sobota, 5 lipca 2014

Rozdział XXI


♥ Z dedykacja dla Leny. Za każdy komentarz, który maluje uśmiech na mojej twarzy. Za wsparcie w pisaniu. Za zrozumienie. Za docenianie i komplementowanie tego co robię. Za wszystko…Dziękuję ! ♥


Dla nich obojga ta noc ciągła się w nieskończoność. Nie zmrużyli oczu, nie potrafili zasnąć, płakali. Czuli w sobie pustkę, czuli się winni. Przecież wszystko wydawało się takie wspaniałe, niesamowite i ku zaskoczeniu, realne. Wzajemny dotyk koił ich smutki, był lekarstwem na złe samopoczucie. Dawali sobie siłę, której zamiast przybywać czasami brakowało. Jeszcze niedawno, nie znając się, zastanawiali się czego im w życiu brakuje. Brakowało im siebie, brakowało im miłości. To dlaczego mając to, pozwolili temu odejść ?
Chodził po mieszkaniu, szukając czegoś intensywnie, ale w pewnym momencie zatrzymał się w przedpokoju, spojrzał w lustro, w którym ujrzał swoje odbicie. Już kiedyś widział siebie takiego jak teraz. Tak bardzo chciał się pozbyć tej osobowości, a znów do niej wraca. I wszystko to, robi na własne życzenie. Zastanawia się nad czymś, co nie ma przyszłości. Emily jest przeszłością. Przeszłością, do której on nie powinien wracać, a mimo to tak robi. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że owy powrót niszczy coś, o co tak długo walczył. Popełnia błąd. Czy po raz kolejny Magda mu wybaczy ?
Nie miał już nawet siły by stać o własnych nogach, więc opierając się o ścianę, osunął się wzdłuż niej na podłogę. Siedział tuż obok drzwi do jego mieszkania i nie miał nawet zamiaru się stamtąd ruszać. Mógłby siedzieć tu godzinami, wściekać się na siebie, za swój błąd, ale czy to pomoże? Nie. Powinien coś zrobić, walczyć, starać się! Czy jednak dać sobie i jej czas? Tyle, że czas nie stoi w miejscu, nie leczy ran – sami je leczymy. Czas leci nieubłagalnie i  tylko wyznacza rytm, a my żyjemy w zgodzie z nim. A co jeśli dając im czas, przeoczy coś, co przekreśli wszystko?
Myślał, myślał i myślał. Tylko, że to nic nie dało. Zrezygnowany nadal siedział w tym samym miejscu, opierając się o chłodną ścianę, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze, które wisiało naprzeciw niego. Słysząc pojedynczy dzwonek do drzwi, nawet nie wstał, tylko unosząc rękę ku górze, otworzył drzwi. Do środka wszedł jego sąsiad i  widząc załamanego przyjaciela, usiadł obok. Początkowo nic nie mówił. Siedział, zachowując się tak, jakby go tutaj nie było. Czasami takie zachowanie doprowadzało Reusa do istnego szału.
- Powiedz to. Powiedz jakim jestem idiotą, kretynem, dupkiem… - zaczął wymieniać, nawet nie zmieniając pozycji.
- Po co, skoro sam doskonale opisałeś swoje cechy? – zapytał, ale nie dał nawet czasu na odpowiedź, kontynuując dalej – Wmyśliłeś coś czy tylko tak siedzisz bez celu? – piłkarz obdarzył go srogim spojrzeniem, nic nie mówiąc – Wiesz, że z ciebie nie ma żadnego pożytku? Ciekawe co ona w tobie zobaczyła…
- Przyszedłeś mi nawrzucać, czy masz jakiś problem? – oburzył się.
- Problemem to jesteś ty, Reus. Jak sądzisz, po co przyszedłem? – blondyn wzruszył ramionami – Pomóc ci. Trzeba ci zwrócić zdrowy rozsądek, bo wyraźnie go już nie masz. – uśmiechnął się lekko w jego kierunku, podając dłoń by pomóc mu wstać. – Weź zimny prysznic, jedź na trening, a potem coś wymyślimy. – zakomunikował jasno i wyszedł.



***



Ostatni trening przed sobotnim meczem, pozbawił go jakiejkolwiek energii. Bolały go wszystkie kości, mięśnie, aż z czasem pomijał ból który mu doskwierał. Wraz z pozostałymi zawodnikami wszedł do szatni jako ostatni, trzaskając za sobą drzwiami. Wziął ręcznik i mijając kolegów udał się pod prysznic by zmyć z siebie cały pot. Po kilku minutach zjawił się przy swojej szafce, obok której leżała jego torba, napój i ubrania. Wziął kilka łyków wody i usiadł by ubrać buty. Cały czas milczał, widocznie był zdenerwowany, co nie uszło niezauważalnie uwadze pozostałych kolegów z drużyny.
- Wszystko w porządku Marco? – zapytał Mats który siedział obok jeszcze ubrany w żółto czarny kostium. Niemiec nie udzielił żadnej odpowiedzi, nawet nie zareagował. – Mówię do ciebie. – kolejny brak reakcji, co nieco wzburzyło Hummelsa, ale starał się opanować swoje emocje. Już w czasie treningu miał ochotę podejść do niego by powiedzieć mu kilka słów, ale ostatecznie rezygnował. Nie mógł znieść jego grobowego humoru, ciągłego niezadowolenia, rzucania butelkami, piłkami i czym się tylko dało.
- Cholerna szafka! – uderzył w nią, kiedy ta nie chciała się otworzyć. Wszyscy skierowali wzrok na piłkarza, który nadal męczył się z zamkiem blaszanych drzwiczek. W międzyczasie do szatni zawitał także trener, zapewne by podzielić się z zawodnikami ostatnimi wskazówkami i radami na piątkowe popołudnie.
- Co się z nim dązieje? – półgłosem zapytał Kevina, Klopp.
- Pewnie kolejna dziewczyna dała mu kosza. – żartobliwie rzucił Durm z końca szatni, ale takie podsumowanie nie spodobało się piłkarzowi grającemu z jedenastką na plecach.
- Odwal się! – krzyknął, a butelka, którą jeszcze przed chwilą miał w dłoni, przeleciała przez całe pomieszczenie, uderzając w ścianę i lądując na podłodze.
- Nie będę tolerował takiego zachowania! – wtrącił Jurgen, który musiał zareagować.
- I dobrze. – odparł na odchodne i wyszedł. Swoim zachowaniem stracił zaufanie wśród kolegów, a co gorsza u trenera. Jednak w tej chwili nie zdawał sobie z tego jeszcze sprawy. Miał inny problem, który zaprzątał cały jego umysł.
Stanął obok samochodu, otworzył drzwi i na miejsce pasażera rzucił swoją torbę i gdy już miał zająć  miejsce za kierownicą, znów ją zobaczył. Śledziła go? Przyszła do niego? Przyszła porozmawiać? Czego chce? Nie czekając na nic ruszył w jej kierunku. Była niedaleko, ale mimo to nie zdążył by zapytać o cokolwiek. Wsiadła do taksówki, która zaraz znalazła się na ulicy i znikła mu z oczu. Nie wiedział co mógłby o tym myśleć, nie rozumiał tego wszystkiego co działo się wokół niego. Próbował znaleźć jakikolwiek pretekst jej ponownego zjawienia się w jego życiu, tyle, że nic nie przychodziło mu do głowy. A może wróciła dla niego?
Już nie kalkulował niczego, tylko wsiadł za kierownicą pojazdu i ruszył przed siebie. Mijały kolejne minuty, a on krążył ulicami Dortmundu bez żadnego celu. Przejeżdżając obok jakiejś galerii handlowej, w której nigdy nie był, zahamował gwałtownie, skręcił kierownicą i ruszył w przeciwnym kierunku. Przejechał kilka ulic, minął kilka blokowisk, aż w końcu zatrzymał się przed tym wyjątkowym dla niego. Przesiedział dobre pół godziny w samochodzie, zanim z niego wyszedł.
Pokonał wszystkie stopnie schodów, stanął przed drzwiami biorąc głęboki wdech i w końcu przycisnął dzwonek. Usłyszał jak dźwięk rozległ się wewnątrz domu i cierpliwie oczekiwał na to aż ktoś te drzwi mu otworzy. Kiedy już wydawało mu się, że nic się nie wydarzy, drzwi się otworzyły. Naprzeciw niego stanęła Jane i nie sprawiała wrażenia bycia zadowoloną z przybycia Reusa.
- Czego chcesz? – zapytała oschle, wpatrując się w piłkarza.
- Meg. Chciałem… - sam nie wiedział co ma powiedzieć. Chciał z nią tylko porozmawiać, przeprosić, ale nie potrafił tego wypowiedzieć.
- Myślisz, że mnie obchodzi co ty chcesz?! – podniosła ton głosu – Nie. A Meg tym bardziej. I jeśli mógłbyś, to idź już sobie… - przymknęła drzwi, ale Reus jej to uniemożliwił, stanowczo je przytrzymując.
- Pozwól mi tylko z nią porozmawiać. Nic więcej.
- Sądzisz, że ona zechce z tobą rozmawiać?...Że nawet wpuści cię do pokoju? Ona nawet ze mną nie rozmawia, nie pozwala wejść do jej pokoju… - westchnęła, ale widząc to spojrzenie blondyna, ten strapiony wyraz twarzy, zaprosiła go do środka. Widziała jak bardzo mu zależy. Widziała, to zaangażowanie, tę wielką miłość do jej przyjaciółki. Chciałaby by byli razem i byli szczęśliwi. Tylko, że Marco i Magda to dwa różne światy…A ich zderzenie się ze sobą, nie zawsze zapowiada coś dobrego…




