysząc hymn, widząc tylu kibiców rozpierała go duma. Pamięta doskonale każdy mecz, każdą strzeloną bramkę, wszystkie emocje, które ciągle im wszystkim towarzyszyły. Ciągle w pamięci ma mecz  z Malagą, kiedy już wszyscy widzieli ich poza LM, a oni w ostatnich sekundach wyrwali zwycięstwo na wagę złota. Ale już właśnie wtedy, wszystko zaczęło się zmieniać. Kiedy wraz z klubem miał zagrać arcyważny mecz w półfinale z wielkim Realem Madryt, jak grom z jasnego nieba, wyszła prawda o transferze jego najbliższego przyjaciela, Mario Goetzego do Bayernu Monachium. Wtedy coś w nim pękło. Czuł w sobie pustkę, której nie potrafił zaakceptować i niczym zapełnić. Jednak pogodził się z faktem straty kogoś ważnego i szedł dalej przed siebie. Oświadczył się. Tak po prostu. Kupił pierścionek, zaprosił ją na kolację. Zgodziła się. Był szczęśliwy lecz nie na długo. Nadszedł dzień jego pierwszego finału Ligi Mistrzów o którym marzył od dziecka. Jego marzenie się spełniło, lecz zakończenie nie było takie, jakby chciał on, drużyna, trener i wszyscy kibice. Ale była to dla niego lekcja, że nie zawsze się wygrywa, a z porażką trzeba się pogodzić i uznać wyższość przeciwnika. Wrócił do Dortmundu, wrócił do normalnego życia. Lipiec. Ślub życia, ślub jego i Emily. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Już myślał o ceremonii, wspólnym miesiącu miodowym. Tyle, że znów ktoś go zranił. Najbliżsi przyjaciele, rodzina, reporterzy, fotografowie i kiedy myślał, że właśnie oboje połączą się w jedność, będą małżeństwem, ona... Uciekła. Stał i patrzył jak wybiega ciągnąc za sobą biały welon i suknię, a po chwili sam wyszedł. Od tamtej pory się zmienił. Stał się takim jakim nigdy nie chciał być. A jednak potrafi tylko ranić ludzi i przez to wszyscy odchodzą od niego.
W międzyczasie kiedy on rozmyślał nad swoim życiem, po raz kolejny, oni siedzieli przy stole kończąc spożywanie kolacji. Rozmawiali i żartowali, lecz Agata widziała po swoim mężu, że coś go dręczy od dobrego czasu. Kiedy ich córka pobiegła do salonu by obejrzeć swoją ulubioną kreskówkę, kobieta zwróciła się do męża.
- Coś się stało Kuba ? - zapytała zabierając nakrycie ze stołu i zanosząc je do kuchennej zmywarki
- Chyba tak przez przypadek Marco zauważył mnie jak rozmawiałem z Magdą - odparł dopijając do końca swoją herbatę.
- Jak to możliwe ? - na jej twarzy malowało się zaskoczenie
- Mówiłaś bym się dowiedział co u niej, bo się nie odzywa do nas. Więc poszedłem do niej do pracy. Akurat wychodziła więc staliśmy na chodniku i zdawało się, że przejechał obok nas samochód Reusa. Nie jestem pewien do końca, czy to on, ale raczej tak. - mówił
