niedziela, 12 października 2014

Rozdział XXII

Znasz to uczucie, gdy w Twojej głowie myśli nie odnajdują swojego miejsca, a pustka wypełnia Cię od środka? Znasz to uczucie, gdy tracisz coś, może bezpowrotnie? Znasz to uczucie, gdy w Tobie nie ma żadnych emocji? Zero smutku, gniewu, czegokolwiek. Nienawidzisz tego, prawda? On też.
Stał niczym posąg w galerii sztuki, nieruchomo... Wszystko wokoł niego wirowało. Ludzie przechodzili obok ale nie zwracali na niego uwagi. Tak, jakby go tam nie było. Albo tak jakby był tylko cieniem samego siebie, duchem, czymś niewidzialnym. 
On jest tylko człowiekiem. Jak ja i Ty. Chce mieć kogoś dla kogo będzie najważniejszy, kto zaakceptuje jego wady, doceniając zalety. Będzie z nim, gdy życie straci sens i na nowo w nim je odnajdzie. Da mu powody do radości, rozweseli każdy zły dzień. Doda sił by sprostać wszystkim przeszkodom na drodze. Pokocha go tak bardzo jak on pokochał. I co najważniejsze, będzie zawsze z nim, zwłaszcza w takich chwilach jak ta. Czy to naprawdę aż tak wiele?
Z całej siły szarpnął za klamkę i stanął w drzwiach szatni patrząc na kolegów z drużyny. Wszyscy byli już prawie gotowi do meczu, który za niedługo miał się zacząć. Niektórzy nakładali na siebie koszulki, albo poprawiali sznurówki butów. Jednak kiedy on wszedł do szatni, wszyscy jakby znieruchomieli, patrzyli na niego, poza jedynie trenerem.
- Dlaczego? Pytam tylko dlaczego? - jego głos był cichy, ale jednocześnie donośny, przez co rozszedł się po całym pomieszczeniu.
- Wracaj do siebie. Odpocznij, porozmawiamy jutro. - odparł trener, ale mimo swojej odwagi nie był w stanie spojrzeć w oczy swojemu podopiecznemu.
- Jutro? Jutro? Co się do jutra zmieni? Nic! - krzyknął - Co takiego zrobiłem, że odbieracie mi coś najcenniejszego co mi pozostało?
- To nie czas na rozmowy, wyjdź Marco. - wciąż na niego nie patrzył, tylko przekładał w rękach kartki papieru.
- Mam wyjść? Dobrze. A może mam całkiem odejść, co? Tego chcecie? Zgoda. - nie myślał nad tym co mówi, działał w emocjach,w  gniewie który mu towarzyszył.
- Nikt tego nie powiedział. - wtrącił się Lewandowski. Reus obdarzył go srogim spojrzeniem, po czym spojrzał na trenera z nadzieją, że w końcu on coś powie, coś co on sam chce usłyszeć. Jednak tak się nie stało. Blond włosy piłkarz podszedł do szafki, którą zawsze zajmował i zatrzymał się na moment. Otworzył ją, wyjmując z niej swój żółto- czarny strój, obuwie i włozył je do torby, którą miał przeżuconą przez ramię.
- Marco co ty robisz? - w końcu odezwał się Klopp, widząc co się dzieje.
- Jak to co? Odchodzę. - powiedział, wzruszając ramionami i wyszedł. 
Czy wróci?