***




Teraz, dzieliła ich tylko ściana i drzwi, po których obu stronach siedzieli. Chciała go zobaczyć, przytulić, pocałować. Tyle, że coś ją powstrzymywało. Nie miała odwagi, bała się. Poczuła się zraniona, odepchnięta na boczny tor.
- Proszę, otwórz… Chcę z tobą porozmawiać…Chcę cię zobaczyć… - mówił, a jego głos się łamał z każdym słowem. Z jej oczu płynęły łzy, których nie mogła powstrzymać. Potrzebuje go. Potrzebuje by był przy niej, ale nie potrafi mu zaufać. – Tęsknię za tobą, wiesz? Mimo, że widzieliśmy się nie dawno. Zależy mi na tobie, wiesz?...Meg, ja cię tak bardzo potrzebuję…- teraz, nawet z jego oczu popłynęły stróżki łez. – Będę czekał…Będę czekał na ciebie…
Wstał i wyszedł. Zbiegł po schodach i znalazł się na zewnątrz. Obecna pogoda adekwatnie odzwierciedlała jego samopoczucie. Wiatr targał jego włosami we wszystkie strony, podwiewając koszulę, którą miał na sobie. Poczuł to chłodne orzeźwienie. Wsiadł do samochodu i pojechał do siebie.
Mijały kolejne godziny, a on sam siedział w mieszkaniu. Nie otwierał nikomu, nawet Nickowi, ignorował wszystkie telefony, wiadomości. Leżał na kanapie, intensywnie myślał i płakał. Już nawet on nie mógł tego wszystkiego znieść. Oczy coraz bardziej się zamykały, coraz bardziej odpływał, aż w końcu zasnął. Zasnął z myślą o niej…
Właśnie tego potrzebował. Dużej dawki snu, by odpocząć i nabrać sił. Uniósł się na łokciach, z przymrużonymi oczami rozejrzał się po pokoju, aż w końcu jego wzrok spoczął na zegarku stojącym na etażerce. Jego oczy ewidentnie się otworzyły szerzej, gdy dostrzegł godzinę czternastą. Nie zdawał sobie sprawy, że spał ta długo, poza tym już od pół godziny powinien być na SIP. Wyskoczył z łóżka, nałożył na siebie spodnie i bluzę, które miał pod ręką. Z salonu zabrał torbę, telefon i kluczyki po czym udał się do samochodu. Nie patrzył na ograniczenia, na inne samochody, tylko jechał jak najszybciej.
Dojazd do stadionu zajął mu więcej czasu niż się spodziewał. Pewnie, byłoby szybciej gdyby udał się na nogach. Teraz jest to najmniej ważne. Biegnąc w kierunku szatni, wpadł na kilka osób, których nawet nie przeprosił, aż ostatecznie natknął się na swojego trenera.
- Trenerze, przepraszam, ale…straszne korki na mieście i…- zaczął zdyszanym głosem.
- Nie szkodzi. – odparł chłodno, nawet nie patrząc na swojego zawodnika. Skupiony na taktyce rozrysowanej na kilku kartkach, nie zwracał uwagi na Marco, który nadal był obok.
- To ja…pójdę się przebrać i nadrobię rozgrzewkę, która mnie ominęła. – powiedział, czekając na reakcję trenera. Nie ukrywał, że był zaskoczony jego opanowaną postawą.
- Nie musisz.
- Nie? – zaskoczyło go to.
- Nie. – powtórzył. – Nie jesteś w kadrze na mecz, Marco. – dodał, po raz pierwszy patrząc na niego. Ominął go i wszedł do szatni. Reus, stał, czując jak najważniejszy element jego życia, zostaje zrujnowany. Jego świat się zawalił, po raz kolejny…