- Co jeśli to jednak on ?
- Nie wiem. Boję się, że będzie miał mi, nam to za złe. To, że milczeliśmy kiedy on...
- On coś czuje do niej, Kuba ? - zapanowała chwila ciszy - Dlatego tak mu zależy ? - nie otrzymała żadnej odpowiedzi, lecz usłyszała dzwonek do drzwi. Odeszła od stołu i poszła przywitać niespodziewanego gościa, którym okazał się ten, o którym właśnie rozmawiali. Marco Reus, we własnej osobie. Pobladły, z rozwianymi włosami, smutnym spojrzeniem i brakiem uśmiechu. Bez słów zaprosiła go do środka i wraz z nim weszła do pomieszczenia, w którym przebywał Błaszczykowski. Na widok swojego przyjaciela wstał i chciał coś powiedzieć, lecz to blondyn, odezwał się jako pierwszy,
- Nic nie mów. Jak mogłeś ? Kuba, jak mogłeś mi to zrobić ? - odparł wpatrując się w klubowego kolegę, tak chłodnym spojrzeniem, jakiego ten nie znosił. Zawsze wtedy czuł, że zrobił coś złego, coś czego robić nie powinien. - Wiedziałeś, że mi zależy. Wiedziałeś, że chcę się z nią spotkać, porozmawiać, a mimo to milczałeś. Wiedziałeś kim jest dla mnie. I nic nie mówiłeś. - kontynuował chodząc w tę i z powrotem - Czemu teraz milczysz ? Dlaczego mi nie powiedziałeś o niej ?! - odpowiedziała mu głucha cisza z jego strony, której nie mógł zaakceptować - Kuba, powiedz coś do cholery ! - uderzył pięścią o blat stołu. Dziewczynka siedząca przed telewizorem gwałtownie zwróciła się w stronę zaistniałej kłótni, przyglądając się wszystkiemu z uwagą. Agata uznała, że dziecko nie powinno być świadkiem ostrej wymiany zdań i zaprowadziła je na piętro do swojego pokoju, pozostawiając mężczyzn samym sobie.
- Nic nie powiedziałem, bo nie zasługujesz na nią ! - wykrzyczał w końcu. Blondyn usiadł na krześle wbijając wzrok w podłogę. Kuba zorientował się, że chyba uraził przyjaciela i postanowił go przeprosić. - Marco, przepraszam, ale...
- Kuba, ja wiem. Wszystko spieprzyłem, znowu. - westchnął - Ona mnie przecież nienawidzi.
- Nie mów tak, bo tak nie jest. Ona...Ona jest inna. 
- Wiem ! I dlatego jest wyjątkowa. - wstał, by oprzeć się o kuchenny aneks - Wiesz, że była dziś u mnie ? Tyle, że mnie nie było i nie wiem dlaczego przyszła. Kuba, pomóż mi się z nią spotkać - popatrzył na niego, a Kuba widząc to proszące spojrzenie, nie potrafił odmówić, chociaż wiedział, że może tego żałować.
- Dobrze. Jutro po treningu - odpowiedział, a na twarzy Niemca od razu zagościł uśmiech. 




