Jak to jest, że jednego dnia kogoś
nienawidzisz i nie chcesz go znać, a już kolejnego nie potrafisz przestać o nim
przestać myśleć i czekasz tylko kiedy znowu go zobaczysz. Tak po prostu jest.
Jesteśmy ludźmi, kochamy i nienawidzimy.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się dla niej
nadzwyczaj ekscytująco, gdyż dzisiaj ma się spotkać z Marco, a wcześniej w Domu
Dziecka, w którym pracuje, mają się zjawić nowi podopieczni. Od razu, gdy tylko
pomyśli o wieczornym wyjściu, na jej twarzy maluje się uśmiech.
Przed wyjściem ze swojego pokoju,
przystanęła przed lustrem, które znajdowało się na drzwiach jej niewielkiej
szafy, w której trzymała wszystkie ubrania. Była zadowolona ze swojego wyglądu,
który od jej przyjazdu do Niemiec nieco się zmienił. Przybrała na wadze, przez
jej ciało nabrało kobiecych kształtów, godnych uwagi. Odrzuciła z twarzy
opadające kosmyki włosów i z uśmiechem opuściła pomieszczenie.
- Zrobiłam śniadanie dla nas - usłyszała
przyjazny głos dobiegający zza pleców, kiedy zajmowała się wiązaniem
sznurowadeł swoich butów. Odwróciła się, a tuż za nią, oparta o framugę drzwi
stała Jane, uśmiechając się przyjaźnie - Zrobiłam twoje ulubione kanapki -
dodała - Polka nic nie mówiąc, odłożyła torbę, która miała przerzuconą przez
ramię i powędrowała do kuchni.
Zajęła miejsce tuż przy oknie, nakładając
na talerz jedną kanapkę z warzywami i nalała sobie gorącej kawy, która zawsze
stawiała ją na nogi z samego rana. Żadna z dziewczyn się nie odzywała, jedynie
słychać było grające radio, które stało na kuchennym aneksie. " (...) już
jutro wielki mecz w Dortmundzie. Weź udział w naszym konkursie i wygraj
podwójny bilet na to spotkanie. Wyślij...", słychać było głos radiowego
spikera. Jane spojrzała kontem oka na odbiornik a następnie wzrok przeniosła na
przyjaciółkę, lecz ostatecznie zajęła się spożywaniem śniadania, które sama
przygotowała.
- Masz ochotę pójść ze mną na ten mecz ? -
odezwała się w końcu, wiedząc że przyjaciółka wiele by oddała by zobaczyć ten
mecz będąc na trybunach. Zwłaszcza, że Magda otrzymała podwójny bilet od Marco,
któremu bardzo zależało by dziewczyna była na meczu - Mam jeden wolny bilet i
gdybyś chciała to...- nie dokończyła, bo Niemka rzuciła się jej na szyję z
radości, dziękując jej za to.
- Pewnie że chcę iść. Nie wierzę. Tak
bardzo się cieszę, że chcesz iść ze mną iść - mówiła zadyszanym głosem, po czym
chwyciła za kubek z wodą mineralną, który opróżniła do samego dna. Dopiero po
kilku minutach, rzekła - Dostałaś od niego te bilety ? - na twarzy dziewczyny
pojawiło się zauważalne zmieszanie. Przełknęła gryz kanapki, po czym spokojnym
głosem, potwierdziła podejrzenia przyjaciółki
- Tak, dał mi te bilety.
- To miłe z jego strony. A czy wy ... -
zawahała się - czy wy jesteście razem ? - ledwo przechodziły jej przez gardło
te słowa, myśląc że jej największy idol mógłby spotykać się z jej najlepszą
przyjaciółką.
- Nie i nie chcę o tym rozmawiać -
odpowiedziała lekko podenerwowana. Odłożyła naczynia do zlewu i udała się do
drzwi wyjściowych.
- Przepraszam, nie chciałam cię urazić albo
być wścibską. Nie chcę się wtrącać, ale jeśli chciałabyś by cię czasami odwiedzał
albo coś - zmrużyła oczy sama nie wiedząc do czego zmierza- To nie mam nic
przeciwko temu, ani przeciwko wam, no wiesz, razem. Po prostu moja przyjaciółka
zadaje się z moim idolem - stojąca na przeciw dziewczyna uśmiechnęła się
ledwo dostrzegalnie po czym zniknęła za drzwiami.
***
Od samego rana chodził " w
skowronkach ", nucąc pod nosem ulubione piosenki. Ten kto tego nie
zobaczy, nie uwierzy, jak to mówią. I mają rację. W końcu jeszcze kilka tygodni
temu, ten właśnie chłopak, nie potrafił cieszyć się życiem. Był wrakiem
człowieka. Gdy tylko zakończył się ubiegły sezon, on rozpoczął nocne Zycie.
przemieszczając się pomiędzy klubami, spotykając się z dziewczynami na jedną
noc. Taki był. Odtrącał przyjaciół, rodzinę i pomoc. Wszyscy nie mogli znieść
jego zachowania, ale wiedzieli, że muszą z nim być w tym czasie. I to wszystko
się opłaciło, bo można dostrzec, że tamten Marco Reus zniknął. Wrócił szczęśliwy
chłopak, z milionami szalonych pomysłów, ten który kocha być na boisku, który
nie wyobraża sobie życia bez swoich przyjaciół, a oni bez niego.
Dzisiejszego dnia miał się odbyć już
przedostatni trening przed rozpoczęciem sezonu i jutrzejszym meczem, więc Marco
spakował najpotrzebniejsze rzeczy do swojej torby, zarzucając ją na ramię i
opuścił swojego mieszkanie. Po chwili znajdował się już w podziemiach budynku
mieszkalnego, gdzie na swoim miejscu stał jego samochód. Trzymając w jednej
ręce telefon, drugą otworzył drzwi odkładając torbę na siedzenie pasażera, a
sam zajął miejsce za kierownicą. Jednak przed wyjazdem na trening, postanowił
do kogoś zadzwonić.
- Cześć - rzekł, gdy rozmówczyni po
drugiej stronie odebrała połączenie. Uśmiechnął się sam do siebie, słysząc jej
łagodny i zarazem subtelny głosik - Nie przeszkadzam ?
- Witaj Marco. Nie, skądże. Idę właśnie do
pracy - odpowiedziała, a słychać było jej zadyszkę. Zapewne bardzo się
spieszyła.
- Gdzie jesteś ? Podwiozę cię -
zaproponował pomoc, gdyż zależało mu na kolejnym spotkaniu z uroczą brunetką.
Mimo jego wielkich chęci, dziewczyna odmówiła. Był niepocieszony, jednak nie
zamierzał nalegać - Co robisz dziś wieczorem ?
- Nic specjalnego. Znając życie, wieczór
spędzę przed telewizorem - zachichotała
- W takim razie nie chciałabyś spędzić go
ze mną ? Proponuję spacer, bo Dortmund wygląda zniewalająco każdego wieczoru
- Dopiero się widzieliśmy, prawda ? Ale z
chęcią się spotkam z tobą. Zadzwoń. - i po tych słowach kobieta się rozłączyła,
a Marco odetchnął z ulgą. Już się obawiał, że ze spotkania nic nie wyjdzie, ale
gdy tylko się zgodziła, wiedział że jest dobrze. Nie do końca rozumiał swoje
zachowanie. Nie pamięta kiedy tak bardzo zabiegał o względy jakiejkolwiek
dziewczyny, nawet z Emily. Z nią jednak było inaczej, łatwiej. I może właśnie
to zadecydowało, że się rozstali właściwie ona go zostawiła. Czasami wraca wspomnieniami
do tego pamiętnego dnia, choć tak bardzo chce zapomnieć. Wie, że była ona jego
życiową pomyłką. A w końcu tak wiele ze sobą przeszli, tak wiele mieli planów
na przyszłość. I z dnia na dzień wszystko się posypało : ona odeszła, on
pozostał ze zranionym sercem. I obiecał sobie tamtego dnia, że nie pozwoli aby
jakakolwiek kobieta go omotała. Tyle, że tej obietnicy nie dotrzyma, bo ktoś
taki się pojawił. Magdalena Ostaszewska. Z pozoru zwyczajna, Polska dziewczyna,
która opuściła swoją ojczyznę, szukając pracy i zarobku za granicą. Nie
wiedzieli o swoim istnieniu, aż do tego jednego dnia. Jedno spotkanie odmieniło
całkowicie ich życie. Ona może żyje tak jak dotychczas, za wiele to nie
zmieniło, jak na razie. Ale jego życie ? Obróciło się o sto osiemdziesiąt
stopni. I nawet przez chwilę nie pomyślał, że tego żałuje, żałuje spotkania z
nią. Dopiero teraz zaczyna rozumieć życie, jego cel, odnajduje samego siebie,
rozumuje uczucia. Uczucia, których unikał. Tyle, że teraz, w jej przypadku jej
zdecydowanie ostrożniejszy, kilkukrotnie analizuje każdy swój krok. Nie chce
popełnić błędu, który zniszczył by, wszystko co udało mu sie zbudować. A już
nie raz to zrobił. Pytanie, czy Marco Reus jest szczęśliwy ? Tak, zdecydowanie
tak...
Nim się obejrzał, znajdował się w
korytarzu ośrodka treningowego, zmierzając do szatni. Z daleka słychać było
panujący tam gwar, który tworzyła zgrana grupa zawodników : jego przyjaciół,
którzy są dla niego niczym rodzina. A on sam jest jej częścią.
- Umówiłem się z Meg ! - krzyknął stojąc u
progu drzwi. W drużynie nie było chyba choćby zawodnika, który by nie wiedział
kim jest wspomniana Meg. Może większość nie miała możliwości jej spotkać,
poznać czy choćby zobaczyć, ale wiedzą kim jest. W końcu Marco, w każdej chwili
mówi tylko o niej. Widząc szczęście przyjaciela, wszyscy są szczęśliwi. Jest
jednak mały wyjątek. Jakub Błaszczykowski. Właściwie, nikt nie dostrzega zmiany
w nim, albo nie chcą jej dostrzec. Gdyby był tu Łukasz, zapewne by się
domyślił. Jednak jak na razie dochodzi do swojej dyspozycji po długiej
rehabilitacji, która nadal ma swoją kontynuację. Ale o co mu chodzi, tak
naprawdę ? Przecież ma żonę, dziecko - rodzinę. To kim jest Magda dla niego ?
Chyba on sam tego nie wie, a co dopiero inni...
- Ty szczęściarzu - odezwał się jako
pierwszy, chyba najlepszy jego przyjaciel, Robert. Uściskał kolegę, mierzwiąc
jego blond włosy, na co ten sie oburzył. Nie lubił, a nawet nienawidził, gdy
ktokolwiek dotykał jego włosy bez pozwolenia. Kiedyś nawet, podczas jednego
meczu, po trafionej przez niego bramce wszyscy podbiegli by go wyściskać. Wtedy
to właśnie Sven już chciał dotknąć jego włosów, lecz ten gwałtownie porwał
głowę, a wszyscy wybuchli śmiechem. Do tej pory mu to wypominają i wiedzą, że
mają dożywotni zakaz dotykania jego perfekcyjnej fryzury. Chociaż..była jedna
osoba, której Marco pozwalał na wszystko - Mario. Teraz jednak to już nie ma
żadnego znaczenia...
- Co tu się wyrabia !? Na trening i to już
! Raz, raz ! - rozległ się donośny głos trenera, który ponaglił swoich podopiecznych.
***
Mimo, że kochała swoją pracę ponad
wszystko, czuła się spełniona robiąc to co robi, to w chwilach takich jak ta,
zerkała na zegar, odliczając godziny do wyjścia z pracy. Niezrozumiała była
dzisiejsza atmosfera, która tu panowała, ale może to przez fakt, że dzisiaj do
ośrodka dołączyć ma trójka dzieci, rodzeństwa. Z tego co wiadomo, zostali
odebrani rodzicom, którzy utracili prawa rodzicielskie. Kim są ? Lara, Alice i
Felix. Z całej trójki najstarszy jest właśnie Felix, siedemnastoletni chłopak,
który dojrzał już do dorosłego życia. Czuje się odpowiedzialny za swoje młodsze
siostry i tak naprawdę do tej pory, to właśnie on sprawiał nad nimi opiekę. Nie
darowałby sobie gdyby jego siostrom coś by się stało. Młodsza o rok jest Alice.
Szatynka o kręconych włosach i błękitnych oczach. Bardzo delikatna i uczuciowa
osoba, wrażliwa i wszystko bierze do siebie. Rodzeństwo ciągle sie wspiera,
lecz najważniejsza jest dla nich najmłodsza dziewczynka, ukochana siostrzyczka
- siedmioletnia Lara. Jak na swój wiek jest nad wyraz inteligentna. Dostrzega
co sie dzieje wokół, bardzo przecierpiała ostatnie wydarzenia. Boi się zostawać
sama, więc ani Felix, ani Alice nie zostawiają jej choćby na minutę samej.
- Już są ! - rozległ sie głos Leona,
prawnego właściciela ośrodka w Dortmundzie. Poprawił swój krawat, dopinając
przy tym marynarkę i palcami przeczesał swoje siwe włosy. Otworzył drzwi dostrzegając
trójkę dzieci, z posępnymi minami. Zaprosił ich do środka, wzywając
jednocześnie Meg by zajęła się nowymi podopiecznymi, a sam udał sie do swojego
gabinetu wraz z kobietą, która przyjechała z nimi, by dopełnić formalności.
- Zaprowadzę was do waszego pokoju -
przykucnęła przed Larą, uśmiechając sie do niej. Dziewczynka kurczowo trzymała
się swojej starszej siostry, lecz po chwili odważyła się pójść wraz ze
wszystkimi do swojego nowego pokoju. Dla dzieci przygotowano osobny pokój,
tylko dla nich trojga. Były w nim trzy pojedyncze łóżka, ustawione w równych
odstępach. Przy każdym stały małe stoliczki z lampkami. Na przeciwnej ścianie
była dużą szafa na ubrania i dwa biurka. Pod oknem leżały zabawki, i niewielki
kwadratowy stoliczek z różowym krzesełkiem. Wszystko się ze sobą komponowało, tworząc
przytulną atmosferę. - Rozgośćcie się, a gdybyście czegoś potrzebowali będę za
ścianą - uśmiechnęła sie zamykając za sobą drzwi. Przyglądając się im, widziała
siebie. Siebie przed kilkoma latami. Poczuła z nimi niezidentyfikowaną wieź, i
postanowiła sobie im pomoc, za wszelką cenę. Chciałaby by poznały życie, i
poznały czym jest prawdziwa miłość.