Witam Was kochane ! Dodaję rozdział dzisiaj, choć miał się ukazać nieco później. Stwierdziłam, ze nie będę tak zwlekała, zwłaszcza że i tak była tutaj bardzo długa przerwa. Kolejny oczywiście dodam najszybciej jak tylko będę mogła! Postaram sie też w końcu dodać coś na drugi blog. 
Na chwilę obecną życze Wam miłych wakacji i wielu wrażeń podczas Mundialu !
Do zobaczenia,
Patrycja :)

14 komentarzy:

  1. Na początku dziękuję za komentarz na moim blogu. Jest mi bardzo miło, że opowiadanie Ci się podoba :)
    Twoje opowiadanie śledzę cały czas i muszę Ci powiedzieć, że pięknie piszesz. Kiedy czytam odczuwam emocje, które targają bohaterami. W tym rozdziale króluje ból, który można odczuć czytając kolejne linijki tekstu. Ta opowieść nie jest bajką, bardziej przypomina rzeczywiste życie. Uwielbiam to. Wszystko dzieje się w swoim tempie, bez przyśpieszania czegokolwiek. Takie właśnie jest życie. Do wszystkiego powoli dochodzimy, powoli zaczynamy ufać ludziom, powoli wkraczamy na drogę przyjaźni czy miłości. Wszystko ma swój czas. W Twoim opowiadaniu też tak jest i to mi się bardzo podoba. Mam nadzieję, że Meg i Marco dadzą sobie szansę. Oni bardzo siebie potrzebują. Nie mogą zmarnować tego co los im daje- a daje im siebie. Z takich darów się nie rezygnuje. Przecież taka szansa może się nie powtórzyć. Powinni porozmawiać, szczerze porozmawiać. Powiedzieć sobie wszystko, a przede wszystkim co czują. Od tego trzeba zacząć. Z miłości nie wolno zrezygnować. Nie wolno. Pozdrawiam i liczę, że wszystko wyjaśni się niebawem. Powtórzę, że to opowiadanie to magia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Totalnie się zgadzam, inaczej nie potrafiłabym chyba tego ująć..

      Usuń
  2. Super ... szkoda mi Marco, nie wie co robic ... Mam nadzieje ze jego życie wroci na właściey tor :)
    Pozdrawiam Magdaa:-*:-*

    OdpowiedzUsuń
  3. O Jezuniu! Kochanie, dzięki, dzięki, dzięki! Chyba nie ma nic piękniejszego od tego, że osoba, którą podziwiasz i której blogi kochasz dedykuje Ci osobiście jeden ze swoich najlepszych rozdziałów! Aż mi się łezka w oku zakręciła! I to ja bardzo Ci dziękuję, że jesteś ze mną i piszesz tak wspaniałe opowiadania, i, że ja mogę je czytać! Jesteś wielka♥
    No więc tak... Przyznam się, że ryczałam. Naprawdę się popłakałam. Niesamowicie wczułam się w całą tą relację i we wszystko to co łączy Marco i Meg, że po prostu nie mogłam inaczej... Ich historia... Ona jest taka piękna, choć nie zawsze jest kolorowo. Uważam, że oni są dla siebie po prostu pisani. Nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć. Prawda, są z dwóch różnych światów ale pewnie właśnie tak miało być. Wszechświat chciał żeby się spotkali i na pewno nie na darmo. Wszystko co ich łączy jest cudowne... Pocałunki, przyjaźń, trzymanie się za ręce, kłótnie, wzloty i upadki... To po prostu jest prawdziwy związek. Prawdziwa sytuacja... Nie ma w tym nic sztucznego, fałszywego... Oni najzwyczajniej w świecie siebie kochają, ponad wszystko. Uważam, że Marco sam robi te problemy z Emily ale to przejściowe. Ona jest po prostu tylko i wyłącznie chwilową częścią trójkąta Meg-Marco-Emily. Bo to Magda i Reus tworzą prawdziwą miłosną historię i nie sądzę, żeby ktoś temu zaprzeczył. Bo prawdziwa miłość to nie ciągła sielanka i okazywanie sobie tego uczucia na pokaz. Prawdziwa miłość ma lepsze i gorsze chwile, ale jest prawdziwą miłością i przetrwa wszystko... I wiem, że Meg i Marco przejdą przez to. Nie ważne jak długo by im to zajęło i jak bardzo by ich to bolało. Prędzej czy później-ich drogi znów się zejdą. Zejdą się, bo Wszechświat tego chce. Bo są sobie pisani...
    Jeszcze raz z całego serca dziękuję za dedykację, za rozdział i za to, że zawsze jesteś! Mega mnie zaskoczyłaś i sprawiłaś, że na twarzy pojawił mi się uśmiech! Jesteś jedną z nielicznych, które potrafią tego dokonać, a uwierz mi! To jest trudne w moim przypadku, żebym się szczerze uśmiechnęła! :)
    Buziaki kochanie, jeszcze raz wielkie, ogromne DZIĘKI!!!♥♥♥
    Ilyyy♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  4. egh... smutny ten rozdział :( jeszcze fo tego Klopp.. biedny Reus zapraszam do mnie :) http://walcz99.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  5. Od samego początku kibicowalam Magdzie i Marco..Kiedy juz wszystko było dobrze,to Marco nagle wraca do przeszlosci,do wspomnien o Emily? I dziewczyna,o ktora tak bardzo walczyl znowu odchodzi..Szkoda mi Meg i Marco.Mam nadzieje,ze wszystko sobie wyjascia i wroca do siebie,bo mimo iz sa z dwoch roznych swiatow to pasuja do siebie..nawzajem sie przyciagaja.
    Masz wielki talent! Kazdy rodzial,nawet taki smutny jest pikeny na swoj sposob.Kazdy rodzial jest magiczny,cudowny.Blog jest taki lekki..Tak! Wlasnie o to mi chodzilo.Czytajac wyczuwam taka lekkosc,ktora kocham..Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;*
    uhttp://marcoreus-moim-idealem.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. Może i nie jestem fanką Marco, ale poruszył mnie ten rozdział. I ten chłód Kloppa... Uuu... Ciężko to widzę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczynooo! Aż się popłakałam! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  8. Na samym początku chcialam bardzo przeprosić za tak długą nieobecność. Nie miałam po prostu czasu, teraz za bardzo też Go nie mam ale postanowiłam że wszystko nadrobię to tak musi być!
    Wiec przechodzę do rozdzaiłu bo kogo to obchodzi co ja miałam do zrobienia a co nie:)

    Nie mogę patrzeć na smutek tych obojga. Reus zagubił się w tym swoim życiu ale przeciez kocha bardzo Meg. Pokazał to nie raz. I jeszcze Kloop dolał oliwy do ognia. To, ze nie będzie mógł zagrać na meczu to po prostu jak najgorsza kara w życiu dla Marco.
    Popłakałam się, szkoda mi blondyna, tak abrdzo chciałabym, aby byli razem :(

    Czekam na nn rozdział, zapraszam do siebie serdecznie: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

    +

    Nominowałam Cię do Liebster Award:) Szczegóły u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny cudowny rozdział. Uwielbiam czytać Twojego bloga ! :* Oby Marco i Meg szybko się pogodzili i zostali parą. Mam nadzieję, że teraz Reus zapomni o tej Emily i zrozumie, że to Magda jest tą jedyną, tą na całe życie. No i żeby Meg mu szybko wybaczyła. Szkoda mi Marco, mam nadzieję, że przez to wszystko nie zawali swojej kariery. Musi się wziąść do roboty i walczyć o karierę i miłość swojego życia. Czekam z niecierpliwością na następny, tak wspaniały rozdział. Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Boże jak mi jest ich szkoda!
    Obydwojga los nie oszczędzał i nadal muszą sie z Nim mierzyć.
    Rozumiem w jakimś stopniu Marco, o dawnej miłości tak nigdy do końca sie nie zapomina a Emily prawie została Jego żoną. Mam nadzieję, że dojdą w końcu do porozumienia. Blondyn zrozumiał przecież że kocha tylko Meg. Biedny Marco:(
    Jeszcze na meczu nie zagra :(
    Czekam na nn
    i zapraszam do siebie: http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju to opowiadanie jest genialne! *.* Dopiero na nie wpadłam, wszystko odrazu przeczytałam i jestem zachwycona. Naprawdę masz wielki talent i bardzo przyjemnie czyta się ta historię.:) Życzę ci dużo weny i czekam bardzo niecierpliwie na kolejny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy kolejny rozdział Kochana ? :) Bo już nie mogę się doczekać następnego tak wspaniałego rozdziału i tego co wymyślisz. Ta historia jest niesamowita. Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  13. kiedy kolejny? :)

    OdpowiedzUsuń