***




Poranne śniadanie spożyły w milczeniu, a potem wspólnie udały się do pracy, choć nadal nie odzywały się do siebie. Była to krępująca sytuacja, ale żadna nie miała odwagi ani ochoty zaczynać jakiegokolwiek tematu rozmowy. Po kilku minutach zajechały na miejsce i każda zajęła się swoimi obowiązkami. Mijały godziny, a dzień wyglądał tak monotonnie jak od dłuższego czasu. Znudzona usiadła by choć na chwilę odpocząć od opieki nad dziećmi, lecz zaraz zjawiła się jedna z opiekunek z prośbą o dostarczenie dokumentów do urzędu, które tak naprawdę to ona miała dostarczyć. Dziewczyna z uśmiechem na twarzy zgodziła się to zrobić i wyszła na miasto. Kochała tę pracę, choć ciężko było jej zrozumieć, dlaczego kobiety pracujące, zajmujące się opieką nad dziećmi muszą zajmować się taką pracą, jaką jest wypełnianie przeróżnych dokumentów. Jednak to nie od niej zależało, więc postanowiła się tym nie przejmować.
Po załatwieniu wszystkich formalności wyszła na zewnątrz, gdzie siarczyście padał deszcze. Ciemne chmury nadeszły nad Dortmund i gwałtownie obniżyła się temperatura. Zapięła swój sweter i ruszyła przed siebie mimo deszczu. Na jej szczęście, z miejscowego przystanku odjeżdżał autobus więc szybko wsiadła do niego, zajmując miejsce pod oknem.
Otworzyła ciężkie, drewniane drzwi i weszła do środka. Powędrowała prędko do łazienki gdzie choć po części postanowiła osuszyć swoje mokre włosy. Kiedy doprowadziła je do jakiegokolwiek stanu,  w którym mogłaby się pokazać ludziom, opuściła niewielkie pomieszczenie. Idąc korytarzem coś jej nie pasowało. Było zbyt głośno, i swój sposób zbyt radośnie. Nim zajrzała do Sali głównej, skąd dobiegały okrzyki dzieci, jej przyjaciółka złapała ją za ramię i podekscytowana odparła:
- Nie uwierzysz kto przyszedł odwiedzić dzieciaki.
- Kto ? – zapytała patrząc na blondynkę
- I tak nie uwierzysz! Chodź ze mną ! – krzyknęła i pociągnęła ją za sobą. Zaprowadziła ją do małego gabineciku, który zazwyczaj należał do dyrektora ośrodka, którego jednak teraz nie było. Zamiast niego, był ktoś inny.  Ktoś, dla kogo nie jedna dziewczyna na świecie traciła dla niego głowę. Marco Reus. Siedział popijając kawę i wyglądał tak… Zwyczajnie.
- Marco, poznaj moją… - zaczęła wskazując na przyjaciółkę, lecz nie dokończyła.
- My się już znamy. Witaj Meg – odparł czarującym głosem i spojrzał na dziewczynę, która stała oniemiała na jego obecność.
Nie przywitała go, nie wypowiedziała choćby jednego słowa, lecz wybiegła z pokoju, trzaskając za sobą drzwi. Chłopak nie zwlekając ruszył za nią, zostawiając Jane samą, która była w takim zaskoczeniu, jak nigdy dotąd. W ostatniej chwili wsunął się w lukę, kiedy kobieta chciała zamknąć drzwi przed nim, chowając się w pomieszczeniu socjalnym, w którym panowała całkowita ciemność. Na ścianie wyczuł włącznik światła, którym zapalił światło, którym była żarówka wisząca na suficie, na kilku przetartych kablach. Ostaszewska stanęła pomiędzy dwoma metalowymi regałami, skąd nie miała wyjścia. Odwróciła się, a tuż przy niej stał Marco, opierając się o metalowe półki. Próbował spojrzeć jej w oczy, lecz ona ewidentnie tego unikała.
- Co tutaj robisz ? – zapytała pierwsza
- Przyszedłem cię zobaczyć i porozmawiać. Byłaś u mnie, wiem o tym. Dlaczego przyszłaś ?
- Nie wiem – nadal patrzyła całkiem w inne miejsce
- Wiesz, tylko nie chcesz się do tego przyznać. – odparł a ona po raz pierwszy spojrzała na niego – Przepraszam za wszystko. Za to co zrobiłem i powiedziałem. Zależy mi na tobie, rozumiesz ? Każdego dnia co raz bardziej – przybliżył się nieznacznie, ale na bezpieczną odległość
- Wyjdź – odparła oschle, choć nie chciała by tak to zabrzmiało
- Nie. Nie wyjdę do póki, nie porozmawiamy.
- O czym ?
- O nas.
- Nie ma żadnych nas. Nigdy nie było i nie będzie.
- Dlaczego ? – zapytał i przejechał dłonią po jej policzku
- Nie rozumiesz ? Nie pasujemy do siebie. Różnimy się. Ty i ja to dwa odległe światy, które nigdy nie będą potrafiły wspólnie funkcjonować.
- Jesteś tego taka pewna ? Bo ja nie. I nie odpuszczę. Pojawiłaś się w moim życiu wtedy gdy tego potrzebowałem i nie pozwolę ci z niego zniknąć. Będę walczył o ciebie czy tego chcesz czy nie. 

- Zostaw mnie. Zostaw mnie samą. – oświadczyła
Mężczyzna odwrócił się i chwycił za klamkę drzwi, lecz kilka prób nie poskutkowało. Spojrzał na zasmuconą dziewczynę, która chciała by ten wyszedł.

- Chyba się zacięły.

- Jak to zacięły ?! – podbiegła i zaczęła ciągnąć lecz na marne.

- Jesteś skazana na moje towarzystwo – zaśmiał się i spojrzał jej w oczy. On był szczęśliwy. Ona ? Nie…





***



Kolejny będzie dłuższy i ciekawszy. Obiecuję !

12 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawie, cieszę się, że doszło do spotkania Marco i Meg, ale szkoda, że w taki sposób. Jestem ciekawa czy ona wybaczy mu to co zrobi i będą razem..
    Pozdrawiam :*
    P.S mam czasem takie odczucie jak byś to ty właśnie to przechodziła lecz z inną osobą :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział
    No to czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. W takim momencie zakończyć ... :P Jeju ja nie wytrzymam do piątku, akcja się tak fajnie rozkręciła :) Rozdział zajebisty, masz dziewczyno niesamowity talent i zawsze Ci to będę powtarzać ;)

    Pozdrawiam i całuję :*******

    OdpowiedzUsuń
  4. O.o ciekawe co będzie w następnym. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaaa świetny rozdział czekałam z niecierpliwieniem aż dodasz :D ja już chcę aby byli razem <333333 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Idealne to spotkanie Meg i Marco. Świetnie zaaranżowane. Niespodziewałam się takiego. Sądziłam, że jeszcze troche potrwa, zanim się spotkają, a tu taka niespodzianka. Zazdroszcze Ci talentu. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział. Jestem ciekawa co wydarzy się w kolejnym rozdziale. Czy Meg w końcu ulegnie Marco? Czekam z nieciepliowością na kolejny rozdział. :3
    Pozdrawiam :**

    PS. W wolnym czasie zapraszamy na nowego bloga. Jest to nasz debiut więc trudno nam go rozkręcić. W ten weekend powinien pojawić się rozdział drugi. Zapraszamy Wszytkich serdecznie.
    http://ucisz-mnie-pocalunkiem.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam dziwne wrażenie że Kuba czuje coś do Meg ... może się mylę ( mam taką nadzieje :))
    co do rozdziału , bardzo ciekawy :D czekam z niecierpliwością na następny .
    Pozdrawiam Magdaa :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie mogę się doczekać dalszych losów Meg i Marco ;p
    Świetny rozdział, czekam na następny!
    -Kamila ;>

    OdpowiedzUsuń
  10. Jezu jezu jezu jezu jezu jezu nie dożyję do nastepnego! Świetny pomysł z tymi drzwiami, wreszcie są skazani na siebie :D
    Dopiero dziś znalazłam Twojego bloga i to chyba najlepsza rzecz jaką dziś zrobiłam :D

    OdpowiedzUsuń
  11. oooo wreszcie się spotkali! ;)
    Świetny rozdział
    Czekam na nn.
    Buziaki:**
    http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. WSPANIAŁY!!!!!!! TO JEDYNE PASUJĄCE OKREŚLENIE DO TEGO ROZDZIAŁU I CAŁEGO OPOWIADANIA :)
    POZDRAWIAM I ZAPRASZAM DO MNIE :) JA BĘDĘ ZAGLĄDAĆ TUTAJ NA PEWNO :)
    http://www.bo-ty-i-ja.blogspot.com
    http://hand-in-hand-face-to-face.blogspot.com/
    PROSZĘ O KOMENTARZ - JA ODWDZIĘCZĘ SIĘ TYM SAMYM :)

    OdpowiedzUsuń