***
Dochodziła godzina dziewiętnasta, więc
zaczęła zbierać swoje rzeczy. Poprawiła swoje włosy, które były w całkowitym
nieładzie. Była już tak zmęczona, że nie przywiązywała znacznej uwagi swojemu wygładowi.
Przez okno dostrzegła zajeżdżający samochód, wiec pożegnała wszystkich i wyszła
na zewnątrz.
- Pięknie wyglądasz - odparł gdy tylko
dziewczyna stanęła przed nim
- Na pewno. Niezaczesana, nieumalowana -
zaśmiała się i spojrzała na niego- Ale dziękuję
- Chyba jesteś zmęczona ? - zapytał
widząc, że dziewczyna ledwo stoi o własnych siłach
- Tak, ciężki dzień. Marco... Przepraszam,
ale nie mam siły na spacer - spuściła wzrok, a po chwili poczuła jak chłopak
dotyka jej dłoni. Uniosła głowę, widząc jego szeroki uśmiech. Zaprowadził ja do
samochodu, wcześniej otwierając drzwi. Zajęła swoje miejsce i zapięła pasy.
Była tak zmęczona, że po pokonaniu niedalekiej trasy...zasnęła.
Co miał zrobić ? Zabrał ją do siebie...
Piszesz cudownie! Rozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam ;*
Ale fajny :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://kochamreusa.blogspot.com/
Cudo! :-D ..... Magdaaa
OdpowiedzUsuńŚwietny! I nareszcie jest ;). Ciekawe o będzie w następnym. Kocham kocham kocham *o*. Pozdrawiam i czek na następny ;).
OdpowiedzUsuńW koncu sie doczekalam :) przecudny!!
OdpowiedzUsuńMiłe zakończenie dnia :D rozdział cudny, jak każdy :*
OdpowiedzUsuńEhh no co tu dużo mówić? Rozdział genialny! :) Bardzo podoba mi się styl Twojego pisania i za każdym razem czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, a w wolnej chwili zapraszam do mnie :)
Woooow !!! Poprostu niesamowity. ! Jak ty to robisz, że tak piszesz ?! A co do rozdziału to jak ja zazdroszczę Madzi. Jestem ciekawa o co chodzi Kubie, ale mam nadzieję, że nic za bardzo nie namiesza i że Marco i Meg będą razem. Czekam z niecierpliwością na następny. Proszę Cię dodaj szybciej, bo nie wytrzymam tyle czekać. <3 Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńI znowu odbierasz mi rozum!! Boże, jestem tak pochłonięta Twoimi opowiadaniami, że to, że mam do zrobienia essay z angola totalnie mnie nie interesuje a jedyne co chcę robić to czytać Twoje rozdziały!!
OdpowiedzUsuńMarco jest taki cudowny. Widać, że się niesamowicie stara o Meg. I ona też jest wyjątkowa! Jej dobro jest jej darem. Mam nadzieje, że nigdy się w tym nie zagubi i zawsze pozostanie sobą! Bo to cudowna postać i naprawdę chciałabym być taka jak ona!
Jestem ciekawa co się wydarzy kiedy Magda obudzi się w mieszkaniu Marco!! Nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału!!
Zaczarowana powyższym rozdziałem, życzę miłego tygodnia!:* ♥
Pięknyyyyyy!! Nic dodać nic ująć ;) Uwielbiam to czytać ;) Akcja coraz bardziej się rozkręca , a Marco jak zwykle cudowny <3 ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;******************************************
Zakończyć w takim momencie!
OdpowiedzUsuńNo wiesz co!
Jeeeeej jakie to słodkie wszystko.
Juz sie nie moge nexta doczekać :)
Buziaki:*
http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
wpadłam przez przypadek tutaj :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog *.*
Słodkiiii Marco! :)
Już nie mogę sie doczekac nexta:)
Pozdrawiam :*
http://powrotyirozstania.blogspot.com/
Hej Kochana:*
OdpowiedzUsuńPowrocilam po 4 miesiecznej nieobecnosci :)
Co do rozdziału to świetny.
Widac jak Marco zależy na Meg.
Sweet <33
Mam nadzieję, że stworzą idealny związek.
Pasują do siebie:)
Powróciłam na bloggera, więc zapraszam do siebie :)
http://bvb-mojamilosc.blogspot.com