*




Siedziała na kanapie trzymając w dłoniach ksiązkę, która od kilkunastu minut wciąż była otwarta na tych samych stronach. Miała wzrok wbity w daleko rozpościerający się przed nią widok miasta. Była nieco niespokojna, zamyślona, nieobecna. Nie spostrzegła gdy obok niej usiadła Jane przygotowując się do meczu. Nie słyszała zadawanych pytań. Była obecna ciałem, ale nie duchem.
Dopiero po kilkunastu kolejnych minutach drgnęła jakby przestraszona, spojrzała na współlokatorkę a następnie na ekran telewizora i wyszła. Nie chciała patrzeć na mecz, nie chciała widzieć Marco. 
Z wieszaka wzięła cieplejszy swetr, który nałożyła na swoje ramiona i szal, który owinęła wokół szyi.
Na ulicach nie było zbyt wielu ludzi, więc spokojnie przemieszczała się po miescie. Chowając ręce w kieszeniach, ze wzrokiem wbitym w płyty chodnikowe, nie spostrzegła kiedy znalazła się tak daleko od swojego mieszkania. Nie było to jednak dla niej istotne. Czasami lubiła tak uciekać, zwłaszcza gdy była jeszcze w domu dziecka. Wymykała się nie spostrzeżenie, biegła przed siebie a gdy brakowało jej sił, siadała gdzieś w parku, na ławce czy pod drzewem, kuląc swoje drobniutkie ciało. Uciekanie pozostało jej do teraz. Od ludzi, problemów, samej siebie. Czasami potrzebuje tego oddechu, czasu na przemyślenia, na zastanowienie się czy dobrze postępuje. Co chce zyskać, o co chce walczyć i o kogo. O niego? Pojawił się, był przez chwilę i zniknął. Jak ogień zapałki. Rozpala się, płonie aż w końcu prędko gaśnie.
- Gdzie byłaś tak długo?! - od samego progu zaczęła krzyczeć Jane - Wiesz która jest godzina?! Prawie północ! Mogłaś do cholery zadzwonić, napisać, cokolwiek! Niech cię szlag trafi Meg! - kiedy przestała wypominać przyjaciółce brak oznak życia, mocno ją przytuliła.
- Nie było mnie tylko kilka godzin. - uspokoiła ją.
- O te kilka za dużo. Martwiłam się.
- Wiem. Przepraszam i dziękuję. - posłała jej ciepły uśmiech. Zdjęła swetr który odwiesiła na swoje miejsce, zmieniła obuwie i gdy już miała iść do siebie, padło pytanie z ust Jane.
- Widziałaś się z Marco?
- Z Marco? Przecież mecz był. Poza tym nie mamy ze sobą już kontaktu. - odpowiedziała.
- Marco nie grał. Nie było go nawet na lawce.
- To nie moja sprawa. - zakończyła ucinając rozmowę  i poszła do siebie.
Czy to nie wywarło na niej żadnego wrażenia? Czy naprawdę jest to jej obojętne? Nie obchodzi jej to? On ją nie obchodzi? Skądże! Wszystko co jego dotyczy dla niej jest czymś ważnym, istotnym.
Ocieżale usiadła na swoim łóżku, znów zaczynając rozmyślać, knuć scenariusze co mogło się wydarzyć. To jednak było jedną niewiadomą. Nie tylko dla niej. Dla wszystkich kibiców, którzy musieli trwać teraz w niewiedzy.
Sięgnęła po telefon, wybrała numer ale zabrakło jej odwagi by ostatecznie do niego zadzwonić. Nie wiedziała, co mogłaby mu powiedzieć. A może nawet by nie odebrał...




*



Wyjmował z szafy ubrania, nie zważając na to, ktore będą mu potrzebne a które nie. Wziął to co miał pod ręką, upychając następnie w walizce, która ostatecznie ledwo się dopięła. Wszedł jeszcze do łazienki biorąc ze szklanej półki najpotrzebijesze rzeczy, który wrzucił do niewielkiego przybornika kosmetycznego i wszystko postawił przed wyjściem. Kilka razy rozejrzał się po mieszkaniu, w którym panował totalny chaos i bałagan. Ubrania były rozrzucone na podłodze, gdzieniegdzie leżały puste opakowania po zamawianym jedzeniu, gazety, książki, itp... Przed wyjazdem musiał zrobić jeszcze jedno. Chciałby pojechać do niej, porozmawiać twarzą w twarz ale wie że na to nie zasłuzył. Nie wie, czy byłby nawet w stanie cokolwiek powiedzieć, wytłumaczyć się. Usiadł na krześle przy stoliku który stał przed oknem. Z szuflady wyjął kartkę papieru, wziął długopis i zaczął pisać. Niczym w transie. Na biały papier wylewał wszystkie swoje uczucia, wszystko co chciałby jej powiedzieć. Nie minął kwadrans, kiedy pusta kartka zamieniła się w listę wyznan wobec dziewczyny.
Wstał, schował kartkę do kieszeni kurtki, którą jeszcze wcześniej złożył. Na koniec ponownie rozejrzał się po pustym mieszkaniu, w którym było nadzwyczaj pusto mimo tak wielu mebli i urządzeń. Jednak nie zawahał się by stąd wyjść. Nic go tutaj nie trzyma. Już nie...
Zatrzasnął za sobą drzwi, przekręcając w nich kluczem dwukrotnie i zszedł ze schodów z walizkami pod ręką. Stanął przed swoim samochodem, otworzył bagażnik i włożył do niego swoje rzeczy.
- Reus! Stój! Co ty robisz?! - usłyszał wołanie Nicka, który już biegł w jego kierunku. Nie chciał z nim rozmawiać, tłumaczyć się. Wsiadł pospiesznie do samochodu, odpalił silnik i odjechał. Bez słowa.



*


Zatrzymał się pod jej blokiem, ale tylko na moment. Spojrzał w stronę okna jej mieszkania, po czym wysiadł z samochodu, wcześniej upewniając się czy ma z sobą list. Pewny tego, udał się schodami na piętro i stanął przed drzwiami. Chciał zadzwonić, chciał ją spotkać. Tak bardzo tego pragnął! Ale nie mógł tego zrobić. Chciał by była szczęśliwa, a z nim na pewno nie będzie. Położył list pod drzwiami i po kilkudziesięciu sekundach zbiegł na dół, by przypadkiem nie zostać zauważonym.
Czy dobrze postąpił? Czy list to wszystko na co go stać? Tak, na więcej nie ma odwagi.


Jechał przed siebie. Jedna droga, a na niej on sam - uciekinier od problemów i prawdziwej miłości...






Witajcie ♥

Ostatni rozdział miał być końcem tego opowiadania? Już nie! Wracam do Was bo za Wami tęsknię! Za naszym wspólnym, bloggerskim światem. Wracam z nowymi pomysłami, z nową pozytywną energią. Witam Was na nowo, jako odmieniona ja :)

Mam nadzieję, że nie zapomniałyście o mnie i jeszcze przez długi czas będziemy tworzyć tę historię razem :)

Widzimy się ponownie już wkrótce.

Pozdrawiam,
Patrycja ♥

9 komentarzy:

  1. jak sie cieszę, że wróciłaś *.* co ten Marco robi? Powinien z nią porozmawiać, gdzie on ucieka? Myśli, że to załatwi sprawę? Pisz szybko kolejny, pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz pojęcia jak się cieszę, że w końcu jesteś! :*
    Mam nadzieję, ze Marco się opamięta i nigdzie nie wyjedzie. Musi wyjaśnić sprawę, najpierw z Magdą, a potem z trenerem. Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się że wróciłaś! :) Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że wróciłaś. Czekałam :) Rozdział wspaniały choć smutny. Mam jednak nadzieję, że to przejściowe. Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju tak bardzo się cieszę, że wróciłas.Cały czas czekałam. :) Rozdział jest cudowny! Mam nadzieję, że Marco nie wyjedzie i wszystko się wyjaśni. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i pozdrawiam.D :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mówiłam już, cieszę się strasznie, że wróciłaś :* Zaczęłam czytac, pstryk koniec rozdziału. Jak Ty to robisz? Potrafisz porwać mnie na cały dzień i nie potrafię się oderwać. :)
    Rozdział jest po prostu boski, Mam nadzieję, że ten list coś wyjaśni.. Bo po prostu.. Aż brak mi słów.
    Czekam na następny :* Pozdrawiam kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale się cieszę, że w końcu wróciłaś i znów mogę czytać tego cudownego bloga. Rozdział jest wspaniały. Tyle uczuć, emocji. Tylko, że Marco nie może wyjechać, nie może uciekać od problemów. Szkoda mi go, szkoda że nie mógł zagrać, że Klopp nie chciał z Nim porozmawiać. Jednak nie powinien odchodzić. Przecież w Dortmundzie ma wszystko. Dom, rodzinę, klub, kibiców, przyjaciół no i oczywiście Meg. On nie może się poddać, on musi o nią walczyć. Muszą razem szczerze porozmawiać i wszystko sobie wytłumaczyć. Przecież i On i Ona kochają się i ciągle o sobie myślą. Cierpią, że nie mogą być razem. No i ciekawe jak Madzia zareaguje na list. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku ! Jak się cieszę , że wróciłaś tu do nas ! ;*
    Od dawna tu nie zaglądałam , a tak sobie przed chwilą pomyśłałam, że może jednak wróciłaś i patrze JEST :D ;) :* Tak długo na to czekałam ;>
    Rozdział , jak zwykle piękny . Mimo, iż jest smutny to i tak jest piękny ;) Chciałabym pisać tak dobrze , jak Ty ;) :*
    Czekam na nn i zapraszam do mnie : newlifenewlov.blogspot.com/

    Buziaczki , Karinka ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super!!!! :))

    Zapraszam do mojego bloga. Piszę tam co sądzie o jakiś tematach. Po prostu mnie ! :)) http://dzielimysiedobraenergia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń